W większości przypadków pomysły na nową Liv ciągle mnie pozytywnie zaskakują. Twórcom nie brak kreatywności, by wyzwalać w Rose McIver nowe pokłady jej aktorskiego talentu. Ciągle nowa Liv w każdym kolejnym odcinku to recepta na brak monotonności serialu. To się cały czas sprawdza. Liv po mózgu ryzykanta jest szalona, nieprzewidywalna i podejmująca dziwaczne decyzje w różnych scenach (ten moment ze zszywaczem na czole...). Natomiast Liv po mózgu nerda od RPG to wspaniały układ w stronę popkultury. Nie tylko fajnie było zobaczyć grę bohaterów w Dungeones and Dragons (zabawnie jak Clive potem się wczuł!), to jeszcze Liv opowiadająca historie w stylu bajarza dodaje smaku opowieści. Oba wątki dzięki niej zyskują. Pomysł z wyśmianiem i delikatną parodią osób od programów robiących niewybredne żarty jest naprawdę kapitalny. Czuć, że trochę chcą pojechać satyrą i pokazać, że to co nas bawi na ekranie, nie zawsze może być takie piękne i zabawne za kulisami. Dobrze rozegrane, odpowiednio prowadzone, choć bez szczególnych niespodzianek. Satysfakcji dostarcza też sprawa morderstwa w klimacie RPG. Choć w tym przypadku mogli wykorzystać bardziej Raviego, bo wiemy, że to całkowicie jego bajka. Swego czasu narzekałem, że może powrót starego Blaine'a nie będzie dobrym pomysłem. Na razie jednak nie mogę narzekać. Jego przejęcie interesów i dążenie do rozwoju biznesu naprawdę dobrze wygląda w obu odcinkach. Szczególnie świetnie rozprawił się z ojcem. Choć jednocześnie wydaje się to zbyt proste, zbyt szybkie i być może trochę dające niedosyt, bo Robert Knepper znów nie jest odpowiednio wykorzystany w tym serialu. Cały zamysł z mózgami dającymi intensywniejsze wizje na razie wypada solidnie i dobrze łączy się z przewodnim wątkiem sezonu. Liczę jednak, że prowadzenie interesów przez Blaine'a nie zniweczy rozwoju postaci w związku z jego relacją z Peyton. To musi zaprocentować. W zasadzie główny wątek na razie wypada zaledwie solidnie. Bez większych fajerwerków czy emocji. W zasadzie to jest trochę przeciętnie. Misja Raviego pod przykrywką nieźle jest prowadzona, bo w końcu dowiadujemy się czegoś więcej o tej grupie. Jest ona niezorganizowana i nie stanowi racjonalnego zagrożenia. Ich działania są chaotyczne, co potwierdzają sceny z podwładnym Blaine'a. Lepiej to wygląda w związku z nowym szefem oddziałów państwa zombie. Jego bezwzględność wobec ludzi i wyrachowanie może być prawdziwym zagrożeniem w tym sezonie. Nie da się też ukryć, że zamach jest ukartowany. Nie zdziwiłbym się, jeśli przez niego. Relacja Liv z nowym chłopakiem może się podobać, bo ma to serce i jest ciekawsze niż jej mdły wątek z Majorem. Jest w tym trochę uroku i emocji, które sprawiają, że to ogląda się z zainteresowaniem. Nie jestem jednak przekonany do Majora szukającego nowej dziewczyny. Wydaje się to wątek niepotrzebny i wciśnięty na siłę. Koniec końców iZombie to nadal kawał dobrej rozrywki. Zabawnie, z urokiem, klimatem i postaciami, które chce się oglądać. Czekam jednak na większy rozwój głównej historii, której potrzebne jest rozruszanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj