Major Henryk Dobrzański - słynny pierwszy polski partyzant, dowódca oddziału podczas wojny obronnej 1939 r., który nie złożył broni i wspólnie z grupą żołnierzy walczył z Niemcami aż do wiosny 1940 r. Postać wręcz symboliczna, utrwalona w głośnym filmie z 1973 r. Najwyższy czas znowu o nim przypomnieć i świetnie, że wziął się za to Jacek Komuda - pisarz i historyk, który specjalizował się dotąd w opowieściach o polskich sarmatach, czasem na pograniczu fantastyki. Komuda świetnie zna się na koniach, a przecież oddział Hubala wywodził się z ułanów. Słowem: to naprawdę właściwy pisarz na właściwym miejscu. Pisarz bardzo skrupulatnie pilnujący faktów, miejsc, okoliczności i obyczajów wówczas panujących. Pisarz, który nie ulega modom, nie pisze tak naprawdę współczesnej powieści w lekkim historycznym kostiumie, a stara się oddać z maksymalną wiernością tamte czasy i tamtych ludzi.
Hubal to powieść niecienka (co można zauważyć już po pierwszym wzięciu jej w dłonie), a równocześnie opowiadająca o wydarzeniach rozgrywających podczas niespełna jednego roku wojny. Zaczyna się we wrześniu 1939 r. w samym środku niemieckiej agresji, w dniach, gdy major (czy właściwie już były major, bo nie w służbie czynnej) Dobrzański usiłuje zaciągnąć się do wojska, by walczyć w obronie kraju. I nie ma łatwo, bo z jednej strony major to poważny przecież stopień, wymagający poważnego stanowiska, a z drugiej opinia o Dobrzańskim nie jest najlepsza. To świetny ułan, waleczny żołnierz, ale niespecjalnie nadający się do czasów pokoju. A przecież w Polsce przez kilkanaście lat nie było żadnej wojny, więc takie rogate dusze jak on nudziły się i rozrabiały. W efekcie wiosną 1939 r. został oficjalnie zwolniony ze służby i teraz szukał jednostki, która go przyjmie. Na szczęście w końcu znalazł.
Cała reszta tej powieści (poza może jednym wątkiem pewnego konia) to po prostu literacki zapis faktów – dzień po dniu, tydzień po tygodniu, fascynująca opowieść o autentycznych żołnierzach, którzy stają się partyzantami, o Polakach, którzy próbują odnaleźć się w innej rzeczywistości, o społeczeństwie jakże odmiennym od naszego, o zasadach i honorze, który dziś wydaje nam się mocno anachroniczny, ale tak to właśnie wtedy wyglądało. Największą zaletą książki Komudy jest uczciwość. Tu nie ma miejsca na posągowych herosów. To byli ludzie – odważni, z zasadami, ale równocześnie popełniający błędy, może z naszej współczesnej perspektywy momentami wręcz okrutni i bezwzględni, ale ludzie z krwi i kości. Niewiele można takich powieści dziś przeczytać. Tym bardziej polecam.