Kirby and the Forgotten Land udowadnia dwie rzeczy: seria o Kirbym sprawdza się świetnie także w pełnym trójwymiarze, a postapokaliptyczne klimaty niekoniecznie muszą oznaczać ponurą i stonowaną kolorystykę.
Wystarczył jeden zwiastun, by społeczność stwierdziła, że Kirby and the Forgotten Land będzie dla serii o różowej kulce tym, czym Super Mario Odyssey okazało się dla przygód najsłynniejszego hydraulika popkultury. Te dwie produkcje łączy coś więcej.
Najnowsza przygoda zabiera Kirby'ego w nietypowe lokacje postapokaliptycznego świata. Bohater trafia m.in. do zniszczonych miast i eksploruje wnętrza zrujnowanych budynków. Całość utrzymana jest oczywiście w dość luźnym klimacie i pastelowych kolorach, co jest połączeniem bardzo specyficznym i z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Pochwalić należy natomiast zróżnicowanie, bo każdy z kilku dostępnych światów wygląda zupełnie inaczej: mamy m.in. pustynię czy krainę pokrytą śniegiem i lodem. Oczywiście, w każdym z tego typu miejsc będziemy zmagać się z zupełnie innymi wyzwaniami.
Dużą różnicę robi przejście w pełny trójwymiar. Choć twórcom zdarzało się eksperymentować z 3D już wcześniej w pewnych spinoffach, to dopiero teraz zdecydowano się na taki zabieg w głównej serii. Bardzo mocno odświeża to doświadczenia płynące z rozgrywki i rzeczywiście pozwala momentami poczuć się jak we wspomnianym we wstępie Odyssey. Choć poziomy są zdecydowanie mniejsze i bardziej zamknięte niż u Mario, to udało się znaleźć w nich miejsca na poukrywanie opcjonalnych zadań czy sekretów, których odkrywanie zapewnia sporo frajdy.
Trzeba natomiast jasno zaznaczyć, że Kirby and the Forgotten LandNIE JEST grą z otwartym czy nawet półotwartym światem. To typowo liniowa produkcja, w której kolejne etapy wybieramy z poziomu mapy, co doskonale sprawdza się na Switchu, bo każdy z nich można ukończyć w mniej więcej kilkanaście minut.
Zabawa w dalszym ciągu łączy elementy platformowe z prościutkimi zagadkami oraz walką. Deweloperzy zadbali przy tym o szereg ciekawych zmian, dzięki którym nie ma się wrażenia powtórki z rozrywki. Przede wszystkim wspomnieć trzeba o Mouthful Mode, dzięki któremu Kirby może pochłaniać nie tylko pomniejszych przeciwników, ale i obiekty o pokaźnych rozmiarach. Okrągły bohater może wciągnąć m.in. samochód czy automat z napojami, a nawet... napełnić się wodą. Każda z takich transformacji wiążę się z wyjątkowymi zdolnościami, które najczęściej będą niezbędne do tego, by odkryć ukryty pokój lub wykonać jedną z pobocznych misji. Przy okazji jest to kolejny element, który kojarzy się z mocą czapki z Super Mario Odyssey. Pewne umiejętności działają w bardzo podobny sposób: za przykład może posłużyć podnośnik, który pozwala protagoniście dostawać się w wyżej położone miejsca.
Gra oferuje dwa poziomy trudności: Spring-Breeze Mode oraz Wild Mode, które różnią się m.in. wytrzymałością głównego bohatera i przeciwników. W praktyce ma się jednak wrażenie, że to wybór między poziomem bardzo łatwym i... po prostu łatwym. Żaden z elementów nie jest bowiem przesadnie trudny i nawet młodsi gracze powinni bez większych problemów radzić sobie z aktywnym Wild Mode - nawet w starciach z bossami, gdzie momentami trochę brakowało mi jakichś bardziej wymagających czy pomysłowych mechanik. W razie czego z pomocą przychodzi też tryb kooperacji, choć ten jest niestety nieco rozczarowujący. Dodatkowy gracz wciela się bowiem w Waddle Dee i ma bardzo ograniczony wachlarz ruchów w porównaniu z głównym bohaterem.
Nowością jest także możliwość ulepszania zdolności Kirby'ego w miasteczku, do którego mamy dostęp z poziomu mapy. Za zdobywane w toku zabawy monety możemy kupować wzmocnienia, które na stałe modyfikują sposób działania i siłę transformacji. W pewnych przypadkach różnice są dość subtelne, w innych zaś wiążą się np. z odblokowywaniem zupełnie nowych ruchów. Jest tego sporo i z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
Rozgrywka
8/10
Najnowsze dzieło Japończyków z HAL Laboratory to kolejny dowód na to, że 5-letni Nintendo Switch... nadal daje radę! Choć konsolka znacznie odstaje od konkurencji pod kątem czysto technologicznym, to umiejętne zabiegi sprawiają, że ta gra może się podobać. Kolory są bardzo wyraziste (zwłaszcza na modelu z ekranem OLED), otoczenie pełne szczegółów, a sama zabawa bardzo płynna. Oczywiście, gdy zatrzymamy się i zaczniemy się wszystkiemu dokładniej przyglądać, to dostrzeżemy pewne kompromisy: w oko rzuca się na przykład ograniczona płynność przeciwników znajdujących się nieco dalej od nas. To jednak tylko drobne detale, które raczej nikomu nie będą przeszkadzać.
Kirby and the Forgotten Land to udana odświeżenie serii, której formuła w ostatnich latach zaczynała już nieco nużyć. Przejście na pełne 3D wprowadza zupełnie inne doznania, a sporo zawartości utrzyma graczy przed konsolką na około 15-20 godzin. To całkiem satysfakcjonujący wynik jak na stosunkowo prostą platformówkę przeznaczoną zarówno dla młodszych, jak i nieco starszych odbiorców.
Plusy:
+ oprawa;
+ wciąga;
+ sporo zawartości.
Minusy:
- bardzo niski poziom trudności;
- niezbyt wymagające starcia z bossami;
- rozczarowujący co-op.