Polskie produkcje serialowe ostatnio kryminałami stoją. Jest ich mnóstwo. Każdy kanał i każda platforma chcą mieć swoją wciągająca historię kryminalną, która zelektryzuje widzów. Problem w tym, że przytłaczająca większość tych produkcji jest po prostu słaba. Nawet jak dobrze się zaczynają, to finał jest tak kuriozalny, że psuje odbiór całości. Te, które trzymają w napięciu, można policzyć na palcach jednej ręki. Scenarzysta Kacper Wysocki na swój serialowy debiut wybrał mroczną historię osadzoną w Świnoujściu. Miejscu, które przeciętnej osobie kojarzy się raczej z wakacjami i odpoczynkiem. Akcja jednak dzieje się zimą, więc na ekranie dominują chłód i szarość. Od pierwszych minut widz orientuje się, że nie jest to miejsce, gdzie ludzie wiodą szczęśliwe życie. Większość bohaterów jest markotna i stara się przeżyć z dnia na dzień. Głównym bohaterem Klangora jest grany przez Arkadiusza Jakubika Rafał Wejman, psycholog więzienny. Mężczyzna stara się pogodzić pracę z opieką nad dwiema nastoletnimi córkami. Jego żona (Maja Ostaszewska), by podratować domowy budżet, pojechała do Niemiec pracować. Ta rozłąka mocno daje się wszystkim we znaki. Zwłaszcza dziewczynom, które czują się porzucone przez matkę i mają jej za złe, że wyjechała. To bardzo ciekawe przedstawienie sprawy emigracji - twórcy zazwyczaj pokazują mężczyznę, który wyjeżdża na emigrację zarobkową i kobietę opiekującą się domem. Tu jest inaczej. Pewnego dnia dochodzi do tragicznego wydarzenia. Ze śluzy zostaje wyłowione ciało. Widz nie od razu dowiaduje się, kim jest denat oraz co było przyczyną śmierci. Może się tylko domyślać. Co zarówno intryguje, jak niekiedy potrafi irytować. Reżyser Łukasz Kośmicki (Ukryta gra) bardzo wolno prowadzi historię, oszczędnie odkrywając przed widzami nowe informacje na temat tego, co się wydarzyło. Po obejrzeniu pierwszego odcinka trudno było mi nawet powiedzieć, o czym ten serial jest i w którą stronę zmierza. Przedstawiono w nim bowiem tylu interesujących bohaterów, że fabuła mogła potoczyć się w różnych kierunkach. Podobne wrażenie miałem zresztą, gdy obejrzałem pierwszy odcinek wyreżyserowanej przez niego Rysy. Klangor ma bardzo silny skandynawski klimat, co można tutaj zaliczyć na plus. Mrok, o którym wspominałem, towarzyszy nam tu na każdym kroku. Podskórnie czujemy niebezpieczeństwo, które czyha na bohaterów tuż za rogiem. Oprócz ciekawie zapowiadającej się historii serial przyciąga świetnie dobraną obsadą. O tym, że Arkadiusz Jakubik po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych aktorów w Polsce, nie ma co pisać. To fakt, z którym nie dyskutujemy. Jednak jest też tutaj kilka zaskoczeń. Pierwsze to genialny Wojciech Mecwaldowski w nietypowej dla siebie, bo w stu procentach poważnej roli. Jako ojciec starający się utrzymać rodzinę wypada niezmiernie przekonująco. Zwłaszcza w drugim odcinku, gdy emocje biorą nad nim górę, a chęć zemsty przesłania cały świat. Świetnie partneruje mu również Piotr Witkowski - może i w pierwszych dwóch odcinkach nie ma zbyt wielu scen, ale widać, że idealnie rozumie się z Mecwaldowskim jako jego serialowy brat. Na wyróżnienie zasługują także młode aktorki: Katarzyna Galazka i Matylda Giegzno, grające postaci Hani i Gabi Wejman. Widz z miejsca kupuje ich problemy i młodzieńczy bunt. Są to zupełnie różne typy osobowości. Na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy, ale wystarczy, że którejś coś się wydarzy, byśmy przekonali się, że ta niechęć była tylko fasadą.
fot. Jarosław Sosiński
+11 więcej
Łukasz Kośmicki świetnie prowadzi aktorów. Serial aż kipi od emocji, które są bardzo szczere. Widać, że wszyscy mieli czas, by popracować nad swoimi postaciami, ułożyć w głowie ich życiorysy, bardziej zrozumieć motywacje i to, skąd pochodzą. Wbrew pozorom nie ma na to zazwyczaj czasu na polskich planach. Tutaj najwidoczniej udało się go wygospodarować, dzięki czemu cała produkcja na tym zyskuje. Klangor ma bardzo wysoki próg wejścia. Mnie ta historia zaciekawiła dopiero po drugim odcinku. Pierwszy był taką rozbiegówką wprowadzającą bohaterów. Trochę za długą, bo serial kryminalny już w pierwszym odcinku powinien nas wciągnąć. Piszę o tym, bo CANAL+ wypuszcza po jednym odcinku tygodniowo, więc jeśli pierwszy wam nie przypadnie do gustu, to nie skreślajcie go od razu. Dajcie mu za tydzień drugą szansę, a nie pożałujecie. Mam tylko nadzieję, że rozwiązanie tej całej zagadki będzie równie ciekawe, co jej początek.
Canal+
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj