Piotr Głuchowski i Marcin Górka, tworząc książkę "Karbala", solidnie przygotowali się do swego zadania. Ich dzieło nie jest jedynie opisem walk o City Hall - to świadectwo polskiego męstwa i poświęcenia, a także obraz krwawych bitew podczas polskiej misji stabilizacyjnej w Iraku. Ostatnim czasy o "Karbali" jest głośno w mediach ogólnokrajowych. Spora w tym zasługa w filmu Krzysztofa Łukaszewicza pod tym samym tytułem (nasza recenzja). Niemniej to książka stanowi bardziej dokładny opis tego, co naprawdę zdarzyło się w dniach 3-6 kwietnia 2004 roku. "Karbala" Głuchowskiego i Górki oferuje to, czego nie znajdziecie w filmie: obszerny opis tego wszystkiego, co miało miejsce na świecie i w Polsce, podczas gdy nasi wraz z żołnierzami z Bułgarii toczyli bój o być albo nie być na tym świecie. Dlaczego przez tyle lat świat milczał na ten temat? Dlaczego Wojsko Polskie wydało bezwzględny zakaz przekazywania jakichkolwiek informacji dotyczących wydarzeń w tym mieście w środkowej części Iraku? Książka odpowiada na te i wiele innych pytań. Wbrew temu, co może sugerować tytuł i określanie mianem "największej bitwy Polaków od czasów II wojny światowej", obrona City Hall nie stanowi nawet 1/3 objętości całej książki. Reporterski styl Głuchowskiego i Górki skupia się bardziej na bohaterach tamtych wydarzeń, a mniej miejsca poświęca temu, co faktycznie się działu w miejskim ratuszu w Karbali. Dzięki temu możemy bliżej poznać sylwetkę "Kaliego" – Grzegorza Kaliciaka, który dowodził obroną ratusza, i innych żołnierzy służących wówczas w Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe.
©AGORA
Początkowo "Karbala" trochę przynudza. Autorzy, tworząc odpowiedni background story, mnóstwo kart poświęcili na opisanie sytuacji w Iraku od czasu najazdu Saddama Husajna na Kuwejt, a wiec czasy sprzed operacji Pustynna Burza, która miała miejsce w 1990 roku. Momentami nawet cofają się do jeszcze bardziej zmierzłych czasów Muhammada ibn Abd Allaha ibn Abd al-Muttaliba, czyli proroka islamu – Mahometa. Wszystkie te wydarzenia mają drugorzędne znaczenie dla czytelnika, który tylko czeka na to, żeby zagłębić się w naoczną relację tego, co zdarzyło się w stolicy prowincji. Niemniej przywołanie tych historii w książce jest bardzo ważne, gdyż oddaje nastroje polityczne i religijne w kraju, do którego na "misję stabilizacyjną" przyjechali Polacy. Również tyle miejsca, a może i więcej, twórcy poświęcają na przedstawienie wizerunków głównych postaci obrony City Hall. W "Karbala" poznajemy ich drogę do Iraku, zagłębiamy się w życie prywatne - zarówno to pozostawione w Polsce, jak i to na obczyźnie. Bohaterowie reportażu byli zdania, że misja za granicą, szczególnie nazywana przez media jako "stabilizacyjna", gdzie nie toczy się żadna wojna, to sposób na podreperowanie domowego budżetu. Kilka tysięcy dolarów na miesiąc piechotą nie chodzi, dlatego ochotników nie brakowało. Dość szybko na miejscu przekonali się oni, że o stabilizacji nie ma mowy. W Iraku toczy się regularna wojna z fanatykami oddanymi religii lub poprzedniemu ustrojowi. Jak wspomina Kaliciak, niebezpieczeństwo czyhało wszędzie, bo każdy "szuszwol" wyglądał jak cywil i wtapiał się w tłum. Stąd też wieloletnia zmowa milczenia w polskim wojsku. Sami bohaterowie, nawet po latach od tamtych wydarzeń, nie mogli się otrząsnąć z tego, co ich spotkało w Karbali i innych mniejszych miastach w "województwie irackim". Ale w końcu do tego ich szkolono i z tego znakomicie się wywiązali. "Karbala" czyta się od deski do deski - nawet nudne fragmenty znikają w mgnieniu oka. Zadbali o to Piotr Głuchowski i Marcin Górka, którzy postanowili jak najmniej ingerować w historię i oddać głos bohaterom z pierwszej linii frontu. "Karbala" jest jednym z ciekawszych współczesnych opisów najnowszej militarnej historii Polski. Historii, której dzięki takim postaciom jak ppłk Kaliciak my, Polacy, nie musimy się wstydzić, a nasi sojusznicy militarni muszą się liczyć z tym, że polski żołnierz na misji, nawet bez odpowiedniego sprzętu i z gorszym wyszkoleniem, jest niezastąpionym sojusznikiem. "Karbala" jest dobra do czytania zarówno przed obejrzeniem filmu, jak i po jego seansie. Nie zdradza tak dużo, by odpuścić sobie wyjście do kina, ale z drugiej strony zawiera sporo treści, które pozwolą tym z Was, którzy widzieli kinowy obraz Krzysztofa Łukaszewicza, lepiej poznać wszelkie niuanse i wątki poboczne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj