Jumanji: Przygoda w dżungli – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 29 grudnia 2017Po 22 latach wracamy do gry Jumaji, która poszła z duchem czasu i z planszówki stała się grą na konsolę. Recenzja nie zawiera spoilerów.
Po 22 latach wracamy do gry Jumaji, która poszła z duchem czasu i z planszówki stała się grą na konsolę. Recenzja nie zawiera spoilerów.
W 1995 roku z magiczną grą planszową musiał zmierzyć się Alan Parrish, teraz z tym samym zagrożeniem oko w oko staje czworo nastolatków: Spencer, Bethany, Martha i Fridge. Okazuje się jednak, że gra potrafi dostosować się swoją formą do lat, w których zostaje znaleziona, tak więc z tradycyjnej gry planszowej przekształciła się w kartridż do gry na konsoli. Gdy nasi bohaterowie za karę muszą zostać po lekcjach w szkole i zająć się sprzątaniem pomieszczenia mającego być nową salą informatyczną, włączają konsolę i po wybraniu wirtualnych postaci zostają wessani do gry. By się z niej uwolnić, muszą ją ukończyć.
Pomysł, by reaktywować Jumanji jako kontynuację z Dwayne Johnson w roli głównej i to jeszcze wyreżyserowanym przez Jake’a Kasdana odpowiedzialnego za takie potworki, jak Bad Teacher czy Sex Tape, wydawał mi się pomysłem z góry skazanym na porażkę. Czy da się bowiem przeskoczyć lub przynajmniej dorównać oryginałowi z Robin Williams? Z tym bywa różnie. Nowa odsłona ma w sobie więcej wstawek komediowych niż ta wyreżyserowana przez Joe Johnsona. Niektóre z nich są bardzo prostackie, choć jest kilka naprawdę zabawnych. Tej produkcji stylem bliżej do Goosebumps czy Baywatch, z tą różnicą, że z ciekawszym scenariuszem. Opowieść wciąga widzów. Posiada ducha kina przygodowego, gdzie bohaterowie w szybkim tempie pokonują kolejne poziomy. Na ekranie cały czas coś się dzieje, a to nagle wyskakuje mięsożerny hipopotam, a to jaguary, najemnicy na motorach czy jadowite węże. Nie ma czasu na nudę. Do tego interakcja między postaciami została świetnie wymyślona. Każdy z nastolatków w wirtualnym świecie dostał postać będącą ich totalnym przeciwieństwem. Geek jest muskularnym siłaczem, piękna blondynka jest podstarzałym facetem z nadwagą itp.
Dwayne Johnson, który ostatnio dominuje kino komediowe i filmy akcji, świetnie odnajduje się w towarzystwie dwóch komików, czyli Jacka Blacka i Kevin Hart. To trio jest głównym powodem, dla którego warto wybrać się na ten film. Prześcigają się co chwila w niedorzecznych akcjach. Moim zdaniem tę batalię wygrywa Jack Black, który jako nastolatka uwięziona w ciele starszego mężczyzny dostał ogromne pole do popisu, a swoją okazję do wykazania się w pełni wykorzystał. Z głównych bohaterów najsłabiej prezentuje się Karen Gillan, ale tyko dlatego, że jej postać została ewidentnie najgorzej skonstruowana. Panowie są aspektem komediowym, a ona ma być ładną buzią, na której męska część widowni zawiesi wzrok. Zresztą wystarczy spojrzeć na strój, jaki otrzymała jej postać, który mocno nawiązuje do Lary Croft z popularnej gry Tomb Raider. Nastolatki, które pójdą na film, dostaną też niespodziankę, jaką jest udział w filmie Nick Jonas, członka Jonas Brothers. I nie jest on postacią, która pojawia się tylko na 5 minut.
O ile główni bohaterowie zostali przez scenarzystów dopracowani, o tyle główny antagonista, Van Pelt grany przez Bobby Cannavale, jest totalną porażką. Facet mający w teorii wzbudzać strach wygląda niezmiernie groteskowo. Jakby został przez twórców stworzony na siłę, bo każdy film potrzebuje czarnego charakteru.
Jeśli liczycie na to, że obejrzycie ten film w wersji oryginalnej z napisami, to muszę was niestety zmartwić. Dystrybutor, tak samo jak zrobił to w przypadku Co wy wiecie o swoich dziadkach, wprowadza ten film tylko w wersji dubbingowej. Popełnia on przy tym te same błędy. Głosy zostały fatalnie dobrane. Ich wysokość w ogóle nie pasuje do wybranych postaci. Za to poprawie uległo tłumaczenie, które w niektórych miejscach potrafi widza rozbawić. Niestety, widać że United International Pictures, które wprowadziło ten film do kin, obrało nowy model, w którym filmy familijne mają być dystrybuowane wyłącznie w dubbingu. Dzięki temu na film mogą pójść rodziny z małymi dziećmi, a dany tytuł więcej zarobi. Jest to poniekąd słuszna koncepcja, bo propozycji dla całych rodzin w kinach jest tyle, co kot napłakał. Jednak trudno mi przełknąć, że nie mogę wybrać innego seansu, by w pełni skorzystać z tego filmu i wszystkich jego ukrytych smaczków dialogowych. Dostaję więc ugrzecznioną wersję, ale na szczęście pozbawioną nachalnych nawiązań do polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej, jak to ma miejsce w niektórych tłumaczeniach bajek dla dzieci.
Jumanji: Welcome to the Jungle to tytuł idealny dla nastolatków. Ma humor, wartką akcję i byłą gwiazdę wrestlingu, która teraz w każdym filmie efektownie ratuje świat. Rodzice pamiętający pierwszą część z najlepszym komikiem ich młodości mogą mieć miejscami problem ze strawieniem tego tytułu, choć straconego czasu nie odczują.
Fanom Dwayna Johnsona i Jacka Blacka, którzy chcą usłyszeć, jak ten film brzmi w oryginale, pozostaje jedynie poczekać, aż wyjdzie na DVD lub znajdzie się w bibliotece któregoś z serwisów streamingowych. Wydaje mi się, że może być bardzo zabawny.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat