Twórcą serialu Kolej podziemna jest Barry Jenkins, autor oscarowego hitu Moonlight. Reżyser zainteresował się materiałem źródłowym wiele lat temu. Książka Colsona Whiteheada to jedna z najważniejszych amerykańskich powieści o niewolnictwie, nic więc dziwnego, że filmowcy zdecydowali się wziąć ją na warsztat. Jak to zwykle z obszernymi dziełami literackimi bywa, wyczerpująca i satysfakcjonująca adaptacja jest wręcz niewykonalna. Jenkins dokonuje jednak czegoś niemożliwego. Tworzy serial tak złożony i treściwy, że z czystym sercem można nazwać go epickim dziełem. Dziesięć odcinków, z których większość trwa ponad godzinę, wystarcza, żeby opowiedzieć wielowątkową historię o holokauście niewolnictwa. O zagładzie czarnoskórej ludności, bo w żaden inny sposób nie można określić tego, co działo się w tamtym okresie w Ameryce. Kolej podziemna pokazuje ludzkie umęczenie na wielu płaszczyznach. Barry Jenkins poświęca około dziesięciu godzin ekranowych, żeby uwidocznić wszelkie aspekty ludobójstwa. Fabuła Kolei podziemnej koncentruje się wokół młodej niewolnicy Corry (Thuso Mbedu), która w akcie wielkiej odwagi decyduje się uciec z plantacji, gdzie codziennie spotyka ją cierpienie. Bohaterka podróżuje przez Amerykę, a jej tropem podąża bezwzględny łowca (świetny Joel Edgerton), który nie spocznie, dopóki nie złapie uciekinierki. Serial przedstawia losy pary połączonej przez nienawiść, ale nie tylko. Na przykładzie tych dwóch postaci Barry Jenkins rozkłada na czynniki pierwsze rasizm i w sposób wręcz dokumentalistyczny uwypukla zezwierzęcenie oprawców. Korzystając tu i ówdzie z rozwiązań charakterystycznych dla realizmu magicznego, przedstawia bieg wydarzeń bez zbędnego komentarza. Nie stawia tez, nie sili się na moralizatorstwo. Historia mówi sama za siebie. Kolej podziemna, posługując się prawami fikcyjnej opowieści, przedstawia zdarzenia w sposób dramatyczny i emocjonalny. Motywem przewodnim serialu jest tytułowa kolej podziemna – pociąg, który kursuje pod stopami nieświadomej amerykańskiej społeczności, przewożąc zbiegłych niewolników w bezpieczne miejsca. To, co niewidoczne dla „czystych moralnie” Amerykanów, nie istnieje. Świat podziemny, będący azylem umęczonych, skrywa wszystko to, o czym dzisiaj Stany Zjednoczone wolą nie pamiętać. Popkultura zarówno w kinie i telewizji, jak i w muzyce czy literaturze wciąż powraca do tych uwłaczających ludzkiej godności czasów. Wielu odbiorców wyraża żal ciągłym powielaniem tematu, ale jak pokazuje serial Jenkinsa, nadal jest zapotrzebowanie na artystyczne wiwisekcje, które trafią do szerokiej publiczności. Zarówno młodzi Amerykanie, jak i wielu Europejczyków nie jest w stanie pojąć rozmiaru tragedii niewolnictwa. W pierwszej połowie XX wieku kultura trywializowała temat, a przecież niewolnictwo było taką samą katastrofą jak zagłada ludności żydowskiej podczas II wojny światowej.
Amazon
+31 więcej
Każdy z odcinków serialu sfinalizowany jest współczesnym utworem muzycznym stanowiącym komentarz społeczny. Piosenki stanowią pewnego rodzaju katharsis, bo po śledzeniu udręczonej Cory, przenosimy się do momentu, gdy czarnoskórzy w sposób otwarty mogą wyrażać swój gniew. Udało im się wyzwolić, lecz droga, którą przeszli, niosła tylko strach i cierpienie. Losy głównej bohaterki serialu symbolizują właśnie odyseję Afroamerykanów przez historię Stanów Zjednoczonych. Oprawcy dopuszczający się bestialstwa robili wszystko, żeby pozbawić Corę nadziei i postawić ją na równi z bydłem hodowlanym. Ona jednak, w momencie próby, okazuje więcej humanizmu, niż ci, którzy chcieli go jej odebrać. Serial nie pozbawia zbrodniarzy człowieczeństwa. Pokazuje ich ludzką naturę pełną słabości, chciwości i zapalczywości. Pewien symbol stanowi łowca Ridgeway, który podąża jak duch za protagonistką. Jego spojrzenie na rzeczywistość to suma cynicznej chęci zysku i tak zwanego amerykańskiego imperatywu. Podbijać, budować, cywilizować. Pomagać gorszym, a jeśli oni nie chcą, eliminować ich. Bezduszna dehumanizacja Ridgewaya doskonale koresponduje z obecnymi we współczesności globalno-społecznymi tendencjami. To wciąż aktualny trend, który można uznać za przyczynek systemowego traktowania pewnych grup jako mniej wartościowych.
Amazon
Serial Barry’ego Jenkinsa to arcydzieło nie tylko fabularne, ale też formalne. Produkcja jest świetnie zrealizowana pod każdym względem. Autor celebruje momenty, pozwalając kamerze płynąć długimi ujęciami i dokumentować poszczególne wydarzenia. Tam, gdzie trzeba, mówi się dużo, w innych segmentach przez długie ekranowe minuty nie pada ani jedno słowo. Mimo to produkcja nie traci na atmosferze i napięciu. Przez większość czasu przykuwa uwagę oglądającego. Seans Kolei podziemnej przypomina czytanie obszernej powieści. Autorzy literaccy poświęcają całe strony na opisy krajobrazów, dygresyjne przemyślenia bohaterów czy skrupulatne dokumentowanie codzienności zwykłych ludzi. Kino i telewizja z oczywistych względów podchodzą do takich rzeczy w sposób lakoniczny, ale Kolej podziemna używa języka filmowego w służbie dogłębności. Absolutnie nie ma tutaj odczucia skrótowości czy fragmentaryczności. Serial Watchmen skupiał się na masakrze czarnej ludności w Tulusie. Kraina Lovecrafta pokazywała rasizm w konwencji grozy. Oni: Pakt natomiast prezentował wpływ zaszczucia i nietolerancji na wyalienowaną społecznie afroamerykańską rodzinę. Artyści wciąż odważnie wypowiadają się na temat niewolnictwa i rasizmu. Kolej podziemna wpisuje się w ten trend i być może najpełniej dotychczas prezentuje koszmar Afroamerykanów. Serial udowadnia, że tę historię wciąż należy opowiadać, bo wielu z nas nadal nie widzi Ameryki takiej, jaka jest naprawdę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj