II koncert na wiolonczelę i orkiestrę to przede wszystkim film krótkometrażowy realizowany przez Macieja Stuhra wraz z jego studentami. To punkt wyjścia do zastosowania troszkę innej oceny, bo obserwujemy niedoświadczoną ekipę, która dopiero zaznajamia się z pracą kamerą. Siłą rzeczy nie można oceniać tego pod takim samym kątem, jak filmów zrealizowanych przez profesjonalną ekipę. Zaskoczeniem jest fakt, że Maciej Stuhr przede wszystkim zrealizował... film niemy. Gdy to pierwsze wrażenie mija, zaczynamy odbierać go zupełnie inaczej i angażować się w opowieść na innym poziomie. Cała forma jest bowiem bardzo niekonwencjonalna, bo wszystko jest dopasowane pod koncert na wiolonczelę i orkiestrę Pawła Mykietyna. Dlatego też historia opowiadana jest stricte wizualnie: obrazami, które musiały spełniać większą rolę niż w produkcji opartej na dialogach. Każdy kadr musiał mówić więcej i być czytelny, by przekaz historii do widza trafiał. Dlatego II koncert na wiolonczelę i orkiestrę  wymaga kompletnej zmiany nastawienia i odbioru. Bardziej wizualnego, niż skupiającego się na treści. W tym nietypowym pomyśle jest metoda, która działa.
fot. materiały prasowe
+3 więcej
Kluczem okazuje się fenomenalna muzyka Pawła Mykietyna, która oddziałuje na emocje. To właśnie kolejny etap odbioru II koncertu na wiolonczelę i orkiestrę, bo w jakimś stopniu nie chłoniemy go głową, ale sercem. I jeśli do kogoś trafi muzyka, to w połączeniu z prezentowaną historią stanie się kluczem do poczucia, że to coś, rzekłbym, poruszającego. Zaś sama fabuła oparta jest na prawdziwej historii sprawy bez precedensu opisanej w reportażu Małgorzaty Smolak. Dotyczyła ona Andrzeja Grzeli, którego bliscy chcieli ubezwłasnowolnić, bo po udarze stał się więźniem własnego ciała i nie było z nim kontaktu. Tak zwane cyberoko zmieniło sytuację i okazuje się, że choć nie może się ruszać ani mówić, jest w pełni świadomy i chce żyć. Opowieść o człowieku, którego życie zmienia się z dnia na dzień, a jego żona staje się kimś, kogo się boi i kto nie traktuje go po ludzku, to idealny temat na dobry film. Stuhr solidnie wykorzystuje niekonwencjonalną muzyczno-wizualną formę, by pokazać tę opowieść w dobrym tempie, w trochę teledyskowym stylu, ale z odpowiednimi emocjonalny akcentami. Gdzieś jednak nie do końca działa jego zakończenie, które wydaje się pozbawione puenty i jakiejś kropki nad i, która zapadłaby w pamięć i dała bardziej myślenia. To bezapelacyjnie minus. Sam film wydaje się dobrym materiałem edukacyjnym, pokazującym sytuację osób, które choć nie komunikują się werbalnie, nadal żyją, czują i mają cele do osiągnięcia. To zdecydowany atut i być może nawet przyszłość II koncertu na wiolonczelę i orkiestrę, który pozwoli mu na długie życie właśnie w formie szkoleniowego filmu pokazywanego choćby w placówkach medycznych. Widać, że Stuhr ma ciekawe pomysły i dobrą rękę. Nie jest idealnie, ale jego reżyserski rozwój wydaje się dostrzegalny na przestrzeni tych kilku produkcji. Ciekawa pozycja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj