"iZombie" podtrzymuje dobrą passę, prezentując ciekawą sprawę tygodnia. Produkcja powoli zaczyna przypominać mi "Mentalistę", który udanie łączył proceduralny charakter serialu z wątkiem głównym.
Duża w tym zasługa ciekawych spraw tygodnia i niesamowitych umiejętności głównej bohaterki. Fakt, że jej zdolności są zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, dodaje atrakcyjności całej produkcji. Dotychczas twórcy "
iZombie" wykorzystywali ten motyw bezbłędnie - i tak jest również tym razem. Szczególnie że sprawa łączy się jak nigdy z owymi umiejętnościami. Liv wraz z Ravim orientują się, że ich ofiara jest tak naprawdę sprawcą morderstwa badanego przez detektywa Babinaux. Nie trzeba chyba opisywać, co się dzieje, gdy Liv zjada mózg socjopaty, zimnego, pozbawionego empatii płatnego mordercy? No właśnie. Motyw ten ograno doskonale, jak co tydzień zresztą. Liv dopiero uczy się być zombie, a możliwość przejmowania emocji innych sprawiają, że co tydzień mamy do czynienia z niemal inną bohaterką.
Wykorzystano to także do drugiego wątku, który pojawia się w odcinku. Po przedstawieniu widzowi antagonisty widz orientuje się, że bohaterka nie jest jedynym nieumarłym chodzącym po mieście. Oczywiście powoli poznajemy też motywacje Blaine'a, który chce nie tylko stworzyć własną armię zombie, ale jeszcze się na tym dorobić. Motyw dostarczania pożywienia dopiero co przemienionej kobiecie za stały dopływ gotówki jest jednocześnie tak mocno przyziemny, jak przerysowanie okrutny. W sam raz na komiksową, pulpową adaptację.
[video-browser playlist="678870" suggest=""]
Kolejny zombie, który dotychczas był znajomą Liv, i pokazanie jej w najgorszym, upadlającym stanie dają do zrozumienia, jak cienka granica dzieli bohaterkę od stania się bezmyślnym, chodzącym kawałkiem mięsa. Fakt, że Liv widzi to wszystko, będąc pod wpływem mózgu nowego "pacjenta" i jego bezwzględności, daje w efekcie ciekawy dysonans pomiędzy zrozumieniem drugiego zombie a pogardą dla ostatecznego stanu, do jakiego była znajoma Liv doszła. Tym samym twórcy zadają istotne pytanie: jaka jest granica pomiędzy człowieczeństwem a zezwierzęceniem? Chyba najlepsze scena w całym odcinku to ta, w której panna Moore ratuje Raviego, wchodząc w "tryb zombie". Jest krew, obłęd w oczach i coś, co później jest trudne do zaakceptowania przez samą bohaterkę - zabiła swoją przyjaciółkę oraz przedstawicielkę nowego gatunku, do którego przynależy. Pokazuje też to kolejny problem - w pewnym stanie bycie zombie jest nieodwracalne. Nawet kilka mózgów nie pomoże, świadomości nie zdoła się odzyskać.
Wymowna jest także scena, w której Liv sama decyduje się nie jeść mózgu, by móc racjonalnie myśleć i czuć, a naszyjnik oddać matce zmarłej przyjaciółki. Cieszy fakt, że bohaterka się rozwija, starając się prowadzić normalne, ludzkie życie.
Czytaj również: Stabilne „iZombie” i kolejny spadek „Agentów T.A.R.C.Z.Y.” we wtorek – wyniki oglądalności
"
iZombie" jest nadal przyjemną i lekką produkcją z ciekawymi sprawami tygodnia. Nie jest to serial idealny, gdyż brakuje tutaj wyrazistego drugiego planu. O ile jeszcze Ravi wprowadza element "nerdowski" i humorystyczny, to detektyw wciąż jest chodzącym stereotypem i toną klisz, a cała reszta jest niemal niewidoczna. Sytuację ratuje Blaine, który choć mocno przerysowany, pasuje jak ulał na czarny charakter sezonu. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z jedną z ciekawszych komiksowych adaptacji, która pozmieniała wiele z oryginału, ale oferuje solidną porcję rozrywki i pomysł na siebie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h