"Jeździec bez głowy" („Sleepy Hollow”) tym razem skupia się na postaci Hawleya. Można by pomyśleć, że to dobry pomysł ze względu na dotychczasową jednowymiarowość bohatera, który istniał w zasadzie jedynie po to, by być przeciwieństwem Ichaboda, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Historię, którą prezentują nam twórcy, należałoby przedstawiać stopniowo, przez kilka tygodni, w każdym odcinku odkrywając kolejny element. W formie, na jaką się zdecydowano, wszystko zostaje nam zaserwowane w czterdzieści minut i nie dostajemy czasu na to, aby poczuć do postaci sympatię czy wczuć się w jej sytuację. W efekcie to, co stanie się z Nickiem, mało widza obchodzi i cały odcinek staje się przez to boleśnie nudny - również ze względu na fakt, że intencje Carmilli (Jaime Murray) są banalnie łatwe do przewidzenia. „Kali Yuga” kończy się odejściem Hawleya i nie jestem w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny chęci jego powrotu do serialu. Kolejna ofiara nieudolności scenarzystów. Ciekawie zaczyna się robić w wątku Irvinga. Twórcy dali sobie szansę na restart tego bohatera i wszystko wskazuje na to, że starają się go „zrehabilitować”. Może w końcu Irving dostanie historię, na jaką zasługuje i on, i świetnie odgrywający go w 1. sezonie Orlando Jones. Konsekwentnie budowany jest nastrój nieufności w stosunku do byłego policjanta i nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć, jak skończy się ten wątek. Ciekawi jawne kłamstwo Katriny (od której widzowie mogli tym razem trochę odpocząć, ponieważ pojawiła się tylko w kilku scenach) oraz to, czy Irving mówi prawdę. Niezrozumiałym dla mnie wydarzeniem było oczyszczenie z zarzutów Irvinga: świetnie pasuje to do fabuły, jednak gdzie tu jakakolwiek logika? W końcu w przekonaniu postronnych ludzi to Frank zabił policjantów oraz został uznany za niepoczytalnego. Decyzja o pozostawieniu go na wolności jest pozbawiona sensu i pokazuje, że twórcy nie za bardzo wiedzieli, jak wybrnąć z sytuacji, w którą wpakowali Irvinga pod koniec ubiegłego sezonu. [video-browser playlist="657187" suggest=""] W „Kali Yuga” byliśmy świadkami powrotu humoru, którym od początku odznaczał się „Jeździec bez głowy”, a który gdzieś zagubił się w ostatnich tygodniach. Sceny z karaoke otwierające i zamykające odcinek okazały się być pokrzepiające i zapewniły choć trochę rozrywki, tak marnej w tym epizodzie. Znów widać chemię między Tomem Misonem a Nicole Beharie. Trzeba jednak przyznać, że sceny, w których grani przez nich bohaterowie się kłócą, wypadają bardzo niewiarygodnie. Chwała twórcom za to, że chcieli spróbować w przypadku tego duetu czegoś innego (jednak nie do końca to wypaliło). Czytaj również: David Tennant zachwycony angażem do „A.K.A. Jessica Jones” Do końca 2. sezonu „Jeźdźca bez głowy” zostały już tylko 4 odcinki, a na ten moment fabuła jest bardzo mętna i nie daje większych nadziei na to, że finał będzie ekscytujący. Będę szczęśliwa, jeżeli okaże się, że się mylę, ponieważ wciąż tli się we mnie odrobina sympatii do tego serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj