Już od kilku odcinków twórcy idą po linii najmniejszego oporu przy budowaniu nowych osobowości głównej bohaterki. Zamiast z przewrotności, korzystają ze stereotypów. Zamiast z kreatywnych rozwiązań, z utartych schematów. To tak jakby scenarzyści, przed stworzeniem kolejnej postaci, przewertowali Wikipedię w celu odnalezienia cech charakterystycznych dla danej grupy społecznej. Idąc tym tropem, fanka RPG wypowiada się w stylu średniowiecznych rycerzy, nosi ubranie z tamtej epoki i kocha broń białą. Przedstawicielka hip hopowej subkultury natomiast to rymująca przy każdej okazji dziewoja, żywcem wyjęta z teledysku jednego z amerykańskich raperów. Obie postawy są tak mało finezyjne, że aż zęby bolą. Poziom parodii jest zatrważająco niski – licealiści na szkolnym przedstawieniu zapewne poradziliby sobie lepiej. Zamiast wejść głębiej w subkulturę larpowców i raperów,  by wyłapać niuanse, smaczki i pieprzne szczegóły, twórcy podeszli do tematu, zadaniowo – tak jakby chcieli odhaczyć kolejne wcielenie Olivii.  Szkoda, że tak się dzieje, bo przecież przemiany protagonistki to esencja serialu. Poza tym, w tych dwóch konkretnych przypadkach, scenarzyści mieli naprawdę wielkie pole do popisu. Do swojej pracy podeszli jednak zachowawczo, podobnie jak Rose McIver wcielająca się w naszą sympatyczną „zombiaczkę”. Tym razem aktorka nie popisała się finezją, przez co jej kreacje są dość bezbarwne i szybko wypadają z głowy. Olivia tym razem nie daje rady. Czy w związku z tym fabuła stanęła na wysokości zadania? Też nie do końca. Śledztwa prowadzą widzów z punktu A do punktu B, za rączkę i na dodatek dość leniwie. Nikt tu nie wyskakuje zza winkla, scenarzyści nawet nie silą się na wprowadzenie elementu zaskoczenia. W intrydze larpowiej, pojawia się niewielki zwrot akcji, ale to nic, co mogłoby wywołać u widzów większe emocje. W dziewiątym odcinku bohaterowie ścigają mordercę zombie, także tutaj w ogóle nie ma mowy o skomplikowanej zagadce kryminalnej, a raczej o pościgu za szaleńcem. Trochę lepiej wypadają pozostałe wątki serialu. Są one w mniejszym lub większym stopniu związane z motywem przewodnim serialu. W iZombie pojawia się nowa postać – śmiertelnie chora młoda dziewczyna. Olivia, zajmująca się teraz ratowaniem życia umierającym przez przemienianie ich w zombie, zadrapuje nastolatkę, jednak nie osiąga oczekiwanego efektu. Dziewczyna nie przemienia się w nieumarłego, co stanowi ewenement. Bohaterowie, zaintrygowani odkryciem, postanawiają zgłębić jej przypadek. Jak na razie jest to dość ciekawie zapowiadający się wątek, który może stać się przełomowym motywem wprowadzającym iZombie na nowe fabularne tory. W ósmym odcinku dostajemy kilka śmieszno-strasznych scen z Blainem i jego ojcem. Panowie zawiązują współpracę, podczas której prorok ma okazję pochwalić się swoim oddziaływaniem na uczniów. Atak na autobus pełen przestępców to dość widowiskowa scena. Makabra miesza się z humorem, a elementy kina grozy z motywami akcji. Po raz kolejny segmenty z Blainem ratują serial. Widać to również w wątku sprzedaży „antidotum na zombie” przez internet. Ten sympatyczny antagonista dzięki swojej charyzmie sprawia, że każda scena z jego udziałem jest w pewien sposób interesująca i wciągająca. Nie musi się gimnastykować jak Olivia, która coraz częściej bez większych sukcesów wciela się w kolejne postacie. Jeszcze gorzej wypada Major. W tym przypadku winni są jednak scenarzyści, którzy z sobie tylko znanych powodów lokują tego bohatera w nudnych i mdłych historiach. Rozpracowywanie Roacha to fabularny zapychacz, mający na celu zagospodarowanie tej postaci, aby w ogóle była obecna wśród pierwszoplanowych bohaterów. Gdyby nie ten wątek, Major zajmowałby się jedynie odwiedzaniem kolejnych lokacji i prowadzeniem nic nie wnoszących do opowieści rozmów z poszczególnymi postaciami. Kilka, równolegle się toczących się historii popycha fabułę serialu do przodu. Widać, że idzie ona w odpowiednim kierunku, miarowo i stabilnie. Szkoda tylko, że podróż jest tak monotonna i jednostajna, a za oknem brak kolorowych i nietuzinkowych krajobrazów. Miejmy nadzieję, że cel wyprawy uświęci środki i finalnie dostaniemy zadowalającą konkluzję. Nie jest to co prawda droga przez mękę, ale jako format rozrywkowy IZombie nie dostarcza na razie zbyt dużo funu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj