"Jak wytresować smoka 2" to film zrobiony według sprawdzonego schematu – sequel animacji, która okazała się hitem, oferuje jeszcze większy świat, nowych bohaterów i nowe przygody. Mitologia się powiększa, często nie mając wiele wspólnego z tym, co było w części pierwszej, ale kto by się tym przejmował, skoro ogląda się to z ogromną przyjemnością. Niestety jednak w porównaniu do „jedynki” (a porównań uniknąć się nie da) "Jak wytresować smoka 2" cierpi dokładnie na tę samą przypadłość co inne tego typu produkcje: brak świeżości i niekiedy pomysłów na kontynuowanie historii. Co ciekawe, najlepiej spisuje się to, co już znamy – czyli powtórka ze ścieżki dźwiękowej, humor i bohaterowie. I właśnie to, co znamy, tworzy najciekawsze i najlepsze momenty "Jak wytresować smoka 2". Chodzi mi przede wszystkim o każdą scenę z udziałem Czkawki i Szczerbatka. Co jak co, ale ludzie z Dreamworks stworzyli najbardziej urocze stworzenie w historii animacji, więc każdy moment z tym smokiem to ogromna radocha. Tak samo najlepiej wychodzą (jak zwykle) sceny w przestworzach, a pierwsza wspólna sekwencja głównych bohaterów jest naprawdę piękna, z idealnie pasującym utworem promującym film, czyli „Where No One Goes”. Na szczęście reszta bohaterów nie pozostaje z tyłu, a każdy dostaje wystarczająco dużo czasu, by zrobić swoje – szczególnie Szpadka i jej miłosne podboje wypadają wyjątkowo śmiesznie.

[video-browser playlist="639193" suggest="https://www.youtube.com/watch?v=4JqlE-V_S5A"]

Za to wątek romantyczny Astrid i Czkawki wypada słabo. Pierwsza część była fajną opowieścią inicjacyjną dotyczącą nie tylko wchodzenia w dorosłość, ale choćby pierwszych miłosnych zmagań. Druga część zostawia ten temat kompletnie na boku, pomijając jakąkolwiek chemię między dwójką głównych bohaterów. Ba, Astrid przez to nie ma żadnej konkretnej roli w tym filmie. Najbardziej przeszkadza jednak właśnie ta całkowicie nowa historia, która ani grzeje, ani ziębi, tylko pozostawia raczej zdziwienie na twarzy - nowa historia, oderwana od tego, co opowiadano wcześniej, powoduje, że można odczuć, iż w niektórych elementach chyba po prostu brakowało pomysłów. Na szczęście całość ostatecznie ślicznie się zgrywa. No może nie ślicznie, bo "Jak wytresować smoka 2" jest animacją znacznie mniej atrakcyjną wizualnie od poprzedniczki – o wiele zimniejszą i bardziej szarą, jednak historia umiejętnie nadrabia te braki, dając powody i do wzruszeń, i do śmiechu. Szkoda, że w wydaniu DVD dodatki wcale nie zaspokajają chęci dalszego obcowania ze światem wykreowanym przez Dreamworks. Jedyny materiał dotyczący filmu to kilkunastominutowy przegląd smoków, które znamy z animacji, ale nie uważam tego materiału za specjalnie interesujący. Może mógłby taki być dla młodszych, ale niestety dodatki są tylko z polskimi napisami, więc mógłby być problem ze zrozumieniem. Reszta bonusów to galeria, zwiastun, zajawki innych animacji studia Dreamworks oraz krótkie teledyski (np. „I’m a Believer” ze „Shreka”). Sama książeczka oferuje o wiele więcej frajdy, bo znajduje się w niej i quiz (np. trzeba obliczyć, ile dany smok pokonał drogi, lecąc z daną prędkością), i kolorowanki, i labirynty, i te zabawy z łączeniem kropek. Jak tylko zaopatrzę się w kredki, to natychmiast zabiorę się za książeczkę. Albo można dać ją dzieciom, Wasz wybór. Czytaj również: „Jak wytresować smoka 3″ zobaczymy później "Jak wytresować smoka 2" to na pewno obowiązkowa pozycja dla fanów pierwszej części. Dla reszty jest to co najwyżej animacja, którą można się zainteresować. Jeśli byliście w kinie, to wydanie DVD nie zaoferuje niczego nowego poza kolorowankami i labiryntami, przy których zabawa potrwa nie dłużej niż pół godziny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj