Kacze Opowieści powróciły do telewizji po trzydziestu latach i zrobiły to w naprawdę znakomitym stylu. Oceniam nową wersję serialu animowanego.
Oglądając oryginał i przypominając sobie poszczególne odcinki, trudno nie odnieść wrażenia, że
DuckTales kiepsko się zestarzały i nie bawią już tak jak w dzieciństwie. To dalej znakomita produkcja i fantastyczna uczta dla najmłodszych, ale z perspektywy czasu nie wiele jest tam już aktualne nie tylko pod względem opowiadanych historii, ale także formy. Na szczęście jednak pokuszono się po trzydziestu latach powrócić do Kaczych opowieści, by nieco odświeżyć tego staruszka.
Zmiany były konieczne i widzimy to już praktycznie od pierwszego odcinka. Scenariusze epizodów nie są tak pretekstowe, a całość pełna jest nie tylko odwołań do klasycznej serii i popkultury, ale też czasów współczesnych. Mamy zatem komórki, internet i nawet konkretne odcinki poświęcone współczesności. Brylują w tym elemencie oczywiście najmłodsi bohaterowie, czyli Hyzio, Dyzio i Zyzio, ale zawsze jest też przeciwwaga w postaci Sknerusa McKwacza.
To właśnie on odciąga chłopców od telewizora i proponuje im najlepsze wakacje z możliwych. Liczne przygody, walki z demonami, smokami, Braćmi Be oraz inne czary i soki z gumijagód. Każdy odcinek przedstawia bowiem oddzielną historię, ale mają ze sobą wspólne elementy, które spajają całość. Można zatem niektóre epizody pominąć i nie stracimy głównego wątku, ale nie polecałbym tego robić. Naprawdę trudno znaleźć epizod, który nie gwarantuje znakomitej przygody i bardzo uniwersalnego humoru bawiącego najmłodszych, ale też widzów starszych.
Początek jest dość niemrawy, jeśli chodzi o szukanie skarbów i odwiedzanie legendarnych miejsc, ale z czasem i tego jest cała masa. Odcinki są naprawdę różne i bawią się wieloma konwencjami. Twórcy nie ograniczają się tylko do jednego gatunku, a sprawnie je mieszają. To właśnie dzięki temu każda podroż do Kaczogrodu jest taka niezwykła. Świetnie udaje się również znalezienie równowagi pomiędzy humorem, a powagą. Były momenty, że śmiałem się do łez, głównie za sprawą nieporadności Śmigacza, ale nie brakowało też chwil, kiedy musiałem chwycić po chusteczkę, bo udało się dość emocjonalnie poprowadzić niektóre wątki.
Serial zmienił się nie tylko pod względem licznych odwołań do klasyki i popkultury. Inny jest też pod względem charakterów bohaterów. Hyzio, Dyzio i Zyzio nie są już tylko kaczkami o różnym kolorze czapek, ale przede wszystkim wyróżniają się charakterami. Mimo wielu wspólnych cech, każdy z nich przejawia inne wartości. Zyzio pragnie bogactwa, Dyzio przygód, a Hyzio nie rozstaje się ze swoim poradnikiem Młodego Skauta. Mamy tutaj też więcej Kaczora Donalda, który choć nie pojawia się w każdym epizodzie, to jednak udało się pokazać jego postać z bardzo ciekawej perspektywy. To już nie jest tylko wiecznie pechowy kaczor, ale też przede wszystkim istota pełna przykrych doświadczeń, które odebrały mu ambicję i chęć do przygód. Z biegiem czasu dowiadujemy się, co miało na to wpływ. Zapewniam jednak, że kiedy trzeba chronić swoją rodzinę, Donald jest nieobliczalny.
Zmiany dotknęły też Sknerusa, który nie jest już takim sknerą, na jakiego wyglądał wcześniej. Owszem, dalej pokazuje swój charakter kradnąc jedzenie z bankietu lub żałując grosza na pomoc dla potrzebujących, ale potrafi mimo wszystko wydać dolara, kiedy naprawdę jest taka konieczność i potrzebuje tego rodzina. W ogóle wartości rodzinne są w tym serialu nader często poruszane i podobnie jak z każdym innym wątkiem, wypada to naprawdę naturalnie i często też zabawnie (m.in. odcinek z dniem jedynaka). Największa jednak zmiana charakteru tyczy się Tasi, która z przeszkadzającej różowej dziewczynki, stała się pełnoprawnym wspólnikiem Sknerusa i osobą trzymającą w ryzach całą rodzinę. Nic jednak dziwnego, skoro jej babcia, gosposia w rezydencji McKwacza, również miała bardzo ciekawą przeszłość, którą zgłębimy w jednym z odcinków.
Ogromne wrażenie robi też warstwa wizualna. Nie wszystkim zmiana kreski przypadła do gustu, ale ta komiksowa stylistyka w ruchu wypada naprawdę znakomicie i sprawia, że nowe
DuckTales są po prostu świeże i miłe dla oka. Ucieszą się też fani, bo udało się zaprezentować kilku bohaterów czy scenografii w kresce znanej z komiksów Carla Barksa. Wrażenie robi też ścieżka dźwiękowa, która przypomina znakomite produkcje z kina Nowej Przygody. Budują napięcie i wspaniale dopełniają całość. Nie można też przyczepić się do polskiego dubbingu. Głosy są znakomicie dobrane i naprawdę dają radę.
Nowe
DuckTales są gratką dla fanów Kaczora Donalda i komiksów z przygodami Kaczek zamieszczonych w popularnych Gigantach. Jest też niezwykle pouczającą i przy tym naprawdę zabawną produkcją, która w każdym odcinku prezentuje nie tylko ciekawe przygody, ale też charakteryzuje się rozmachem i wieloma niespodziankami dla widzów. Gdybym był dzieckiem, odliczałbym dni do nowego odcinka. Jako dorosły widz również bawiłem się znakomicie, bo twórcy zadbali tutaj o każdego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h