Przede wszystkim większy spokój. W pierwszej połowie sezonu How I Met Your Mother upadło tak nisko, że teraz może być już tylko lepiej. I faktycznie jest! Od momentu oświadczyn Barneya czuć, że fabuła zmierza do określonego celu, czyli do ślubu z Robin, który pokazany zostanie zapewne w majowym finale sitcomu stacji CBS. Scenarzyści przechodzili samych siebie, by rozciągać historię poznania tytułowej matki przez wiele lat. W końcu odnoszę wrażenie, że mają plan i wiedzą, w jakim kierunku podążają.

Czternasty odcinek 8. sezonu ponownie prezentuje nam historię, którą widzieliśmy już wielokrotnie – Teda umawiającego się z o wiele młodszą dziewczyną o imieniu Carly. W tej roli znana fanom Pretty Little Liars Ashley Benson wypadła dosyć przekonująco jako głupiutka "dwudziestka", która uwielbia – wait for it – wyłącznie nową trylogię „Gwiezdnych wojen”. Cała sytuacja pokazała niestety wciąż zagubionego Teda. Naprawdę nie mogę się doczekać, aż w końcu główny bohater pozna swoją przyszłą żonę i odżyje, bo czasem jest go po prostu szkoda. Szczególnie, gdy jego przyjaciele połączyli się w pary, a on został… sam.

[image-browser playlist="595429" suggest=""]
©2013 CBS

Odcinek nieprzypadkowo niósł za sobą kolejny morał dotyczący miłości, który w końcu zrozumiał również Barney. Stinson cały czas jest w świetnej formie, bawi gestami, zachowaniem, jak choćby charakterystyczne mruganie, gdy Ted pytał go, czy przeleciał jego matkę. Nowy Barney (tym razem już w stałej relacji z Robin) wcale nie jest gorszy od Barneya, który posługiwał się swoim Playbookiem, czyli podręcznikiem podrywu. I bardzo dobrze. Widać, że scenarzyści przygotowując widzów do oczekiwanego ślubu mają sporo pomysłów.

Nie warto zapomnieć również o romantycznym wątku Robin, która w końcu odkryła i zrozumiała prawdziwą siłę i moc pierścionka zaręczynowego. Musicalowa wstawka – według mnie – była jednak kompletnie niepotrzebna. Gdzieś w tle przewijał się wątek napalonych Marshalla i Lily, którzy na siłę starali się nakręcać, tłumacząc to faktem, że gdy ma się dziecko, nie jest łatwo o gorący seks. Wypadli jak zwykle w nieco przerysowany sposób, ale fana „HIMYM” na pewno potrafili solidnie rozbawić, ponieważ zachowywali się dokładnie w swoim stylu.

How i met your mother chyba już nigdy nie powróci do poziomu z początkowych sezonów. Jest jednak nadzieja, że dalsza część ósmej serii i finałowy dziewiąty sezon będą miłym i zabawnym ukłonem w stronę fanów, gdzie dowiemy się czegoś więcej o tytułowej matce. Oby!

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj