Mały Juan, mieszkający w Madrycie, co wieczór, gdy tylko zapadnie zmrok, nawiedzany jest przez tajemniczego intruza bez twarzy. Jego matka, Luisa, stara się mu pomóc, ale nie bardzo wie jak, ponieważ sądzi, że zakapturzony mężczyzna, to jedynie wytwór wyobraźni jej syna pojawiający się w jego sennych koszmarach. Mia z kolei ma 12 lat i mieszka wraz z rodzicami w Londynie. Pewnego dnia odnajduje w dziupli drzewa starą kartkę, na której spisano dziwną opowieść o potworze zwanym Pusta Twarz. Dziewczynka postanawia wykorzystać znalezisko w swojej pracy domowej, a następnie odczytać je przed całą klasą. Niedługo po tym wydarzeniu, Mia także zaczyna wyczuwać nocą obecność nieproszonego gościa. Czy te dwie rodziny, oddalone od siebie o tysiące kilometrów, faktycznie dręczone są przez mroczne istoty, czy też może Pusta Twarz jest jedynie wytworem niezwykle bujnej wyobraźni dzieci?


©2012 TiM Film Studio.

Miłośnicy bardziej ciężkiego kina Juana Carlosa Fresnadillo powinni kojarzyć z dwóch filmów, "Intacto" i "28 tygodni później". Znając więc jego poprzednie dokonania, po "Intruzach" można było spodziewać się obrazu co najmniej dobrego. Tak też jest w istocie, i najnowszy film Hiszpana z pewnością mu hańby nie przynosi, dostarczając widzom intrygującej historii, gęstego klimatu i solidnego aktorstwa.

Fresnadillo w "Intruzach" zmierzył się z ciekawym tematem dziecięcych leków, które mogą odcisnąć piętno na późniejsze dorosłe życie. Obserwujemy świat z perspektywy dziecka, dla którego nocą każdy, nawet najzwyklejszy przedmiot codziennego użytku, może przybrać przerażającą formę. Reżyser zgrabnie lawiruje pomiędzy rzeczywistością, a światem fantazji, co chwila zwodząc widza i nie dając mu poznać, czy to, czego właśnie jest świadkiem dzieje się naprawdę, czy też może rozgrywa jedynie w głowach bohaterów. Szkoda jedynie, że samo zakończenie, choć całkiem ciekawe, ostatecznie rozwiewa wszelkie wątpliwości, pozostawiając jedną tylko możliwą interpretację wydarzeń.


©2012 TiM Film Studio.

Aktorsko oczywiście prym wiedzie świetny Clive Owen, wcielający się w kochającego ojca i męża, który musi zmagać się z intruzem, prześladującym jego córkę w ich własnym domu. Jest ciepłym, wrażliwym mężczyzną, dla którego rodzina stanowi największą wartość, jednak w kryzysowej sytuacji jest w stanie okazać prawdziwą determinację i wolę walki, byleby tylko ocalić to, na czym najbardziej mu zależy. Bardzo pozytywnie moim zdaniem wypadł również Izán Corchero wcielający się małego Juana. Doskonale oddał emocje dziecka notorycznie dręczonego koszmarami. Niepewność, przerażenie, a z czasem nawet swego rodzaju wycofanie i zamknięcie w sobie zostały naprawdę wiarygodnie odegrane. Wcale nie gorzej radzą sobie pozostali aktorzy w osobach Carice van Houten jako matka Mii, Pilar López de Ayala będąca z kolei matką Juana, czy też Daniel Brühl odgrywający postać ojca Antonio, księdza, u którego pomocy szuka Luisa. Jedyne zastrzeżenie mam do Elli Purnell, czyli ekranowej Mii. Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, ale dziewczyna za nic nie potrafiła pokazać targających nią emocji i z jej twarzy nie znikał dziwny grymas przypominający uśmiech, nawet w sytuacji, gdy była sama w ciemnym pokoju, a gdzieś obok słyszeć się dało niepokojące dźwięki. O ile pozostali aktorzy wczuli się w soje postacie, tak Purnell miała z tym wyraźne problemy.

Nieźle wypadły natomiast zdjęcia, które są mroczne i niepokojące. Dzięki odpowiednim ujęciom i zastosowaniu pewnych trików skutecznie budują klimat i wzmagają napięcie, co w połączeniu z odpowiednią muzyka, ale i chwilami absolutną ciszą, potrafi wywołać ciarki na plecach. Nie najgorzej prezentują się także efekty specjalne, szczególnie zakapturzona Pusta Twarz. Zresztą już sam pomysł na uczynienie manifestacją dziecięcych lęków postać pozbawioną twarzy jest całkiem świeży i intrygujący, a w połączeniu z naprawdę niezłym wykonaniem może budzić grozę.


©2012 TiM Film Studio.

TiM Film Studio dla wszystkich miłośników filmowej grozy przygotował całkiem ciekawe wydanie "Intruzów". Płytka, poza samym filmem, obfituje w sporą liczbę niczego sobie dodatków, wśród których znajdziemy sceny usunięte, krótki materiał filmowy dotyczący miast, w których rozgrywa się akcja, materiał o osobie reżysera i jego koncepcji "Intruzów" oraz dodatek zatytułowany "Kim jest zjawa bez twarzy?", którego tytuł mówi sam za siebie. Wisienką na torcie jest jednak blisko dwudziestominutowy "Making of", z którego można dowiedzieć się naprawdę wielu ciekawych rzeczy i od kuchni zobaczyć pracę speców od efektów specjalnych. Pod względem czysto technicznym wydanie oferuje anamorficzny obraz 16:9 i dźwięk w DD 5.1, gdzie do wyboru mamy lektora lub napisy. Opakowanie zaś to standardowy amaray.

"Intruzi" to ciekawy thriller psychologiczny poruszający problematykę dziecięcych lęków i radzenia sobie z nimi. Choć ostatecznie reżyser nieco popsuł efekt, decydując się na zbyt jednoznaczne wyjaśnienie ekranowych wydarzeń, to filmem i tak warto się zainteresować z uwagi na wspaniałą mroczną atmosferę, dobre aktorstwo i niegłupi pomysł. Warto wspomnieć, iż obraz ten nosi znamiona filmów z gatunku home invasion, co dla wielbicieli tego typu produkcji może być argumentem przemawiającym na korzyść "Intruzów". Szczerze polecam, tym bardziej, że każdy z nas wciąż nosi w sobie drobny lęk przed ciemnością i tym, co może się w niej czaić.

Ocena: 8/10


To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj