Niezależnie od kształtu kolejnych wcieleń niezmiennym atutem „Homeland” pozostaje nie tylko fabuła mocno osadzona we współczesnych politycznych i geopolitycznych realiach, ale także umiejętne kreowanie emocjonującego thrillera. Rozgrywające się w Libanie sceny przemowy Otto Duringa i późniejszej ewakuacji mają w sobie dramaturgię i suspens nawet pomimo tego, że wybuchów i zamieszania od samego początku można się było spodziewać. Od technicznej strony tradycyjnie już nie można mieć zarzutów - to niemalże poziom widowiska filmowego. Celem przedstawionego ataku była co prawda Carrie, ale zanim zajmiemy się owym zaskoczeniem, to zaznaczyć trzeba, że fundacja Duringa z pewnością nie okaże się tak przejrzystym i bezinteresownym organem, w jaki zdaje się wierzyć główna bohaterka. Zorganizowana za jej plecami tajemnicza impreza sugeruje, że niemiecki filantrop ma swoje ukryte motywy, a wątek ten najprawdopodobniej będzie systematycznie eksplorowany. W tym miejscu warto zauważyć także, że serial po raz pierwszy tak wyraźnie wspomina o przeszłości Carrie w Bejrucie. Temat ten podjęła powiązana z serialem powieść Andrew Kaplana, którą od teraz z pełną mocą traktować można jako integralną część przedstawionego świata. Tymczasem w samych Niemczech sytuacja jest równie napięta. Ustami Alison powrócił charakterystyczny dla serialu wulgarny zwrot clusterfuck, który mimo że jest terminem potocznym, to najlepiej oddaje charakter rozgrywających się wydarzeń – tj. wiarygodnie nasilające się konsekwencje opublikowanego przecieku. Ciekawa dynamika rodzi się tu pomiędzy wspomnianą Alison a Saulem i wygląda to na zarzewie poważnego konfliktu. Warty odnotowania jest jednak subtelny wydźwięk całego tego wątku. "Homeland" nie zbliża się co prawda do obrazoburczego manifestu, ale sposób prezentowania amerykańskiej dziennikarki (nadęta, mało sympatyczna) w połączeniu z czołówką serialu (w której pada hasło „Edward Snowden to tchórz”) sugeruje, że w tym uniwersalnym dylemacie prawdy i bezpieczeństwa produkcja opowiada się raczej za makiawelizmem w działaniach państwa. Podsunięta zostaje refleksja o tym, że inwigilacja była posunięciem słusznym, naginanie i łamanie prawa jest usprawiedliwione w sprawach tej wagi, a to nieodpowiedzialnej, dziennikarskiej dekonspiracji należy się krytyka. Najlepsze sceny odcinka znów należą jednak do Petera Quinna. Fantastycznie inscenizowana jest obserwacja celu, a także ostateczna likwidacja podejrzanej kobiety – kulka w głowę, bez zbędnych słów. To niewielka próbka, ale więcej jest tutaj realizmu, wyrachowania i przekonujących aspektów działania profesjonalnego zabójcy niż w pewnym niedawnym filmie, w którym tytułową rolę odgrywał ten sam Rupert Friend. Łatwym do przewidzenia było, że na drodze bohatera postawiona w końcu zostanie Carrie Mathison, niemałym zaskoczeniem jest jednak fakt, że dochodzi do tego tak szybko. [video-browser playlist="754033" suggest=""] Zanosi się więc na to, że to właśnie wątek zamachu na życie Carrie będzie motywem przewodnim sezonu. Bohater uciekający przed przedstawicielami władzy, niemogący nikomu zaufać i zmuszony zejść do podziemia, aby rozwikłać zawiązaną przeciw niemu konspirację, to iście hollywoodzki schemat, ale wierzę, że scenarzyści „Homeland” będą potrafili kreatywnie go zreinterpretować. Carrie niekoniecznie musi być zresztą osamotniona, ponieważ pomocy udzieli jej zapewne związany z nią prawnik. Łatwo domyślić się, że również Quinn nie wykona przedstawionego mu zlecenia bez próby zrozumienia sytuacji. Do wyjaśnienia pozostaje także, urwana w finale zeszłego sezonu, dynamika w relacji pomiędzy nim a jasnowłosą eksagentką CIA. Fundamentalną zagadką sezonu będzie więc pytanie, kto chce śmierci Carrie. Łatwym domysłem jest któraś z terrorystycznych organizacji, ale bliższe prawdy może być zwrócenie się przeciw niej rządu USA (czego sugestie stopniowo otrzymujemy). Niekoniecznie musi to być skłócony z nią Saul, ale na przykład stojący wyżej w hierarchii, indywidualnie podejmujący decyzje Dar Adal. Można być pewnym, że szykuje się tutaj niemałe zaskoczenie. Szczęśliwe zakończenie niekoniecznie pasuje do natury „Homeland” - może więc twórcy i stacja postanowią zakończyć produkcję potężnym uderzeniem, jakim byłaby śmierć Carrie? To intrygujący pomysł, aby zwieńczyć jej historię i definitywnie zakończyć cały serial, który jest już przecież coraz bliższy ostatecznego finału.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj