W ostatnich minutach ostatniego odcinka pierwszego sezonu zostawiliśmy Patty i Boba w momencie, gdy wrzucili zwłoki Christiana, wraz z samochodem, do jeziora. Teraz odkrywamy, że… ani samochód, ani zwłoki nie chciały zatonąć. Co gorsza, Patty przyznaje, że być może zabiła Stellę Rose – byłą kochankę Boba, a teraz jego największego wroga. Choć patrząc na jego życie rodzinno-uczuciowe... Czy Bob nie jest tak naprawdę wrogiem samego siebie? Cały opis brzmi może złowieszczo, ale to w końcu Insatiable – tam niczego nie można brać na poważnie. Dlatego ci, szukający w tym serialu sensu czy logiki, szybko się załamią – tu jedynym prawem jest prawo absurdu. Dlatego w sumie nie dziwiłam się, widząc, jak w niektórych recenzjach pisano, że ten sezon był zupełnie niepotrzebny. Bo nie jest, tak samo jak cały serial. I co gorsza, dobry widzu: on nawet nie udaje, że chce być jakkolwiek potrzebny. Jeśli uważasz, że Riverdale jest bez sensu, to wyobraź sobie Riverdale, ale specjalnie robione w sposób, by było bez sensu. Ten serial ma na celu przeskoczenie swojego rekina. I robi to fenomenalnie dobrze. Choć już nie bawi i nie zaskakuje jak wcześniej (w końcu poznaliśmy już wszystkich bohaterów, więc powiedzmy, mamy całkiem odkryte karty), to nie oznacza, że drugi sezon jest gorszy. Nie, scenarzyści rzucają nas tylko w coraz większy absurd, bawiąc się wątkami na przemian. Myśleliście, że sprawa ze zwłokami Christiana będzie dużym problemem? Bam, nie ma! To, że Magnolia przypomni sobie, co się działo, zniszczy życie Patty? Nie, w żadnym razie. A Bob Barnard i Coralee będą się nienawidzić? Wręcz przeciwnie, poznajcie nowe dwie największe psiapsióły. I dzięki temu możemy wybaczyć serialowi pewne głupoty takie jak wielka zawiść Reginy do Boba A od dzieciaka, mimo że wcześniej nic  o tym nie mówiono. To w końcu Insatiable, czego więc się spodziewać? Jednak nie wszystkie takie elementy dobrze działały. Widać, ze po jednym sezonie na niektóre osoby zabrakło już wątków i szybko się ich pozbyto. Dlatego Choi z co prawda drugoplanowej, ale ważnej postaci, szybko znika z naszych ekranów? Tam samo Dee, która wydaje się być wywalona z byle powodu. A szkoda, bo jej niechęć do Patty dawała dużo komizmu do każdego odcinka. Słabo również wypadła zmiana aktora, który grał Gordy’ego Greera. W wersji Williama Baldwina z poprzedniego sezonu, to był naprawdę niesympatyczny, obrzydliwy typ, od którego czuć było zagrożenie. To była jedna z najmroczniejszych historii Insatiable i Baldwin, jako ten mroczny ton, dobrze sobie poradził. Jednak teraz (pewnie  z powodu konfliktu terminarzy) wymieniono go na innego aktora, który, szczerze mówiąc, bardziej przypominał złoczyńcę z bajki dla dzieci niż gościa wykorzystującego nieletnie. Również sprawy miłosne w trójkącie Patty-Brick-Magnolia wydawały mi się zbyt potraktowane po macoszemu, choć rozumiem, że w mrocznej drodze Patty ktoś taki jak Brick nie mógł jej towarzyszyć. Szkoda tylko, że zapomniano, dlaczego Brick w zeszłym sezonie wolał być z Patty, a nie z Magnolią. Jednak są również zalety i one jednak przeważają. Po pierwsze, przyjaźń Coralee i Boba B, choć żałuję, że nie próbowano  wejść w ten temat głębiej, mimo wielu wskazówek. Czy Bob B naprawdę jest gejem czy sam siebie szufladkuje dla poczucia bezpieczeństwa? To poważny temat, jednak jego relacja  z Coralee skupiona na wzajemnej opiece czy wykrzykiwanie przez niego miłosnych wyznań, gdy oboje chcieli spowodować zazdrość u Boba… Cóż, miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się bez przyczyny i tu się trochę zawiodłam. Czy trzeci sezon odpowie mi na to pytanie? Obawiam się, że nawet jeśli, to będzie to bardzo pokręcone. Z plusów, dobrze, że poznaliśmy więcej historii o Reginie i jej córce, a także o tym, jak naprawdę wyglądała ta „adopcja”. Podobało mi się również pojawienie azjatyckiej rodziny Dixie, a także zwrócenie uwagi na problemy Azjatów w Ameryce. Tak, ten serial robi to w sposób dowcipny i absurdalny, ale dobrze, że takie uwagi są rzucane przez postaci. Mówiąc już o poważnych problemach, to serial długo cierpiał na kontrowersje, jak źle ukazywał problemy z odżywianiem. I od pierwszego sezonu nie mogłam się z tym zgodzić, a w tym, jeszcze bardziej. Każdy odcinek pokazuje, jak to, że Patty chciałaby, aby jej zmiana zewnętrzna łączyła się z wewnętrzną i jak bardzo te kilogramy nic nie znaczą. To ukazanie, jakim uzależnieniem jest dla niej jedzenie jest ciekawe i nowatorskie. W końcu nie mówimy o alkoholu, narkotykach czy innych używkach tylko o samym mechanizmie. I cieszę się, że mimo tego, jaki ten serial jest absurdalny, to tutaj jednak zachowuje odpowiednią uwagę i ostrożność przy tym temacie. Drugi sezon Insatiable to następny moment, w którym zupełnie nie wiedziałam, jak ten sezon się skończy. I dlatego tak uwielbiam ten serial. To, że Bob trafił do więzienia zamiast Reginy, a Patty zaakceptowała swoje mordercze instynkty otwiera zupełnie nowe rejony dla tego serialu. Frankenstein stworzył swojego potwora – pytanie tylko, co teraz?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj