"Impersonalni" ("Person of Interest") nieco narazili się widzom w pierwszej części 4. sezonu, gdy okazało się, że zagrożenie ze strony złowrogiej sztucznej inteligencji nie jest tak duże, jak mogliśmy początkowo oczekiwać. Najnowszy odcinek jednak satysfakcjonująco wyjaśnia, dlaczego scenarzyści zdecydowali się na taki zabieg. Samarytanin nie był agresywniejszy w swoich poczynaniach, gdyż był ciekawy, jak jego rywal zaadaptuje się do nowego porządku i czy zda sobie sprawę, że jest tworem podrzędnym. Ten kompleks wyższości był zapewne także związany ze zwyczajnym poczuciem szacunku dla oryginalnego systemu. Wszystko jednak zmierza do tego, że czas détente dobiegł końca, a zimna wojna pomiędzy maszynami zamieni się w krwawą jatkę.
Gdy spojrzymy na tę serię przez pryzmat wszystkich wyemitowanych odcinków, zdamy sobie sprawę, że został on bardzo dobrze rozplanowany. W poprzednim odcinku ważne rozstrzygnięcia zapadły w wątku rywalizacji Dominika z Eliasem. Panowie szykują się do walki na śmierć i życie o władzę w Nowym Jorku. Recenzowany epizod świetnie zaś wprowadził nas w rychłą batalię pomiędzy Team Machine a Team Samaritan. Scenarzyści umiejętnie budowali napięcie w początkowych 10 odsłonach i rozpoczną drugą część sezonu od mocnego uderzenia. „The Cold War” zapoczątkowało bowiem motyw, który dobrze znamy z poprzedniego roku – kolejną, niezwykle emocjonująco zapowiadającą się trylogię odcinków. Rok temu pożegnaliśmy w takowej Joss Carter. Czy któregoś z protagonistów czeka teraz podobny los?
[video-browser playlist="636497" suggest=""]
Dosłownie wszystko wskazuje na to, że Reese i spółka są bez szans w pojedynku z Samarytaninem. Ten udowodnił, że panuje nad całą infrastrukturą Nowego Jorku, a jego mieszkańcy są dla niego jak zwykłe marionetki, którymi manipuluje z łatwością. Potrafi jednego dnia zbudować metropolię marzeń, pełną harmonii i spokoju, by następnego zaprowadzić w niej totalny chaos. Jak wygrać z tak potężną siłą?
Być może to Greer doprowadzi do upadku systemu, chcąc za wszelką cenę dokończyć swoją 40-letnią krucjatę stworzenia wokół siebie świata przewidywalnego, bez granic i rządzonego twardą ręką. Nareszcie twórcy uraczyli nas retrospekcjami, które przybliżają nieco motywacje tego bohatera oraz jego obsesję na punkcie wszechobecnego porządku i kontroli. Nie możemy także zapominać o tym, co powiedział Finch. Maszyna nie jest i nigdy nie będzie człowiekiem! Nawet myśląc, że robi coś koniecznego, pożytecznego i dla dobra ogółu, może doprowadzić do wielkiej katastrofy.
Czytaj również: Hollywood a Korea Północna
"Impersonalni" stają z każdym kolejnym odcinkiem 4. sezonu serialem coraz lepszym. Jego druga połówka zapowiada się rewelacyjnie i rozpocznie się tuż po Nowym Roku od prawdziwego trzęsienia ziemi. Czekamy z niecierpliwością.