Lepiej późno niż później. Albo wcale. Zaczynając od tej myśli - można być tylko wdzięcznym polskiemu dystrybutorowi, że w końcu dał nam DVD z 1. sezonem wybitnego House of Cards. Choć można narzekać, że stało się to w momencie, gdy za nami dawno już premiera 2. serii, produkcja 3. ruszyła zaś pełną parą – dawno już na nasz rynek nie trafiało coś z takim opóźnieniem.
Odłóżmy jednak na bok kwestię premiery w Polsce, ponieważ każdy inny aspekt tego wydania powinien cieszyć. No, może oprócz ceny. Poza tym jednak produkcja Netflixa to jeden z najlepszych seriali, jakie w ostatnich latach trafiły do telewizji, choć w tym wypadku najpierw do Internetu, gdzie jednego dnia zamieszczone zostały wszystkie odcinki. To kluczowe, bo pozwalało na tzw. binge-watching, czyli pochłonięcie całej serii za jednym, długim zamachem. Podobnie DVD. Ponieważ zaś House of Cards to w mniejszym stopniu samodzielne epizody, a w większym duża, z każdym odcinkiem nabierająca rozpędu historia, aspekt ten jest kluczowy – gdy już włożycie do odtwarzacza pierwszą płytę, trudno będzie oprzeć się pokusie, by po jej obejrzeniu natychmiast nie sięgnąć po następną.
Motorem napędowym serialu jest, rzecz jasna, Frank Underwood, czyli bardzo ambitny i jeszcze bardziej bezwzględny polityk. Po tym, jak obejmujący właśnie stanowisko nowy prezydent nie wywiązuje się z obietnicy względem głównego bohatera, ten stawia sobie za cel zniszczenie swojego niedoszłego szefa. Tak dla Underwooda zaczyna się usłana trupami (czasem dosłownie) droga po władzę, dla widza zaś - podróż w samo czarne, przegniłe serce amerykańskiej polityki, po którym Frank jest przewodnikiem. Zabiegiem ocierającym się o miano genialnego było uczynienie z głównego bohatera narratora, który w bezpośredni sposób zwraca się do widza, często zatrzymując się na chwilę i dzieląc z nami swoimi spostrzeżeniami, komentując i objaśniając pewne mechanizmy. Całość gra dzięki wybitnej kreacji Kevina Spaceya, dla którego rola Franka jest jedną z najlepszych w (bogatej przecież!) karierze – trudno określić, czy gdyby na jego miejscu stanął inny aktor, serial ten odniósłby taki sukces.
Gra jednak nie tylko pierwszy plan, ale i tło. Niczym w filmach Davida Finchera – który był producentem wykonawczym i jednym z reżyserów – w obsadzie nie sposób znaleźć słabych punktów. W roli chłodnej żony Franka świetna jest Robin Wright, udany debiut w oczach szerszej publiczności zalicza Kate Mara jako chorobliwie ambitna dziennikarka, wyróżnia się także bardzo dobry Corey Stoll, czyli wiodący hulaszcze życie kongresmen Peter Russo (obecnie do obejrzenia także w Wirusie del Toro). Widać także, na co poszło 100 mln dolarów budżetu, bo technicznie House of Cards to majstersztyk – od klimatycznej muzyki po pracę kamery, przywodzącą na myśl inne produkcje Finchera.
Zobacz również: Netflix odpowiada na brak Emmy dla "House of Cards"
W sumie otrzymujemy więc serial zasługujący na wszelkie epitety, którymi go określano: wybitny, hipnotyczny, zachwycający, rewolucyjny, szokujący, klimatyczny. Szkoda, że na wydanie DVD czekaliśmy aż tyle, jakość wynagradza jednak opóźnienie. House of Cards to współczesny klasyk – dobrze, że trafił i do Polski.
Wydanie DVD |
Twórca: Beau Willimon |
Język: angielski, polski, rosyjski |
Napisy: polskie, angielskie, arabskie, portugalskie, hindi, hebrajskie, tureckie |
Obraz: 16:9 |
Wydawca: Imperial-Cinepix |