Stworzona przez Mark Millar opowieść Jupiter’s Legacy. Dziedzictwo Jowisza to komiksy superbohaterskie, ale próbujące przełamać tradycyjny, czarno-biały schemat goszczący na kartach komiksów. Pewnie, robiono to już wielokrotnie w bardziej znanych markach, ale nadal taka gra z konwencją stanowi miłe urozmaicenie. O co w ogóle chodzi w tej serii? W Jupiter's Legacy, vol. 1 dowiedzieliśmy się, że w pewnym momencie na świecie pojawiły się osoby obdarzone potężnymi mocami, które następnie zaczęły wykorzystywać w słusznym (głównie wspierając rząd USA) lub niecnym celu. W pewnym momencie doszło do rozłamu, część „dobrych” obróciła się przeciwko innym, przejęli władzę i wprowadzili totalitarne rządy. Cała nadzieja na przywrócenie status quo zaczęła spoczywać na części młodego pokolenia i… złoczyńcach, którzy do tej pory jawili się jako czarne charaktery. Jupiter's Legacy, vol. 2 przedstawia wydarzenia prowadzące do ostatecznej konfrontacji pomiędzy dwoma stronnictwami, a także w finale ukazuje obraz, który jest jej konsekwencją. Fabuła nie przynosi wielu zaskoczeń: rozstrzygnięcie może być tylko jedno, ofiary muszą być poniesione, a epickość została zaprezentowana na typowym dla takich opowieści poziomie. Stosunkowo niewiele dialogów i duże kadry sprawiają, że przez tę historię przechodzi się błyskawicznie.
Źródło: Mucha Comics
+7 więcej
Na pewnym poziomie Dziedzictwo Jowisza to także opowieść o rodzinie, konfliktach na jej łonie, ale także o radzeniu sobie razem w trudnych sytuacjach czy celu, który potrafi zjednoczyć kilka pokoleń, jeśli nawet pozornie wydaje się on sprzeczny z interesami poszczególnych postaci. Trochę to grubymi nićmi szyte, ale mimo wszystko stanowi miły dodatek do superbohaterskiej naparzanki.
Finał drugiego tomu Dziedzictwa Jowisza jawi się już ostateczny (choć czy w tę ostateczność wierzymy, to zupełnie inna kwestia), ale jednocześnie pozostało kilka wątków, które aż się proszą o wyjaśnienie – przede wszystkim odnosi się to kwestii związanych z naturą mocy bohaterów i jej pochodzeniem. Na razie jednak ta tematyka nie zaprzątała nadmiernie głowy Marka Millara. Niestety, po obiecującym otwarciu, seria wpada w przeciętność, głównie fabularną. Na wierzch wychodzą schematy, które w pierwszym tomie udało się jeszcze ukrywać. Nawet rysunki Frank Quitely się opatrzyły i, może poza nielicznymi kadrami, nie przykuwają już oka. Efektem jest solidna, rzemieślnicza robota, ale opowieść nie potrafi porwać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj