Gdy amerykańskie stacje rozpoczynają tworzenie serialu, przeważnie do publicznej wiadomości podają wstępny zarys fabuły. W kolejnych miesiącach jest on rozwijany przy okazji emitowania pierwszych zwiastunów, aż do samej premiery. Ray Donovan od początku opisywany był jako produkcja dramatyczna, mocno nakierunkowana na życie bohaterów, ale zgodnie z tytułem skupiająca się na postaci granej przez Liev Schreibera. Nieoczekiwanie jednak jego zawód i praca zaczynają być spychane na dalszy plan, a pałeczkę pierwszeństwa przejmuje Mickey, czyli jego ojciec. Fabuła przedstawiana jest w bardzo niedopowiedziany sposób. Dominują niuanse, drobne sugestie, a scenarzyści w dość oszczędny sposób rozwijają główny wątek, na którym w całości skupiony jest serial.

To małe zaskoczenie, bo wydawało się, że Ray w większym stopniu pochłonięty zostanie przez swoją pracę, czyli rozwiązywanie problemów bogaczy z Los Angeles. Wszystko to zostaje zepchnięte na dalszy plan, bo Donovan sam zaczyna mieć masę problemów. W pewnej chwili widz odnosi wrażenie, że w tym serialu nie ma podziału na dobrych i złych. Nawet jeśli Mickey na początku zachowuje się nieadekwatnie do swojego wieku, pojawienie się tajemniczego Vana zaczyna odkrywać kulisy wcześniejszego wyjścia z więzienia najstarszego z Donovanów. Szkoda jedynie, że w tak niewielkim stopniu nawiązano do cliffhangera z poprzedniego odcinka, który (w końcu!) uchylił rąbka tajemnicy.

[video-browser playlist="635741" suggest=""]

Czwarty epizod Ray’a Donovana podzielić można na dwie niezależne od siebie ścieżki fabularne. Z jednej strony główny bohater musi zmagać się z rodzinnymi obowiązkami w jednej z najdroższych i najlepszych szkół w Los Angeles. Jednocześnie udowadnia, że jest niewolnikiem swojego telefonu, który odbiera kilkanaście razy. Ray z trudem radzi sobie wśród swoich bliskich, szczególnie gdy w tym samym czasie usiłuje doprowadzić do aresztowania swojego ojca. Dopiero pod koniec odcinka uaktywnia się jego syn, jednak cały czas jestem zdania, że im mniej nastolatków (i ich problemów) w serialu stacji Showtime, tym lepiej. Jedno jest pewne – Ray ma swoje sekrety, kto wie, czy nie większe i bardziej "brudne" od swojego ojca, który ostatnie lata spędził w więzieniu.

W "Black Cadillac" znacznie lepiej wypadł Mickey, a Jon Voight kolejny raz udowadnia, że mimo 75 lat wciąż jest aktorem wybitnym, idealnie pasującym do nakreślonej przez scenarzystów roli. Tym razem z dwójką swoich synów postanowił wybrać się do Palm Springs i odnaleźć matkę Darylla. W ten sposób częściowo wyjaśniono jego związek z Claudette i wspólną przeszłość, która ich łączy.

W rodzinie Donovanów jest coś fascynującego, wciąż jednak trudno określić, co sprawia, że Ray’a Donovana ogląda się tak dobrze. Fabuła rozwija się powoli, o szybszej akcji praktycznie nie ma mowy. Kolejne odcinki nastawione są na budowanie relacji między bohaterami i stopniowe odkrywanie ich gorszych stron. Nie wiem, czy Ray Donovan będzie hitem, który dorówna Homeland. Mimo że podobne gatunkowo, to zupełnie różne seriale, które poza dramatem mocno zahaczają o psychologiczne i emocjonalne wątki. Nowy serial Showtime otrzymał jednak kredyt zaufania w postaci dwóch sezonów. Scenarzyści mają czas, by w odpowiedni sposób rozwinąć fabułę i intrygować jeszcze bardziej, niż robią to obecnie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj