Fabularnie jest coraz gorzej w Empire. Każdy kolejny wątek jest tak mocno osadzony w stylistyce opery mydlanej lub telenoweli, że aż boli. Trudno powiedzieć cokolwiek dobrego o jakimkolwiek wątku. Najgorzej wypada życie miłosne Jamala, czyli jego trójkąt z dwoma mężczyznami, który przerodził się w niepotrzebny, wymuszony dramat niemający tak naprawdę ani sensu, ani znaczenia fabularnego. To nie jest to samo, jak jego problemy po zamachu, bo to było ważne dla rozwoju postaci. A tu mamy po prostu romans – mdły, nudny i wprowadzony na siłę. Zresztą to samo można powiedzieć o wątku Andre i jego interesów czy kolejnych banalnych konfliktów z Luciousem. Nic, kompletnie nic nie ma w tej historii, co wychodziłoby ponad tę otoczkę. Zresztą sam wątek Cookie to kolejna wariacja  trójkąta miłosnego z Angelo i Luciousem na czele. Dramatyczna telenowelowata muzyka w tle, Angelo patrzący groźnie na Luciousa ze wzajemnością. Trudno to zaakceptować, przyjąć jako coś emocjonującego, gdy z każdą minutą wszystko staje się coraz bardziej kiczowate. Najgorsze, że Cookie zatraciła kompletnie swój pazur, którym zachwycała w pierwszym sezonie. Teraz jest jakaś nudna, bez ikry i pomysłu. Taraji P. Henson nadal jest atutem serialu, ale jej bohaterka cofnęła się w rozwoju, nie jest nawet tą ciekawą postacią, jaką poznaliśmy na początku. Można by pomyśleć, że po takim czasie Hakeem powinien w końcu zmądrzeć, dojrzeć i zmienić się. Fakt, że zrobił dziecko żonie swojego ojca, co samo w sobie jedynie potwierdza moje słowa o operze mydlanej, nie ma za bardzo wpływu  na niego. W 11 odcinku pokazuje oblicze troskliwego ojca, który chce przedstawić córeczkę swojej dziewczynie, Tianie, a już w 12 odcinku jest znowu nierozgarniętym dzieciakiem na imprezie, który udaje gangsta rapera, by jeszcze później po całonocnej balandze odbierać córkę, jakby w ogóle nie pił. Absurdy poganiają absurdy i to zaczyna boleć, bo trudno czerpać przyjemność z tego serialu. Niby najciekawszym wątkiem powinny być działania Aniki w kwestii Tariqa. Kryminalny motyw w serialu zawsze dawał radę, ale na razie trudno cokolwiek powiedzieć. Niby plan dobry, a Anika może w końcu zrobić coś sensownego, bo ostatnio za bardzo nie widać pomysłu na tę postać, ale z drugiej strony znowu dostajemy telenowele w zamiarze zabójstwa Aniki przez matkę Luciousa. Problem mam jednak najbardziej z muzyką. Zawsze była ona kluczem do sukcesu Empire. Jak dziś wspomnę pierwszy sezon, każdy utwór był ważny, nieprzypadkowy i miał kluczowe znaczenie fabularne. I nie mówiąc już o tym, że ich realizacja często była tak genialna, że ciary do teraz można odczuwać podczas słuchania. Były w tym emocje, serce. Teraz to wszystko sprawia wrażenie przypadkowego, robionego po łebkach bez geniuszu, serca czy pomysłu. Takim niezłym przypomnieniem tego, jak dobrze to grało, jest próba Jamala z koleżanką graną przez Rumer Willis. Jest w tym muzyczny klimat, jakiego możemy oczekiwać. Potencjał występu na urodzinach Hakeema został szybko zmarnowany niepotrzebny dramatem, który osłabił jego przekaz. A poza tym? Muzyka nie istnieje w tym serialu. W tym sezonie ona została zepchnięta w tło, nie miała już żadnego fabularnego znaczenia. Rozumiem i szanuję konwencję, jaką sobie wybrali twórcy Empire, ale trzeci sezon to jak na razie najgorsza seria. Z każdym odcinkiem utwierdzam się w przekonaniu, że coś złego stało się za kulisami tej produkcji. Straciła ona wszystkie swoje zalety, serce i geniusz, który nadawał klimatu, uroku i emocji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj