Oszukani mogą czuć się wszyscy. Scenarzyści Jak poznałem waszą matkę wprawdzie do końca mogą się zasłaniać prostym stwierdzeniem, że to zawsze miała być historia o samym poznaniu, a nie wspólnym życiu, ale... serio? Dziewięć sezonów o przyjaciołach żyjących w Nowym Jorku zbytnio przypominało Przyjaciół, więc zdecydowano się na jakiś wątek główny. Tyle że ten pojawiał się raz na jakiś czas, a większość odcinków to były zapychacze (lub - jak wolą fani anime - fillery).

Nie inaczej jest i tym razem. Fabuła nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń, a właściwie do końcowych momentów poprzedniej serii i sławetnego trzymania się Robin i Teda za ręce w Central Parku. Okazuje się, że  Barney był świadkiem tej sceny i ma do przyjaciela żal. Cały odcinek poświęcono więc temu wydarzeniu. Doprowadza to do kilku zabawnych sytuacji i nowej roli Marshalla, który, jak pamiętamy, ciągle jest w podróży z synem i osobą spotkaną w samolocie. Postawiono na videochat i usadowienie tabletu na ogromnym manekinie. Poziom absurdu w wątku Marshalla właśnie osiąga apogeum, a musimy do tego dodać jego rozważania o kwestii Kodeksu Braci. Nieważne! Najważniejsze, że Barney z Tedem się godzą i wszystko jest po staremu.

[video-browser playlist="634607" suggest=""]

Kolejnym wątkiem jest wytykanie wieczoru panieńskiego Robin. Lily się nie postarała i nie zaprosiła nikogo na uroczystość. Jak się jednak okazuje, wybranka Barneya nie ma żadnych koleżanek. Z tym fragmentem również wiąże się kilka zabawnych sytuacji, m.in ciągłe podawanie Lily nowych drinków, która - jak zapewne wszyscy pamiętają - postanowiła być cały czas pijana. 

Ostatni wątek wiąże się ze starymi ludźmi i chęcią uprawiania seksu przez przyszłych małżonków, ale tutaj nie było nic zabawnego - przynajmniej dla mnie. 

Nadal obserwujemy wspomnieniowe podróże w czasie, które wyjaśniają nam niektóre rzeczy. Dobrze jednak mieć świadomość, że jest to jedynie zasłona dymna, ukrywająca totalny brak pomysłów na finał. Każdy odcinek wiąże się z poprzednim i każdy opowiada jakąś historię, dotyczącą czy to przygotować do ślubu, czy też perypetii w ośrodku. Na nic jednak ta dokładność - wciąż brak tego, co najważniejsze. Nie ma postaci matki, nie ma nic o ślubie, wszystko jest takie... niepotrzebne. Szósty sezon Mentalisty pokazał, że nawet z wątkiem pobocznym można wciąż trzymać się wątku głównego. Wprowadzenie na nowo w Jak poznałem waszą matkę postaci Williama Zabki, czyli idola Barneya, to jednak wciąż za mało.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj