Wheelman to thriller, który został oparty na minimalistycznej koncepcji opowiadania historii z wnętrza samochodu. Podobnie jak to na przykład robił Steven Knight w filmie Locke z Tomem Hardym. To od razu powoduje, że widz musi zrozumieć, że nie jest to rzecz oparta na efekciarskich pościgach (tych w gruncie nie ma zbyt wiele i nie są zbyt dobrze nakręcone) czy wybuchach, ale bardziej na dialogach, klimacie i pomysłach, które pokazują, że debiutant Jeremy Rush chce wyciągnąć z takiej konwencji więcej, niż można byłoby oczekiwać. Wchodzi on w rejony kina klasy B, chcąc opowiadać historię dość prostą i pozbawioną jakichkolwiek zwrotów akcji. Teoretycznie można uznać to za wadę, że dostajemy wręcz pretekstową fabułę, która ma uzupełniać zabawy konwencją, ale jednocześnie Rush prowadzi ją dość umiejętnie. Zawsze mawiam, że wszelkie schematy da się przedstawić w świeży i rozrywkowy sposób, ale trzeba chcieć. To jest taki przykład. Nie brak tutaj niezłych rozwiązań realizacyjnych, kiedy Rush stara się bawić i wyciągać z konwencji osadzenia akcji w samochodzie całkiem sporo. Przede wszystkim nie cała akcja rozgrywa się we wnętrzu auta, bo są dłuższe sekwencje, które pokazują, co bohater robi na zewnątrz z perspektywy danego pojazdu. Tego typu motywy nadają temu filmowi charakteru i to one budują jego klimat w bardzo pozytywny sposób. Jedna z definitywnych zalet, które mówią nam wiele o tym, z jaką produkcją mamy do czynienia. Z czymś, co miało być tanim eksperymentem pod kątem realizacji i zdjęć (czasem są nietypowe), bo czuć mocno, że ta fabuła nie ma zawojować świata kina rozrywkowego. I być może nie miałoby to wszystko sensu, gdyby nie Frank Grillo. Czuć, że ta rola jest napisana pod niego, a on ze swoją naturalną charyzmą i otoczką zwyczajnego twardziela, staje się  punktem zaczepienia dla widza. To on, tworząc dobrą, wyrazistą kreację, decyduje o tym, że w ogóle w tę prostą historię jesteśmy w stanie się wciągnąć. To, podobnie jak w Locke, stanowi o sile filmu. W odróżnieniu od tytułu z Hardym, Kierowca jest jednak bardziej nastawiony na rozrywkę, budowanie napięcia i opowiadanie tej prostej fabuły.
To tak naprawdę jest sedno tego, czym jest Wheelman . Prosta zabawa w kino klasy B ze świetnym charyzmatycznym aktorem, która ma dać solidną, acz klimatyczną rozrywkę na wieczór. Nic wybitnego, nic zachwycającego, ale definitywnie nie nazwałbym tego seansu stratą czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj