Od początku odcinka w oczy rzuca się całkowita zmiana dotychczasowego otoczenia. Wraz z piątym epizodem akcja serialu przenosi się do emanującego chłodem Budapesztu. Wygląda na to, że przynajmniej przez kilka następnych tygodni będziemy raczeni surowym i wyblakłym europejskim klimatem. Ciągłe zmiany lokalizacji to jeden z tych aspektów, który zawsze wyróżniał Strike Back na tle innych telewizyjnych produkcji. Stolica Węgier prezentuje się naprawdę pięknie i jest interesującą odmianą w porównaniu z upalnym Libanem i Kolumbią.
Wizualnie jest więc jak zwykle nienagannie, ale fabularnie serial trochę kuleje. Irlandzka Armia Republikańska miesza się w całą operację poszukiwań szefa terrorystycznej organizacji planującej atak zapewne gdzieś na starym kontynencie. Zabójczyni Rachel Dalton przejmuje rolę tymczasowego czarnego charakteru, którą w odcinkach trzecim i czwartym pełnił Dugaray Scott. Nie wróżę jej więc długiego żywotu. W każdym razie śmierć bohaterki, w którą wcielała się Rhona Mitra, niewątpliwie zaszkodziła serialowi, który pozbywając się swojej najbardziej kompleksowej postaci automatycznie przyjął również dość prosty, żeby nie powiedzieć płytki, tryb opowiadania historii.
[video-browser playlist="635231" suggest=""]Najbardziej rażą utarte klisze, które chyba do znudzenia będą jeszcze wielokrotnie pojawiać się w tego typu produkcjach. Mam tu na myśli choćby biurokratyczne i polityczne gierki wprowadzane w życie sekundy przed prawdziwym przełomem w śledztwie. Natomiast zagrywkę z wymuszoną przerwą na toaletę groźnej terrorystki oglądałem z niemałym zażenowaniem. Jeśli dodamy do tego, że intrygujący i nieobliczalny Leo Kamali pojawia się w tym odcinku tylko na kilka sekund, pozostaje nam tylko cieszyć oko jak zwykle efektownymi strzelaninami i wybuchami. Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowe otępienie i Strike Back wróci na właściwą drogę fabularnych zawiłości w kolejnych odcinkach.
Nie będę jeszcze rokował, jak wypadną wątki, które do tej pory jawiły się jako dość typowe zapychacze. Dam jednak kredyt zaufania ekipie scenarzystów, bo nieraz udowodnili, że potrafią stworzyć coś emocjonującego z pozoru z niczego. Trudno jednak wierzyć w to, że kierowana rządzą zemsty rosyjska mafia sprawi jakąś krzywdę głównym bohaterom, choć niewątpliwie może nieźle namieszać. Zobaczymy również, jak rozwinie się wątek tajemniczej przypadłości Stonebridge’a i skrojonych przez Scotta diamentów, które zapewne staną się w pewnym momencie całkiem przydatną kartą przetargową. Chciałoby się, aby te wszystkie elementy układanki wraz z końcem sezonu ułożyły się w sposób zapierający dech w piersiach oraz żeby ten sezon był czymś więcej niż kolejną zwyczajną krucjatą w celu zlikwidowania jednego kolesia zabunkrowanego w jaskini czy innej "króliczej norze".
Strike Back to nadal bardzo sprawnie zrealizowany serial akcji, który dostarcza sporej dawki rozrywki. Ja oczekuje jednak od niego nieco więcej wrażeń. Produkcja Cinemax udowodniła bowiem na początku tej serii, iż stać ją na przedstawienie dojrzałej i złożonej historii, która nie bazuje jedynie na scenach nagości i ciągłej wymianie ognia. Oby kolejne epizody utwierdziły mnie w tym przekonaniu.