iZombie każdą przemianę Liv po zjedzeniu mózgu pokazywał z dystansem, którego też wymagał od widzów. Niektóre zabiegi w końcu wydają się ciut naciągane i czasem popadało to w dość zaskakujące skrajności. Z lepszym lub gorszym efektem. Tym razem również jest przegięcie, ale w pozytywny sposób, z którego możemy czerpać frajdę, tak jak twórcy wyraźnie czerpali. Liv zjadła mózg detektywa, więc można było pobawić się gatunkiem noir, który pozwalał na zmianę wizualnego stylu serialu dopasowanego do klimatu tego typu kryminalnych historii. Wszystkie klocki są na miejscu i dają kawał frajdy: dziwaczne monologi Liv (czasem nawet bawiły), kolorystyka w odpowiednich scenach, oświetlenie budujące klimat, interakcje pomiędzy niektórymi postaciami (mina Donniego na Liv pijącą w barze bezcenna!) Sama sprawa kryminalna również jest zaskoczeniem, ponieważ twórcy nie raczą nas oczywistością i przewidywalnością. Dają wręcz niespodziankę, bardzo szybko odkrywając sprawczynię i ją zabijając. Dzięki temu wkrada się tajemnica i gdy przychodzi co do czego, możemy czuć się zaskoczeni. Choćby w małym stopniu tak to odczułem, gdy okazało się, że  kelnerka z baru Donniego ukradła lekarstwo. Oczywiście to wszystko dobrze komponowało się z klimatem noir i dało odcinek inny niż wszystkie. I za to duży plus.
fot. Diyah Pera/The CW
+3 więcej
Klaruje się też finałowy wątek związany z nieuchronnym konfliktem zombie kontra ludzie. Z jednej strony mamy ojca Liv, który dzięki informacjom Raviego ma armię zdolną do wszystkiego, z drugiej naszych bohaterów, którzy chcą temu zapobiec i chcą odkryć antidotum na epidemię zombie. Mamy dobry cliffhanger, w którym Ravi i Liv są zamknięci w domu jej ojca i odkrywają grupę zniszczonych zombie. To oczywiście buduje potencjał na kolejny odcinek, gdzie twórcy nie będą się bawić w śledztwo i grę w kotka i myszkę, a zamiast tego wystawią wszystkie karty na stół. Znakomicie, bo do końca serialu zostało niewiele odcinków, więc obecnie jest to konieczne, by tempo znacznie przyspieszyło.  iZombie nie boi się humoru (wątek Peyton w barze), zabawy gatunkami i dawania widzom frajdy, jakiej oczekują. Na razie trudno orzec, czy dostaniemy happy end, czy wielki twist, ale trudno narzekać na poziom 5. sezonu, który może odstaje od tych najlepszych, ale nie rozczarowuje i daje rozrywkę satysfakcjonującą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj