Johnny English po spektakularnej wpadce w Mozambiku, zaszywa się tybetańskim klasztorze, gdzie pilnie trenuje pod czujnym okiem mistrza. Postanawia się zmienić, odrodzić na nowo i stać się jeszcze lepszym niż jest - co w jego przypadku akurat nie jest szczególnie trudne. Niestety jego trening zostaje przerwany, agent ponownie jest potrzebny i musi powrócić do Londynu. Ktoś dybie na życie chińskiego premiera, a Johnny musi dowiedzieć się kto, wszelkimi możliwymi metodami. Tylko czy posiada on jakiekolwiek metody działania?
[image-browser playlist="604660" suggest=""]
© 2012 Tim Film Studio.
Po 8 latach od premiery pierwszej części "Johnny'ego Englisha", ktoś wpadł na genialny pomysł, by nakręcić sequel. Jak to w przypadku kolejnych kontynuacji bywa, z reguły mamy do czynienia z odgrzewanym kotletem, który owszem, głód zaspokoi, ale żadnych atrakcji smakowych raczej nie zapewni. "Reaktywacja" akurat nie jest wyjątkiem. Nie wystarczyło ponowne zatrudnienie Rowana Atkinsona i otoczenie go takimi osobami jak Gillian Anderson, Rosamund Pike czy Dominic West, które miały wspomagać jego ekranowe popisy. Także parodiowanie filmów szpiegowskich z przygodami agenta 007 na czele to za mało, by obraz Olivera Parkera odniósł sukces. Zabrakło przede wszystkim lekkości i humoru z prawdziwego zdarzenia, przez co produkcja okazuje się być w najlepszym razie przeciętna.
Z jednej strony dobrze jest znów zobaczyć Rowana Atkinsona w akcji. Ten człowiek urodził się komikiem i już sama obecność tego pana na ekranie wprawia w dobry nastrój. Jego mimika i gesty są nie do podrobienia i zawsze wywołują mimowolny uśmiech. Ogląda się go tym lepiej, że prezentowany przez niego typ humoru nie jest wulgarny i nie oscyluje wokół seksu i kloacznych żartów, dlatego też filmy z jego udziałem można oglądać całą rodziną. Z drugiej zaś, gagi w "JE2: Reaktywacja" są zbyt bezpieczne, a w dodatku oparte na utartych schematach. Zupełnie jakby twórcy bali się zaryzykować, pójść o krok dalej, czasem być może nawet i balansując na granicy dobrego smaku, mówiąc krótko, zrobić cokolwiek, by nas zaskoczyć i zapewnić nam solidną dawkę rozrywki. Zamiast tego dostajemy żarty albo wyeksploatowane w kinie do granic możliwości, albo przewidywalne, co w zasadzie dla widza będzie jednym i tym samym - nudą. W dodatku sam Atkinson sprawia bardziej poważne wrażenie, bo w omawianym filmie błaznuje w dużo mniejszym stopniu, zaś jego postać nie jest już taką totalną ofermą, jaką znaliśmy z pierwszego "Johnny'ego Englisha". Oczywiście wygłupów w jego wykonaniu nie zabraknie, ale wydają się być stonowane.
[image-browser playlist="604661" suggest=""]
© 2012 Tim Film Studio.
Film, jak już wspominałem, parodiuje popularne produkcje szpiegowskie pokroju serii z Jasonem Bournem czy Jamesem Bondem i tak prawdę mówiąc, czerpie z nich więcej niż z komedii. W filmie znajdziemy strzelaniny, pościgi - jeden z udziałem wózka inwalidzkiego, czy walki wręcz. Dzieje się dużo i szybko, tu coś strzela, tam coś wybucha, a śmiać nie bardzo jest się z czego. Co prawda kilka zabawnych scen się znajdzie, chociażby początkowa sekwencja w klasztorze, wspomniany pościg za wózkiem, czy chińska staruszka zajmująca się "sprzątaniem" potrafią rozbawić. Szkoda tylko, że niektóre motywy są albo niepotrzebnie przeciągane, albo powtarzają się w filmie wielokrotnie (wspomniana staruszka) przez co dość szybko przestają bawić. Do filmu wprowadzono też postać młodego czarnoskórego agenta Tuckera, który partneruje Johnny'emu. Chciano w ten sposób ukazać kontrast na zasadzie stary wyjadacz - żółtodziób, co mogłoby być dobrym punktem wyjścia dla wielu zabawnych sytuacji. Niestety potencjału nie wykorzystano.
Pod względem technicznym czy aktorskim filmowi niewiele można zarzucić, ale to za mało, by uznać go za naprawdę dobry. Przede wszystkim brakuje tu humoru, który byłby w stanie autentycznie rozbawić, a nie jedynie wywołać od czasu do czasu drobny uśmiech. Obraz sam w sobie nudny może nie jest, bo jak już pisałem, dzieje się dużo i można się wciągnąć, jednak jako komedia nieszczególnie się sprawdza, chyba że ktoś jest naprawdę mało wymagający, lub też podoba mu się wszystko, w czym występuje Atkinson. Sytuacja się nieco poprawia w przypadku wydania DVD, gdzie na płycie poza samym filmem znalazły się sceny usunięte/rozszerzone, wpadki z planu oraz ciekawy materiał o tym, jak kręcono sekwencję pościgu z udziałem wózka inwalidzkiego. Owe dodatki zapewniają solidną porcję śmiechu i pozwalają złagodzić rozczarowanie samym filmem.
[image-browser playlist="604662" suggest=""]
© 2012 Tim Film Studio.
"Johnny English: Reaktywacja" to kontynuacja średnio udana i wyraźnie słabsza od swojego poprzednika. Parker się nie popisał, czego efektem jest bardzo przeciętne kino. Na nudny wieczór pod colę i chipsy się nada, ale jako pozycja, na której wraz ze znajomymi można boki zrywać po prostu zawodzi. Obejrzeć można, ale rezygnując z seansu niewiele się straci. Do ostatecznej oceny dodaję jedno oczko za wydanie DVD.
Ocena: 6/10