Fabularnie gra Kirby: Star Allies... czekaj, to ona ma jakąś fabułę? Szczerze mówiąc, nigdy jakoś specjalnie nie przyglądałem się rysowi historycznemu głównego bohatera ani żadnego innego mieszkańca planety Popstar, zaś najnowsza odsłona wcale nie zachęca, by wiedzę tę pogłębić. Ot znów Kraina Snów jest zagrożona i nasz protagonista rusza, by ją wyzwolić. Robi to w stylu, do jakiego przywykliśmy przez ponad 20 lat trwania serii, zbierając po drodze chyba wszystkie elementy całej sagi i wrzucając je do jednego worka. Czy to źle? Nie, bo przynajmniej oprócz głównego trybu dostajemy dużo minigierek. A to istotne, bo niestety główna gra długością nie powala, ukończyłem ją w około 6 godzin i to wcale się nie spiesząc. Tym razem na swą misję nasz bohater wyrusza zaopatrzony  w moc nie tylko pochłaniania wrogów, ale także przekabacania ich na swoją stronę, tworząc drużynę maksymalnie składającą się z 4 postaci, z czego pozostałe 3 sterowane są przez komputer bądź innych graczy. I tu ważna informacja, starczą połówki JoyCona! Największy problem w Kirby: Star Allies jest poziom trudności. Ja rozumiem, że to gra skierowana głównie do dzieci, ale nawet jako taka jest w większości przypadków za łatwa. Jeśli gramy w towarzystwie trzech komputerowych kompanów, tak naprawdę nie musimy nic robić prócz skakania i aktywowania przedmiotów kontekstowych. Ani razu przez całą rozgrywkę nie byłem bliski śmierci, w pewnym momencie przestałem nawet zwracać uwagę na pasek zdrowia. Z pomocy komputera nie da się niestety zrezygnować, gdyż gros zagadek w grze wymaga przynajmniej jednego pomocnika. Do tego jeszcze gra sama dba o to, by skład naszej ekipy był odpowiedni, sugerując, a często i wymuszając na nas zmianę towarzyszy na takich, którzy jeszcze bardziej ułatwią rozgrywkę. Mógłbym to zrozumieć, gdyby jeszcze dotyczyło to tylko pierwszej krainy będącej wprowadzeniem do gry, ale w późniejszych etapach jest to wręcz męczące. Jasne, powtarzam raz jeszcze: rozumiem, że jest to gra dla dzieci, ale chętnie po nią sięgną również dorośli, którzy wychowali się na przygodach różowego bohatera i fajnie by było, gdyby wprowadzono dla nich wyższy poziom trudności. Niestety łatwość psuje bardzo mocno zabawę, gdyż nie daje właściwie żadnego poczucia wyzwania, a przez to i osiągnięcia czegokolwiek. Owszem, zebranie wszystkich elementów puzzli może i nie jest aż tak łatwe, ale zainteresuje raczej tylko perfekcjonistów, nikt inny raczej nie będzie chciał przechodzić gry jeszcze raz. W kwestii oprawy audiowizualnej gra prezentuje się poprawnie, ni mniej ni więcej. Kolorowa stylistyka, radosna muzyczka, bez żadnych zaskoczeń - czy to pozytywnych, czy negatywnych. Na początku pracy nad recenzją były małe problemy z liczbą klatek na sekundę, ale twórcy zdążyli już to poprawić
fot. Nintendo
+8 więcej
Czy jestem więc w stanie polecić komuś Kirby: Star Allies? Tak, to wciąż fajna gra wieloosobowa, ale pod kilkoma warunkami. Najwięcej chyba radości będą z niej mieć rodzice grający ze swoimi pociechami, byleby tylko dali dziecku wykazać się pomysłowością, zamiast robić wszystko za nie. Czwórka dzieci z JoyConami to też jest jakieś wyjście, wtedy już naprawdę będą musiały się nagłowić a gra zyska nowy wymiar. Dajmy więc im szansę poznać magiczną krainę marzeń i zarazić nowe pokolenie sympatią do różowego stworka i jego przyjaciół. We mnie jednak wciąż pozostaje nieco żalu, że Kirby nie dorósł choć minimalnie razem ze mną i nie daje już nawet namiastki tej frajdy co kiedyś. Plusy: + przyzwoita oprawa graficzna, + możliwość zabawy w kooperacji. Minusy: - brak możliwości zabawy solo, bez SI, - zbyt niski poziom trudności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj