Jazz Maynard zapowiadał się niezwykle intrygująco, szczególnie że mam słabość do krwawych historii z klimatyczną muzyką w tle. Moje oczekiwania były ogromne. Czy historia Raule'a i Rogera sprostała wysoko postawionej poprzeczce?
Komiks opowiada o Jazzie Maynardzie, wychowanym w Barcelonie, skutecznym do bólu przestępcy, który po wielu latach wraca do swojego rodzinnego miasta. Jak można się spodziewać, demony przeszłości dają o sobie znać, a główny (anty)bohater zostaje mimowolnie wplątany w splot zdarzeń, dotyczących jego dawnych znajomości.
Już sam początek tworzy klimat zadymionego baru, z jednym, grającym na trąbce, cichym wyjadaczem jazzowym. Barcelońskie wąskie uliczki przytłaczają nas od pierwszych kadrów, a charyzmatyczny Jazz Maynard kroczy nimi nonszalancko, pozwalając nam się rozejrzeć po świetnie odwzorowanej upadłej dzielnicy. Kreska Rogera jest bardzo charakterystyczna. Kreuje kluczowe sekwencje zupełnie w innych barwach niż pozostałe. Stają się tym samym wyjątkowo wyraziste, jednak mam z tym pewien problem. Ostatnie dwadzieścia-trzydzieści stron zlewa się, sprawiając, że momentami nie mogłem się zorientować, kogo dotyczą dane sytuacje. Jest to mój jedyny zarzut, bo reszta wizualnej strony jest naprawdę genialnie skonstruowane.
Raule trzyma się kurczowo dość sztampowych klisz fabularnych, znanych każdemu, kto widział w swoim życiu chociaż jeden film sensacyjny. Robi to jednak z ogromną gracją, szacunkiem i można powiedzieć, że składa hołd znanym z popkultury zabójcom na zlecenie. Historia w bardzo umiejętny sposób płynie w rytm anarchistycznego manifestu, który, pomimo bycia dość wyraźną sugestią ze strony twórcy, nie staje się namolnie dosłowny. Problem pojawia się mniej więcej w połowie, kiedy już domyślałem się, co wydarzy się w kolejnej scenie. Ostatecznie nie przeszkadzało mi to w ogólnym odbiorze opowieści, jednak na pewno spowolniło to dynamikę, narzuconą na samym początku.
Jazz Maynard jest świetnym komiksem. Sprawdza się jako dobry „akcyjniak” na wieczór, podczas którego nie chcemy przegrzewać swoich komórek mózgowych, a naszym zamiarem jest po prostu dobrze się bawić. Sama postać głównego bohatera przywołuje na myśl m.in. Spike'a z
Cowboy Bebop, z którego ścieżka dźwiękowa idealnie sprawdzi się jako towarzysz przy lekturze tworu Raule'a i Rogera. Chciałem na koniec pochwalić również pracę Jakuba Sytego, który celowo nie tłumaczy niektórych dialogów, przez co narracja mocno trzyma się klimatu hiszpańskiej dzielnicy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h