Jest taka klasa gdzieś w Japonii, która czas spędzony na nauce przeplata z próbami zabicia własnego nauczyciela. Ku jego uciesze, trzeba dodać… Oto Klasa skrytobójców!
Tytuł Ansatsu Kyoushitsu #01 pewnie będzie większości fanów mangi i anime znany pod nazwą Ansatsu Kyoushitsu (ang. Assassination Classroom) za sprawą ciepło przyjętej serialowej adaptacji tej 21-tomowej komedii. Wydania tej trzeba przyznać, długiej historii, podjęło się wydawnictwo J.P.Fantastica. Z niepewnością sięgnęłam po pierwszy tomik Klasy skrytobójców, bo tak się składa, że anime jakoś zignorowałam, mając w pamięci, że po prostu istnieje. Może to i lepiej – lektura pierwszego tomiku okazuje się całkiem dobrą rozrywką.
Klasa 3E w gimnazjum Kunugigaoka wiedzie koszmarne życie, ze szkolnego punktu widzenia patrząc. Te nastolatki uczą się poza głównym budynkiem w jakiejś ruderze w górach, ponieważ, cóż, orłami to nie są. Ich marne oceny czy złe zachowanie stanowiły obrazę dla tej elitarnej placówki oświatowej, więc pozbycie się czarnych owiec jest oczywistością. Klasa E to „End”, koniec końców… Nasze wyrzutki pewnie nie wyróżniłyby się niczym, gdyby nie pojawienie się ich nowego wychowawcy, ośmiornicowatej istoty, która dopiero co zdemolowała Księżyc i ma w planach zniszczenie także Ziemi. Wojsko temu potworowi nie dało rady – kto w końcu dałby radę zabić coś, co porusza się z prędkością dwudziestu machów? O dziwo jednak, zanim pan Niezabijski, jak nazwali go jego wychowankowie, zniszczy świat, postanawia on zostać wychowawcą klasy 3E. A przynajmniej pouczy ich do sądnego dnia. Rząd się zgadza – Pan Niezabijski obiecał nie zrobić krzywdy uczniom, ci za to dzień w dzień próbują zgładzić własnego psora za pomocą specjalnych antypsorowych naboi czy gumowych, antypsorowych noży. I tak się sprawy mają… Aha, nagrodą za udane skrytobójstwo jest 10 miliardów jenów.
Sam pomysł na tę historię jest tak absurdalny (i typowo japoński), że ciężko się nie uśmiechnąć. Owszem, próba nieustannego zgładzenia kogokolwiek przez gimnazjalistów nie brzmi zbyt dobrze, zwłaszcza jak na komedię, jednak po pierwsze, stawką jest cała Ziemia i jej mieszkańcy, po drugie, broń, mogąca zniszczyć Pana Niezabijskiego to przecież nie żadne tam prawdziwe noże i broń, po trzecie, Pan Niezabijski wydaje się właściwie niezniszczalny. Jest obdarzony absolutną pewnością, że nikt i nic nie jest w stanie go pokonać, trudno zatem traktować tę opowieść poważnie, skoro co rusz któryś uczeń próbuje z zaskoczenia pomiędzy odpowiadaniem na pytania zaatakować własnego wychowawcę, co ten kwituje pochwałą za niezły pomysł. Tak, Pan Niezabijski chwali swoich uczniów za prawie udane próby skrytobójstwa, a co najważniejsze – naprawdę ich uczy i wychowuje. Gimnazjaliści co chwilę łapią się na tym, że mają psora zaatakować, a nie brać u niego korepetycje (przykład – Kiedy ostatnio poszłam po lekcjach go zabić, przy okazji poduczył mnie trochę z matmy. Świetnie mi potem test poszedł!). Absurd goni absurd, przy okazji bawiąc czytelnika. Oczywiście ta opowieść ma kilku głównych bohaterów – są to przede wszystkim Nagisa Shiota, jego koleżanka Kaede Kayano czy klasowy łobuz, Karma Akabane. Niestety póki co stanowią oni tło dla masowych prób pozbycia się swojego wychowawcy i poza tym ostatnim niewiele o nich wiadomo. Pan Niezabijski gra pierwsze skrzypce, a choć to postać wciąż enigmatyczna, zaczynają pojawiać się jego pierwsze słabości. Bohaterowie na razie po prostu są – i zawzięcie atakują Pana Niezabijskiego, przez co trudno wyobrazić sobie, jak to się stało, że Klasa skrytobójców mieści się w aż 21 tomikach. Najwyraźniej za tą prościutką fabułą kryje się coś więcej…
Kilka kontrowersji wzbudzi na pewno tłumaczenie – wiersz o Mackach urodziwych to tylko przykład, jak tłumaczka Anna Piechowiak dobrze poradziła sobie z zadaniem. Język gimnazjalistów jest absolutnie normalny, bez prób udziwniania czegokolwiek młodzieżowym slangiem (choć zwracanie się do nauczyciela właściwie nieużywanym już per psorze trochę przeszkadza). Rozumiem jednak, że tłumaczenie może nie spodobać się fanom znającym anime – przyzwyczajenie się do Pana Niezabijskiego nie przyjdzie im pewnie łatwo. Przydałoby się więc choć kilka uwag tłumacza dopisanych pod tradycyjną gwiazdką (ile to jest 10 miliardów jenów?). Sam tomik jest niestety stosunkowo mały, tak to jednak jest z wielotomowymi tytułami – koszty trzeba ciąć, jak się da, żebyśmy wszyscy nie zbankrutowali, skutkiem czego na przykład jest brak obwoluty czy kolorowych ilustracji. Autor, Yuusei Matsui nie powala warsztatem – jego styl jest dość prosty, bohaterowie wyglądają dość zwyczajnie, lecz poza tym nie ma się czego czepiać.
Klasa skrytobójców dostarcza rozrywki – od komedii o zgrai szkolnych skrytobójców-amatorów nie wymaga się wiele, za to czytelnik nie raz, nie dwa się uśmiechnie. Przynajmniej póki Pan Niezabijski jest cały i zdrowy, nabijając się ze swoich uczniów i ich nieudanych zamachów.