Jeździec bez głowy ("Sleepy Hollow") przypomina sobie, jak prawidłowo konstruować odcinki, których głównym bohaterem jest monstrum wymagające powstrzymania. Po zawodzie, jakim był Flecista z Hameln, otrzymujemy dwie istoty, które wywołują - jeśli nie przerażenie - to przynajmniej dreszcz na plecach i poczucie niepokoju, pierwszy raz od postaci Sandmana z 1. serii. W "The Weeping Lady" bohaterowie muszą mierzyć się z demonem przeszłości Ichaboda, zjawą, która topi ludzi, zaś w "And the Abyss Gazes Back" antagonistą jest kanibalistyczne wendigo, z którym wiele wspólnego ma Abbie. Scenarzyści postawili na eksplorację bohaterów, rozwijanie ich charakterów oraz odkrywanie ich przeszłości, nie lekceważąc przy tym monstrum odcinka, co często zdarzało się w poprzednich epizodach. I płacząca topielica, i wendigo mają jakąś przeszłość, osobny wątek, przez co nie stają się kolejnymi potworami bez głosu. Dzięki temu oba odcinki oglądałam z przyjemnością i zainteresowaniem, ponieważ w końcu twórcom udało się stworzyć ciekawe i niejednoznaczne historie.
[video-browser playlist="629219" suggest=""]
W "The Weeping Lady" znów przekonujemy się o tym, że Henry, który wydaje się pociągać za wszystkie sznurki w całej intrydze, jest jedynie pionkiem w grze o Apokalipsę. Widzimy jego strach i niepewność, gdy staje oko w oko ze swym przywódcą. Czy w końcu zwróci się przeciwko Molochowi? To mogłoby być ciekawe rozwiązanie. I chyba do tego dążą scenarzyści, choć nie chciałabym, aby główną przyczyną była odnaleziona we wnętrzu miłość do rodziców (a taka nadzieja pojawia się u Ichaboda pod koniec "And the Abyss Gazes Back"). To byłoby zbyt oklepane rozwiązanie. I kompletnie nie pasuje do postaci, którą wykreował John Noble.
Nick Hawley chyba na stałe dołączył do gangu Crane'a, od 4 odcinków wygodnie pojawiając się akurat tam, gdzie pomocy potrzebują główni bohaterowie. Co jest bardzo naciągane, jednak przymykam na to oko, ponieważ Hawley mimo bycia chodzącym archetypem twardego gościa z wątpliwą moralnością wzbogacił i zdynamizował grupę, trochę burząc panujący w niej porządek i dodając coś nowego. Z tej postaci może wyniknąć coś ciekawego i liczę na to, że nie zostanie popsuta przez dopisywanie do niej kolejnych klisz, których już bym chyba nie zniosła.
Czytaj również: "Jeździec bez głowy" - Michelle Trachtenberg z gościnnym występem
Jakość Jeźdźca bez głowy poprawia się. Po rozczarowującym "Go Where I Send Thee..." bez większego ożywienia sięgałam po następny odcinek, jednak pozytywnie mnie zaskoczył i razem z "And the Abyss Gazes Back" pokazał, że nie należy tego serialu jeszcze spisywać na straty, a potencjał sezonu nadal gdzieś się tli. Oby tylko nie zgaszono go kolejnymi bzdurnymi historiami.