Szósty odcinek Jak poznałam twojego ojca rozpoczął się od tezy Sophie z 2050 roku, że początki związków są świetne. Zwróciła też uwagę, że każdy ma swoją przeszłość, przed którą trudno uciec w czasach zdominowanych przez media społecznościowe. I brzmiało to bardzo prawdziwie, dlatego po raz pierwszy widzowie mogli się poczuć zaintrygowani, ponieważ to temat, z którym każdy mógł się utożsamiać. Wystarczyło tylko wykorzystać jego potencjał i dostarczyć kilku dobrych żartów. Jednak twórcy poszli trochę inną ścieżką - skupili się bardziej na rozwoju bohaterów, ich uczuciach i życiowych problemach, podchodząc do historii na poważnie. Na szczęście nie zabrakło w tym wszystkim też humoru. Sophie i Drew wybrali się wraz z Sidem i Hannah na wspólny weekend, żeby sprawdzić miejsce, w którym mogliby zorganizować wesele. Niespodziewanie zostało wspomniane imię byłej dziewczyny Drew, którą znali narzeczeni. I tu rozpoczęła się seria dowcipów, bo Sophie zaczęła mieć obsesje na punkcie Stacey, którą znalazła z pomocą Val na Instagramie. Odkryła, że Drew powtarza z nią wszystkie aktywności w tych samych miejscach, w których był ze swoją byłą, co było zabawne. Nawet Hilary Duff bardzo dobrze sobie radziła w tej komediowej części odcinka. Ale najlepsza część tego wątku nastąpiła, gdy Sophie przypadkowo wysłała wiadomość do Stacey, używając smartfona Drew. Spanikowana uciekła do holu, gdzie spotkała Sida, który podzielił się z nią radą na temat związków. Sytuacja wciąż bawiła, ale ten życiowy aspekt ich rozmowy sprawił, że ta historia naprawdę angażowała pod względem emocjonalnym. Rozumieliśmy obawy Sophie, która była po raz pierwszy w dłużej trwającym związku i nie chciała popsuć relacji z Drew. Choć do tej pory narzekałam na postać Sida, to po ich wspólnej scenie urósł w moich oczach, zyskując wiele sympatii. Ostatecznie Sophie przyznała się do błędu, wyznając całą prawdę za namową przyjaciela. I jej chłopak przyjął jej wyjaśnienia ze zrozumieniem. Sam wyznał, że przez ciągłe pozowanie do zdjęć rozstał się ze Stacey, co rozszerzyło tezę o szkodliwości technologii i mediów społecznościowych w romantycznych relacjach. To podkreśliło jej prawdziwość i było też świetną puentą.
fot. Hulu
+5 więcej
Sid również nabroił w swoim związku. Hannah zrobiła mu słuszną awanturę o to, że nie skonsultował z nią swojej spontanicznej decyzji o zakupie baru, co spowodowało ich rozłąkę. Mężczyzna przyznał jej rację, ale tak naprawdę ciekawsza historia kryła się za tym wyborem. Może nie była zbyt zawiła, ale jednak jego chęć zrobienia czegoś w końcu dla siebie, a nie żeby wszystkim (głównie ojcu) dogadzać, chwytała za serce. Poza tym Suraj Sharma dobrze zagrał, dzięki czemu jego motywacja była uzasadniona. Twórcy nie zapomnieli też wtrącić w to kilku niezłych żartów. Natomiast niepokoi, że Hannah okazuje się dość irytującą bohaterką. Rzadko się pojawia w serialu, ale zupełnie nie wzbudza sympatii, a do tego nie bawi. To może być problem, jeśli twórcy mają zamiar dłużej ciągnąć ten romansowy wątek, który się nie sprawdza. W tym odcinku poznaliśmy nieco lepiej Sida, Sophie i Drew, ale prawdziwy przełom nastąpił w związku Charliego i Valentiny. Podczas wspólnego wieczoru w gronie przyjaciół wyszło na jaw, że Brytyjczyk nie pierwszy raz wyjechał za kobietą na drugi koniec świata. Z pozoru obojętna Val, która przechwalała się romansami z wieloma facetami, poczuła zazdrość i oburzenie, że jest kolejną kobietą z jego wzoru zachowań. Ostatecznie bohaterowie wyznali sobie miłość. Ten wątek został poprowadzony bardzo schematycznie. Nie wspominając, że między tą dwójką nie odczuwa się prawdziwego uczucia. Ale przynajmniej wiemy już, na czym stoimy w ich miłosnej historii, bo jak dotąd trudno było to określić.  Natomiast twórcy wymyślili bardzo fajną drogę doprowadzenia do tej konfrontacji. Najpierw paszport Charliego trafił do Sida, który chciał wypełnić dokumenty o jego zatrudnieniu. Potem okazało się, że bohater dużo podróżował, co doprowadziło do podejrzeń i stało się później źródłem kłótni. Było to kreatywne i przemyślane. Dzięki Donaldowi Diego, który napisał scenariusz do tego odcinka i jest też współproducentem wykonawczym serialu, ten odcinek wzniósł się na wyższy poziom pod względem fabularnym i humorystycznym. Szkoda tylko, że po macoszemu potraktował wątek Jessego i Ellen. Oboje romansowali z Mią, co prowadziło do przewidywalnych dowcipów, które tylko troszeczkę śmieszyły. Przynajmniej Margo Harshman była niezła, a jej bohaterka też spowodowała sporo zamieszania podczas imprezy. Natomiast lepiej w swoim gościnnym występie wypadł Matt Letscher, jako Grant Rose, czyli właściciel miejsca, w którym Sid i Hannah, chcieli zorganizować wesele. Jego wątek przyniósł kilka żartów i wpłynął na relację narzeczonych. Szósty odcinek How I Met Your Father w końcu mógł się podobać. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Wątki pozwalały lepiej poznać bohaterów, którzy musieli stawić czoła swoim problemom i kryzysom w związkach. A do tego ograniczono do minimum sceny z Sophie z przyszłości. Tylko humor pozostał na swoim średniawym poziomie, ale ciekawa i angażująca historia to zamaskowała. To był najlepszy epizod tego sezonu, ale i tak nie powalał na kolana. Mimo to życzmy sobie, żeby pojawiło się takich więcej, bo może się okazać, że serial zacznie dostarczać regularnie dobrej rozrywki, jakiej od niego oczekiwaliśmy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj