Fabularnie w filmie Kobieta sukcesu jest potencjał na coś dobrego. Mamy ciekawą, ładną i fajną bohaterkę, jej relację rodzinne, sympatyczną firmę z artykułami dla psiaków, motyw szpiegowania u konkurencji, który ma duże pole komediowe, i romans. Wszystkie te aspekty mogły zbudować komedię romantyczną na poziomie ponad przeciętnym, gdzie przy wykorzystaniu naprawdę niezłych pomysłów, widz może dostać nie tylko ciekawą historię i dużo śmiechu, ale sporo autentyczności w relacjach romantycznych. Szkoda, że praktycznie niczego takiego nie ma w Kobiecie sukcesu. Robert Wichrowski marnuje dobre pomysły scenarzystki, które koniec końców nie zostały też przez nią najlepiej rozpisane. Czuć, że punkt wyjściowy jest naprawdę świetny, ale rozwój poszczególnych aspektów pozostawia wiele do życzenia. Czuć, że pomysły nie zostały wykorzystane, dostaliśmy zaledwie namiastkę tego, co wyraźnie można było osiągnąć z tym konceptem. A przecież twórcy poruszają tutaj różne ciekawe motywy: relację sióstr, korpoświat, miłość w świecie pędu za pieniądzem czy dbanie o dobro zwierząt. A każdy jest pokazany ogólnikowo, bez wgłębienia się w temat i często urywany. Zwłaszcza relacja Mańki z Lilką, której problemy początkowo są dobrze akcentowane, a potem cały wątek praktycznie znika. Można odnieść wrażenie, że scenarzystka chciała poruszyć za dużo kwestii na raz i przez to wszystko potraktowano tak powierzchownie, nie dając nawet szansy na poprawny rozwój i tym samym stworzenie lepszego filmu. Problemem nie jest tylko niewykorzystanie potencjału na lepszą fabułę. Twórcy popełniają tutaj wszelkie grzechy komedii romantycznych. Mamy zatem fabułę, która jest iście bajkowa. Czasem wręcz przypomina to stylistykę seriali TVN, w których świat przedstawiony ma mało wspólnego z rzeczywistością, a opowiadany jest w takt największych radiowych hitów. A to też wpływa na cały odbiór, bo postacie tracą na autentyczności. Trudno w nie uwierzyć i polubić, a wątku romantycznego nie da się kupić. Jest przeprowadzony po macoszemu, bez krzty uczucia, chemii pomiędzy aktorami i wiarygodności. Czegoś, co w jakimś minimalnym stopniu jest potrzebne nawet w komediach romantycznych, abyśmy mogli kibicować tej parze. Tutaj jesteśmy pozbawieni tego wszystkiego, więc rodzi się obojętność, a jej efektem jest momentami nuda. Jak się emocjonować i czerpać rozrywkę z komedii romantycznej, gdy nie zależy nam na związku bohaterów? W odróżnieniu od wielu komedii romantycznych z naszego podwórka ten film nie wywołuje zażenowania. A to zawsze jakiś plus, bo pomimo sztampy seans jest w miarę przyjemny i bezbolesny. A nawet ma bardzo ważne przesłanie w związku ze zwierzakami - trzeba dbać o ich zdrowie! Możemy znaleźć tu momenty, które swoją lekkością są w stanie wywołać uśmiech na twarzy, zwłaszcza przy scenach z psim aktorem, który jest przeuroczy. A to trochę równoważy banalność i oklepane odtworzenie gatunkowych schematów.
Kobieta sukcesu to kiepska komedia romantyczna, która w pełni opiera się na gatunkowej wtórności. Czasem jest zabawnie, nie wywołuje zażenowania i ogląda się ją przyjemnie. Problem w tym, że postacie i ich uczucie nie przekonują. A szkoda, bo Agnieszka Więdłocha, która jest najjaśniejszym punktem opowieści, zasługuje na więcej. Planeta singli pokazała, że można lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj