Brytyjski artysta to niekwestionowana gwiazda komiksu, twórca olśniewających okładek do cyklu Sandman: OvertureNeil Gaiman oraz rysownik kultowego Batman: Arkham Asylum ze scenariuszem Grant Morrison. Recenzowane dzieło to jego istne opus magnum, opowieść powstająca na przełomie sześciu lat (1990-1996). Po dekadach wyczekiwania niniejszy komiks w końcu pojawił się nad Wisłą – do tego w ekskluzywnym wydaniu. Wielkie słowa uznania dla Timofa i zespołu redaktorskiego.
Wciągająca opowieść zaczyna się w niekonwencjonalny sposób – od olśniewającego spisu treści umieszczonego aż na dziesięciu stronach i wzbogaconego o przykuwające oko okładki kolejnych rozdziałów komiksu. Następnie otrzymujemy cztery krótkie nowele skoncentrowane wokół dzieła stworzenia dokonywanego przez Boga, demiurga. Opracowanie stron z owymi historiami to prawdziwa maestria potwierdzająca kunszt Dave McKean. Dodajmy do tego wstęp samego Terry Gilliam, a otrzymamy dzieło, obok którego trudno przejść obojętnie. Po mocnym starcie autor serwuje nam właściwą opowieść o nieprawdopodobnym klimacie, potężnej dawce dramatyzmu, ludzkiego cierpienia i ulotności życia.
Do posępnej kamienicy o dziwacznej nazwie Meru House wprowadza się niespełniony, szukający natchnienia malarz, Leo Sabarsky. Protagonista nastrojowej historii szybko orientuje się, że próżno będzie mu wypocząć w tym dziwacznym miejscu – ze wszystkich stron otacza go osobliwa ekipa szalonych indywiduum. Są wśród nich: ukrywający się przed ludźmi słynny pisarz (twórca tytułowej powieści Klatki), sędziwa pani o zaburzonej osobowości oraz enigmatyczny czarnoskóry performer (Angel) wydobywający muzykę z kamieni.
Bohaterowie komiksu wyglądają na przytłoczonych życiem, przerażonych, bytujących w tym iście klaustrofobicznym mikroświecie na sobie tylko znanych warunkach. Cagesskonstruowane są na zasadzie błyskotliwych monodramów, w których bliżej poznajemy poszczególne postaci tego świetnie skrojonego dramatu. Kapitalnie wypada przytłaczający monolog zdesperowanej pani Featherskill od lat oczekującej powrotu męża, a także docinki pod jej adresem wyrażane przez gadatliwą papugę. Brytyjczyk subtelnie łączy ze sobą ludzkie tragedie z elementami psychoanalizy, filozofii egzystencjalnej, a także unikalnym, kafkowskim klimatem oraz bezbłędną opowieścią szkatułkową. Rewelacyjnie wypadają wrzucane do fabuły przypowieści o typowo biblijnym charakterze (nawiązujące choćby do Wieży Babel) oraz snuta przez matkę do zasypiającej córki opowieść o kamyku. Dobrym posunięciem okazało się także przedstawienie części wydarzeń z punktu widzenia przekradającego się po okolicy czarnego kota. Całość sprawia niesamowite wrażenie, a lektura rzeczonego komiksu dostarczy czytelnikom masę niekłamanej radości.
Klatki to fantastyczny eksperyment graficzny. McKean posługuje się w owym albumie wieloma, diametralnie różnymi technikami plastycznymi. Mamy zatem do czynienia, w głównej mierze z zadziwiającymi, nieco wykoślawionymi rysunkami, w których utalentowany artysta do perfekcji opanował sztukę posługiwania się czernią i bielą. Ponadto znany grafik po mistrzowsku wprowadza do opowieści kolaż, rzeźbę, fotografię oraz dwustronicowe plansze, które śmiało można powiesić na ścianie w formie plakatu.
Recenzowany komiks to niekwestionowane arcydzieło sztuki komiksowej. Opowieść niezwykle przemyślana, doskonale opracowana, opowiadająca o uniwersalnych wartościach i ludzkich przypadłościach. Oniryczna kamienica, pełna wypaczonych jednostek. Dzieło w sam raz dla wielbicieli The Million Dollar Hotel Wima Wendersa. Palce lizać!