„Jeździec bez głowy”: sezon 2, odcinek 5 i 6 – recenzja
W najnowszych 2 odcinkach Jeździec bez głowy powoli wraca do formy. Nadal serial trzyma się schematu "potwora tygodnia", jednak robi to o wiele ciekawiej i zgrabnie łączy opowiadane historie z głównymi bohaterami, czego ostatnio zabrakło.
W najnowszych 2 odcinkach Jeździec bez głowy powoli wraca do formy. Nadal serial trzyma się schematu "potwora tygodnia", jednak robi to o wiele ciekawiej i zgrabnie łączy opowiadane historie z głównymi bohaterami, czego ostatnio zabrakło.
Jeździec bez głowy ("Sleepy Hollow") przypomina sobie, jak prawidłowo konstruować odcinki, których głównym bohaterem jest monstrum wymagające powstrzymania. Po zawodzie, jakim był Flecista z Hameln, otrzymujemy dwie istoty, które wywołują - jeśli nie przerażenie - to przynajmniej dreszcz na plecach i poczucie niepokoju, pierwszy raz od postaci Sandmana z 1. serii. W "The Weeping Lady" bohaterowie muszą mierzyć się z demonem przeszłości Ichaboda, zjawą, która topi ludzi, zaś w "And the Abyss Gazes Back" antagonistą jest kanibalistyczne wendigo, z którym wiele wspólnego ma Abbie. Scenarzyści postawili na eksplorację bohaterów, rozwijanie ich charakterów oraz odkrywanie ich przeszłości, nie lekceważąc przy tym monstrum odcinka, co często zdarzało się w poprzednich epizodach. I płacząca topielica, i wendigo mają jakąś przeszłość, osobny wątek, przez co nie stają się kolejnymi potworami bez głosu. Dzięki temu oba odcinki oglądałam z przyjemnością i zainteresowaniem, ponieważ w końcu twórcom udało się stworzyć ciekawe i niejednoznaczne historie.
[video-browser playlist="629219" suggest=""]
W "The Weeping Lady" znów przekonujemy się o tym, że Henry, który wydaje się pociągać za wszystkie sznurki w całej intrydze, jest jedynie pionkiem w grze o Apokalipsę. Widzimy jego strach i niepewność, gdy staje oko w oko ze swym przywódcą. Czy w końcu zwróci się przeciwko Molochowi? To mogłoby być ciekawe rozwiązanie. I chyba do tego dążą scenarzyści, choć nie chciałabym, aby główną przyczyną była odnaleziona we wnętrzu miłość do rodziców (a taka nadzieja pojawia się u Ichaboda pod koniec "And the Abyss Gazes Back"). To byłoby zbyt oklepane rozwiązanie. I kompletnie nie pasuje do postaci, którą wykreował John Noble.
Nick Hawley chyba na stałe dołączył do gangu Crane'a, od 4 odcinków wygodnie pojawiając się akurat tam, gdzie pomocy potrzebują główni bohaterowie. Co jest bardzo naciągane, jednak przymykam na to oko, ponieważ Hawley mimo bycia chodzącym archetypem twardego gościa z wątpliwą moralnością wzbogacił i zdynamizował grupę, trochę burząc panujący w niej porządek i dodając coś nowego. Z tej postaci może wyniknąć coś ciekawego i liczę na to, że nie zostanie popsuta przez dopisywanie do niej kolejnych klisz, których już bym chyba nie zniosła.
Czytaj również: "Jeździec bez głowy" - Michelle Trachtenberg z gościnnym występem
Jakość Jeźdźca bez głowy poprawia się. Po rozczarowującym "Go Where I Send Thee..." bez większego ożywienia sięgałam po następny odcinek, jednak pozytywnie mnie zaskoczył i razem z "And the Abyss Gazes Back" pokazał, że nie należy tego serialu jeszcze spisywać na straty, a potencjał sezonu nadal gdzieś się tli. Oby tylko nie zgaszono go kolejnymi bzdurnymi historiami.
Poznaj recenzenta
Kamila HladiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat