Alicia ma wystąpić w Nowym Jorku na konferencji i opowiadać o tym, jak trudno znaleźć matkom pracę w zawodzie prawnika. Wraz z Carym i Clarkiem mają także inną misję: nakłonić niejaką Raynę Hecht do zostania wspólnikiem w ich kancelarii. Jako że klienci Rayny są warci 60 milionów dolarów rocznie, to jest się o co bić. Niestety nie są w tej walce osamotnieni - oprócz dziesiątki innych kancelarii o tak wartościowego wspólnika walczy również Will z Diane. 

Nie ta walka jest jednak najważniejsza, choć trzeba przyznać, że umówienie się na rozmowę z rozchwytywanym prawnikiem nie należy do najłatwiejszych. O wiele ważniejsze stają się przemyślenia Alicii podczas pisania nowej przemowy. Stara była, jak to określił Cary, "zbyt oschła" i w całości nadawała się do poprawki. Siedzenie nad nową wersją staje się pretekstem do wspominek - tych z czasówszukania pracy zaraz po skazaniu Petera i dotyczących trudności w dostaniu jej. Nikt nie chciał zatrudnić początkującej prawniczki (w zawodzie niewiele przepracowała; choć wygrała 24 sprawy, to i tak nadawała się do zwolnienia), a tym bardziej o tak popularnym i "gorącym" w aktualnym momencie nazwisku. Mogłoby to źle wpłynąć na postrzeganie kancelarii. 

Na szczęście na horyzoncie pojawił się Will. Teraz dopiero jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego poczuł się tak mocno dotknięty zdradą Alicii. Wszak to on ręczył za nią głową i wbrew wszystkim wątpliwościom oraz opiniom zdecydował się ją zatrudnić. Nawet Kalinda, która dobrze sprawdziła Alicię, miała wątpliwości (Florrick nie była typem walczaka, była na zawód zbyt miękka). Fakty te dodatkowo potęguje świetna scena w barze, gdy siedząc przy osobnych, ale sąsiadujących stolikach Will z Alicią kłócą się i wyrzucają swoje żale. Ta dwójka się nienawidzi, ale nadal jest to wszystko podszyte pewną nutką erotyzmu i pożądania. Kto wie, może wcześniej czy później wylądują razem w łóżku. 

Przeniesienie akcji na jeden dzień do Nowego Jorku wyszło produkcji na dobre. I choć wszystko dzieje się niemal w jednym tylko miejscu, to i tak czuje się miłą odmianę. 

[video-browser playlist="635412" suggest=""]

Powraca również wątek przewodni, czyli osobista krucjata agenta Nelsona, pragnącego skazać Florricka. Will prosi o pomoc Elsbeth, moją ulubioną prawniczkę. Jej specyficzny charakter i pozorne nieogarnięcie wprowadza nieco humoru w świat Żony idealnej. Nie inaczej jest i tym razem. Zostaje prawniczką Willa, przy okazji nieźle strasząc agenta Nelsona. Nie oszukujmy się jednak, sprawa i tak trafi do sądu, a właśnie to jest ten moment, który pokazuje nam, jak trudną drogę przed sobą mają jeszcze Alicia i Will. Nieźle się może też namieszać w związku ze słowami Elsbeth. Jeśli mówiła prawdę, to wraz z Rayną założą własną kancelarię. Może to pokrzyżować plany zarówno L.G, jak i Florrick/Agos. 

Odcinek, mimo że nie pchnął aż tak bardzo akcji do przodu, posiadał wiele ważnych cech. Niesamowicie rozbudował świat przedstawiony i pokazał, dlaczego Alicia czasami zachowuje się tak sztywno. Jest kobietą po przejściach, w którą niemal nikt nie wierzył. Dodatkowo do końca musiała udawać, dla dobra chociażby dzieci, że wszystko jest w porządku. A słowa Jackie, które padły w jej kierunku, pokazują tylko, że jest to okropna starsza kobieta. 

Oprócz tych wszystkich emocjonalnych momentów pojawiło się też kilka scen komediowych: świetne zachowanie Alicii po paru piwach w stosunku do Rayny, a także scena Elsbeth z misiem. Niewątpliwie były to najlepsze momenty odcinka - zaraz po rozmowie Willa z Florrick. 

Przyszłość maluje się jak na razie w niezwykle prosty sposób - będzie walka w sądzie. Walka trudna, bo dotycząca Petera. Jednocześnie walka niezwykle ciekawa, bo angażująca wszystkie osoby. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj