Z mangami shoujo bywa różnie. Trafić na naprawdę dobry tytuł skierowany do młodszej, żeńskiej części czytelników to nie taka łatwa sprawa. Zazwyczaj kończy się na kilkunastotomowej opowieści przeładowanej schematami, gdzie na końcu główna para i tak jest razem. Tym samym po Torikagosou No Kyou Mo Nemutai Juunintachi #01 sięgnęłam ze sporą dozą nieufności i muszę przyznać, że mile się zdziwiłam. To nie arcydzieło, ale zdecydowanie odbiega od tego, czego można się było spodziewać po pierwszych stronach tego komiksu. Główna bohaterka, szesnastoletnia Kizuna Etou mieszka samotnie w tytułowej Klatce, rezydencji mającej zdecydowanie swój klimat. Dziewczyna nie ma rodziny, nie chodzi do szkoły, ale utrzymuje się sama. Wraz z grupą innych nastolatek spędza wieczory na graniu w pewną bardzo ryzykowną grę. Otóż dziewczyny naciągają mężczyzn na sponsorowane randki, starając się wyciągnąć od nich jak najwięcej pieniędzy. Nie chodzi o prostytucję, co jest jasno powiedziane. Ich zadaniem jest najczęściej okradzenie ofiary, choć może zdarzyć się przy tym, że dziewczyna będzie musiała się rozebrać - o seksie nie ma jednak mowy. Kizuna z dnia na dzień coraz niechętniej podejmuje się gry, jednak musi z czegoś żyć. Do czasu, gdy jej przyjaciółka odchodzi, co kończy się linczem. Gdy wysycha jedno źródło dochodów, pojawia się jednak nieoczekiwanie nowe. Yuki, piękna kobieta proponuje Kizunie pracę - ma zostać modelką. Malarz Yuusei Asai, kuzyn Yuki szuka właśnie modelki do aktów. I tak oto rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Kizuny…
fot. Kotori
Na początku trzeba od razu wyjaśnić jedną kwestię - owszem, Kizuna rzeczywiście pozuje nago, jednak absolutnie nie ma to większego znaczenia. Jej ciało rzeczywiście służy tu tylko i wyłącznie jako obiekt do namalowania, a o wszelkim erotycznym aspekcie jej pracy można zapomnieć. Początkowo dziewczyna ma lekkie opory przed rozebraniem się, jednak Yuusei nie jest żadnym zboczeńcem. Wręcz przeciwnie, to flegmatyczny i wiecznie zaspany bałaganiarz, dla którego liczy się tylko sztuka. Niestety ma jakąś traumę z przeszłości, co już zbyt oryginalne nie jest i liczę na to, że przynajmniej ma sens oraz ręce i nogi, a nie jej jedynym celem jest sprawienie, aby Kizuna i czytelnik zlitował się nad biednym malarzem... Jeżeli czytelnik czeka na jakiś zalążek romansu, na razie wiele go nie znajdzie. Oczywiście pojawiają się już te trochę bardziej wpisujące się w kanon shoujo schematy, jak ratunek przed bandziorem, choć póki co niewiele się na polu uczuciowym dzieje. Jest jeszcze ta trzecia osoba, Yuki, obdarzona przez naturę żywiołową osobowością i pięknym ciałem. Kryje jednak ona ciekawą tajemnicę, którą uważny czytelnik rozwikła sam. Z trójki głównych bohaterów najciekawiej przedstawia się sama Kizuna, która tylko swoim charakterem odbiega od wszystkiego, co pojawia się w przecietnym mangowym czytadle dla nastolatek. Otóż ta dziewczyna ma rozum, cięty język i generalnie skomplikowaną osobowość. Nie jest aniołem w żadnym razie, wręcz daleko jej do typowej - mangowej i nie tylko - heroiny. Zdaje sobie sprawę ze swojego trybu życia, zazdroszcząc i podziwiając koleżankę, która zrezygnowała z gry w uwodzenie facetów i wróciła do domu, a nawet stara się powrócić do szkoły. Kizuna nie ma gdzie się podziać, a w Klatce jest jej dobrze. O szkole nie ma mowy. Nowa praca początkowo wydaje się jej czymś dziwnym i banalnym, ale zaskakuje ją, jak na płótnie przedstawia ją Yuusei. Nowy punkt widzenia pozwala na spojrzenie na kilka spraw z dystansu… Gdyby tylko nie ten dramatyczny koniec tomiku…
Cóż, nie może zabraknąć akcji i mam szczerą nadzieję, że autorki (na okładce widnieją trzy!) rozsądnie podejdą do całej sprawy i wyjaśnią, dlaczego pod koniec tomiku bohaterowie muszą się tyle nabiegać. A co do autorek - z posłowa dowiadujemy się, że manga Klatka dla ptaków powstała na podstawie powieści autorstwa Yukako Kabei, narysowała ją Rihito Takarai, a wydanie książkowe wzbogacają jeszcze ilustracje Tekunosamaty. Pod względem graficznym manga prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Wiadomo, wszyscy są generalnie ładni, ale jestem wdzięczna autorce rysunków, że zabrakło tych wszystkich charakterystycznych dla romansów kwiatuszków, serduszek, gwiazdeczek i innych pierdółek, mających sprawiać, że z całości aż wylewa się lukier. Kiedy Kizuna pozuje, jej nagość nie wybija się na plan pierwszy. Nawet strona graficzna podkreśla, że to tylko praca. Wydanie nie odstaje od tego, do czego przyzwyczaiło nas Kotori - okładka ze skrzydełkami prezentuje się równie ładnie, jak inne pyrkonowe nowości. Historia Kizuny zamyka się w trzech tomach (tak, teraz czekamy na drugi tomik, ech), nie jest to więc szczególnie długa opowieść. Warto dać jej szansę, ponieważ pewnie pozytywnie zaskoczy niejednego czytelnika - oby tylko fabuła w dwóch następnych tomikach nie skręciła na tory sztampowego romansu, czego się odrobinkę obawiam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj