Tytułowy Klub opiekunek zrzesza pięć najlepszych przyjaciółek, które pewnego dnia postanawiają, że chcą robić w życiu coś więcej niż tylko chodzić na lekcje do szkoły. Kristy, Stacey, Claudia, Mary-Anne i Dawn, kilkunastoletnie uczennice siódmej klasy, podejmują pracę jako opiekunki dla dzieci w sąsiedztwie niewielkiego miasteczka Stoneybrook. Swoim urokiem wzbudzają nie tylko sympatię podopiecznych, ale także pełne zaufanie rodziców, co sprawia, że ich Klub zaczyna dynamicznie się rozwijać. Oczywiście nie obędzie się bez przeszkód, jednak każda z dziewczynek jest zdeterminowana do walki o to, co słuszne, i wspólnie są gotowe stawić czoła wszystkim wyzwaniom losu. Produkcja jest odświeżoną wersją serialu i filmu z lat 90. i jednocześnie nową adaptacją serii książkowej pod tym samym tytułem - fakt osadzenia historii w realiach współczesnego świata zdecydowanie działa na jej korzyść, a sam serial okazuje się trafnym, aktualnym i potrzebnym tytułem, który zdecydowanie warto obejrzeć. Serial Netflixa jest godny polecenia przynajmniej z kilku powodów – to nie tylko barwna i niezwykle pozytywna opowieść o młodzieńczej przyjaźni, ale także historia o dojrzewaniu, przedstawiona oczami dwunastoletnich dziewczynek. Główne bohaterki są na etapie podsumowania pewnego etapu edukacji (już samo to prowokuje do nastoletniej refleksji nad życiem, przeszłością i przyszłością), a poza tym każda z nich walczy w swoim życiu z osobistymi wyzwaniami czy problemami. Serial w umiejętny sposób podejmuje kwestie, z którymi na pewno mierzy się w swoim życiu niejedna młoda osoba – możemy tu usłyszeć o problemach w rodzinie, trudnościach z akceptacją zmian, o pierwszych pocałunkach, pierwszym okresie, czy własnych słabościach, z którymi dziewczynki uczą się walczyć. Pojawiają się także wątki homoseksualizmu czy rasizmu, jednak wprowadzone bardzo subtelnie, delikatnie - tak, aby grupa docelowa 7+ mogła je bez większego problemu przyswoić, nie zastanawiając się nad nimi zbyt głęboko (celem tej produkcji nie jest bowiem studiowanie istotnych kwestii, przemian społecznych, ich przyczyn czy konsekwencji psychologicznych, a raczej oswajanie widza z obecną w świecie różnorodnością, bez robienia z niej wielkiego halo - i to rzeczywiście sprawdza się tutaj naprawdę dobrze). Serial wyraźnie jest skrojony pod kilku-kilkunastoletnich widzów, a główne bohaterki są na tyle sympatyczne, by można się było z nimi łatwo utożsamić. To taka historia, w której każdy pojawiający się problem czy trudność po prostu da się rozwiązać i w której mądrość zawsze zwycięża nad tym, co mogłoby się wydawać niesprawiedliwe – każdy z odcinków ma wymiar edukacyjny i przede wszystkim motywacyjny, przez co całość przybiera formę naprawdę wartościowego seansu. Choć głównymi bohaterkami są nastolatki, jako widzowie wkraczamy także do odrębnego „świata dorosłych”, który jest reprezentowany przez ich rodziców. Na tej płaszczyźnie podejmowane są znacznie poważniejsze tematy (śmierć współmałżonka, choroba, nadopiekuńczość, kryzys wieku średniego, rozwód czy ponowny ślub), jednak wszystkie one są nam przedstawione oczami dziecka, co sprawia, że całość możemy obserwować z nieoczywistej - w pewnym sensie beztroskiej jeszcze - perspektywy. W życiu każdej z bohaterek kolejno następują – większe bądź mniejsze – zmiany, które dziewczynki będą musiały wspólnie przepracować, na każdym kroku udowadniając widzom, jak wielka jest siła przyjaźni i wsparcie bliskiej osoby. Warto podkreślić, że każda z bohaterek ma dla siebie jeden bądź dwa odcinki, w których to jej rozważania są kluczowe  – w każdym z odcinków inna dziewczynka wciela się w narratorkę, dzięki czemu możemy nieco bliżej zaznajomić się z historią czy samym punktem widzenia każdej z nich. Półgodzinny format epizodów jest bardzo przystępny, a całość ani trochę się nie dłuży. Na wielkie uznanie zasługuje piątka głównych bohaterek, w które wcielają się Sophie Grace (Kristy), Malia Baker (Mary Anne), Xochitl Gomez (Dawn), Shay Rudolph (Stacey) i Momona Tamada (Claudia). Dziewczynki są jeszcze bardzo młode, jednak przed kamerami zachowują się tak wiarygodnie, że z miejsca można je kupić – casting do produkcji to strzał w dziesiątkę. Perełki znaleźć można także na drugim planie, a najjaśniejszą wśród nich jest moim zdaniem Sophia Reid-Gantzert, która wciela się w kilkuletnią Karen. Dziewczynka ma szansę wyrosnąć na świetną i świadomą siebie aktorkę, jestem pełna podziwu dla jej wyczynów na ekranie. Za sprawą perspektywy dziewcząt i pewnego rodzaju „babskiego” charakteru tej opowieści, zaryzykować można stwierdzenie, że Klub opiekunek trafi przede wszystkim do żeńskiego grona widzów, jednak z seansu tak naprawdę coś dla siebie może wynieść każdy (ojcowie są równie ważnymi postaciami jak matki, a starsi czy młodsi bracia – choć rzeczywiście oddelegowani na dalszy plan – fajnie dopełniają całą historię męskim pierwiastkiem). Jest się z czego pośmiać, momentami można się wzruszyć... Przygody głównych bohaterek są bardzo życiowe, a ich emocje zwyczajnie szczere – wystarczy kilka pierwszych odcinków, by wczuć się w tę opowieść i chcieć wiedzieć, co będzie dalej. To dobra propozycja na popołudniowy seans dla całej rodziny – w pełni udana, urocza, pozytywna i pełna nadziei. Taka, jakich moim zdaniem w popkulturze zdecydowanie potrzeba.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj