Po 22 latach wracamy do gry Jumaji, która poszła z duchem czasu i z planszówki stała się grą na konsolę. Recenzja nie zawiera spoilerów.
W 1995 roku z magiczną grą planszową musiał zmierzyć się Alan Parrish, teraz z tym samym zagrożeniem oko w oko staje czworo nastolatków: Spencer, Bethany, Martha i Fridge. Okazuje się jednak, że gra potrafi dostosować się swoją formą do lat, w których zostaje znaleziona, tak więc z tradycyjnej gry planszowej przekształciła się w kartridż do gry na konsoli. Gdy nasi bohaterowie za karę muszą zostać po lekcjach w szkole i zająć się sprzątaniem pomieszczenia mającego być nową salą informatyczną, włączają konsolę i po wybraniu wirtualnych postaci zostają wessani do gry. By się z niej uwolnić, muszą ją ukończyć.
Pomysł, by reaktywować
Jumanji jako kontynuację z
Dwayne Johnson w roli głównej i to jeszcze wyreżyserowanym przez Jake’a Kasdana odpowiedzialnego za takie potworki, jak
Bad Teacher czy
Sex Tape, wydawał mi się pomysłem z góry skazanym na porażkę. Czy da się bowiem przeskoczyć lub przynajmniej dorównać oryginałowi z
Robin Williams? Z tym bywa różnie. Nowa odsłona ma w sobie więcej wstawek komediowych niż ta wyreżyserowana przez Joe Johnsona. Niektóre z nich są bardzo prostackie, choć jest kilka naprawdę zabawnych. Tej produkcji stylem bliżej do
Goosebumps czy
Baywatch, z tą różnicą, że z ciekawszym scenariuszem. Opowieść wciąga widzów. Posiada ducha kina przygodowego, gdzie bohaterowie w szybkim tempie pokonują kolejne poziomy. Na ekranie cały czas coś się dzieje, a to nagle wyskakuje mięsożerny hipopotam, a to jaguary, najemnicy na motorach czy jadowite węże. Nie ma czasu na nudę. Do tego interakcja między postaciami została świetnie wymyślona. Każdy z nastolatków w wirtualnym świecie dostał postać będącą ich totalnym przeciwieństwem. Geek jest muskularnym siłaczem, piękna blondynka jest podstarzałym facetem z nadwagą itp.
Dwayne Johnson, który ostatnio dominuje kino komediowe i filmy akcji, świetnie odnajduje się w towarzystwie dwóch komików, czyli Jacka Blacka i
Kevin Hart. To trio jest głównym powodem, dla którego warto wybrać się na ten film. Prześcigają się co chwila w niedorzecznych akcjach. Moim zdaniem tę batalię wygrywa
Jack Black, który jako nastolatka uwięziona w ciele starszego mężczyzny dostał ogromne pole do popisu, a swoją okazję do wykazania się w pełni wykorzystał. Z głównych bohaterów najsłabiej prezentuje się
Karen Gillan, ale tyko dlatego, że jej postać została ewidentnie najgorzej skonstruowana. Panowie są aspektem komediowym, a ona ma być ładną buzią, na której męska część widowni zawiesi wzrok. Zresztą wystarczy spojrzeć na strój, jaki otrzymała jej postać, który mocno nawiązuje do Lary Croft z popularnej gry
Tomb Raider. Nastolatki, które pójdą na film, dostaną też niespodziankę, jaką jest udział w filmie
Nick Jonas, członka Jonas Brothers. I nie jest on postacią, która pojawia się tylko na 5 minut.
O ile główni bohaterowie zostali przez scenarzystów dopracowani, o tyle główny antagonista, Van Pelt grany przez
Bobby Cannavale, jest totalną porażką. Facet mający w teorii wzbudzać strach wygląda niezmiernie groteskowo. Jakby został przez twórców stworzony na siłę, bo każdy film potrzebuje czarnego charakteru.
Jeśli liczycie na to, że obejrzycie ten film w wersji oryginalnej z napisami, to muszę was niestety zmartwić. Dystrybutor, tak samo jak zrobił to w przypadku
Co wy wiecie o swoich dziadkach, wprowadza ten film tylko w wersji dubbingowej. Popełnia on przy tym te same błędy. Głosy zostały fatalnie dobrane. Ich wysokość w ogóle nie pasuje do wybranych postaci. Za to poprawie uległo tłumaczenie, które w niektórych miejscach potrafi widza rozbawić. Niestety, widać że United International Pictures, które wprowadziło ten film do kin, obrało nowy model, w którym filmy familijne mają być dystrybuowane wyłącznie w dubbingu. Dzięki temu na film mogą pójść rodziny z małymi dziećmi, a dany tytuł więcej zarobi. Jest to poniekąd słuszna koncepcja, bo propozycji dla całych rodzin w kinach jest tyle, co kot napłakał. Jednak trudno mi przełknąć, że nie mogę wybrać innego seansu, by w pełni skorzystać z tego filmu i wszystkich jego ukrytych smaczków dialogowych. Dostaję więc ugrzecznioną wersję, ale na szczęście pozbawioną nachalnych nawiązań do polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej, jak to ma miejsce w niektórych tłumaczeniach bajek dla dzieci.
Jumanji: Welcome to the Jungle to tytuł idealny dla nastolatków. Ma humor, wartką akcję i byłą gwiazdę wrestlingu, która teraz w każdym filmie efektownie ratuje świat. Rodzice pamiętający pierwszą część z najlepszym komikiem ich młodości mogą mieć miejscami problem ze strawieniem tego tytułu, choć straconego czasu nie odczują.
Fanom Dwayna Johnsona i Jacka Blacka, którzy chcą usłyszeć, jak ten film brzmi w oryginale, pozostaje jedynie poczekać, aż wyjdzie na DVD lub znajdzie się w bibliotece któregoś z serwisów streamingowych. Wydaje mi się, że może być bardzo zabawny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h