Grupa wyrzutków, imperialna polityka, magia i miłość – oto elementy, z których Marcin A. Guzek skonstruował swoją debiutancką powieść fantasy, wydaną przez wydawnictwo Genius Creations. Czy warto zainwestować w nią swój czas pieniądze? Oceniamy.
Stworzenie własnego „neverlandu” jest ambicją każdego pisarza parającego się szeroko rozumianą fantastyką. Jest to zadanie dość karkołomne, wymagające nie tylko wyobraźni, ale i sporej wiedzy. Czasem jednak autor idzie nieco na skróty i ze znanych powszechnie elementów tworzy własne, zmodyfikowane ale dziwnie znajome czytelnikowi uniwersum. Nie jest to z mej strony zarzut, świat stworzony przez Marcina Guzka w powieści Komandoria 54, choć zszyty z różnych skrawków sprawdza się znakomicie, a czytelnik śledząc przygody oddziału nowicjuszy, pragnących znaleźć swoje miejsce w Zakonie Szarej Straży nie dozna zawodu, a może nawet pobawi się nieco, wyszukując znane sobie elementy tworzące dość zgrabnie złożoną, acz niepozbawioną wad całość.
Na rubieżach Imperium życie jest ciężkie, nad karkiem niczym miecz Damoklesa wisi widmo rozpadu państwa a magia i zagrożenie z jej strony jest codziennością. Komandoria 54 Zakonu Szarej Straży znana także jako Kurwidołek to miejsce, w którym krzyżują się różne interesy, gdzie idealizm jest niezbyt chętnie widziany a pragmatyzm to słowo odmieniane na wszelkie sposoby. Wraz z rekrutami, pragnącymi przywdziać legendarne szare płaszcze poznajemy otaczający ich świat, zagłębiamy się w niego i jednocześnie obserwujemy, jak bohaterowie zmieniają się pod wpływem wydarzeń, w których uczestniczą. Każda z głównych postaci w powieści jest równie ważna. Borykający się z rodzinnym dziedzictwem młody dowódca, fircykowaty książę, modelowy Wiking, były mnich, poeta, wojownicza amazonka czy obdarzona magicznym talentem tajemnicza piękność to interesujące osobowości. Każdą z nich autor obdarzył ciekawą biografią, w której nie zabrakło nieodłącznej w takich powieściach tajemnicy.
Czytelnik, poznając historię oddziału Szarych Płaszczy, ma okazję przeżyć spotkania z mroczną magią, potyczkę z wrogiem, uczestniczyć w sądach i ucztach, kibicować rodzącemu się uczuciu i zżymać się na głupotę możnych. Akcja książki jest wartka i szybko posuwa się do przodu, każdy rozdział to odrębna opowieść, powiązana osobami bohaterów i wątkami, przewijającymi się przez całą opisaną przez pisarza historię. Koniec powieści jest mocno zaskakujący i wskazuje na sporą odwagę autora, który nie boi się dość drastycznych rozwiązań.
Debiutant nie ustrzegł się jednak błędów, które uważny czytelnik na pewno wyłapie. Brakuje indywidualizacji języka bohaterów (bo koszarowy język używany w nadmiarze nie jest oryginalny), w sferze obyczajowej czasami widać zbyt dużą inspirację Achają Ziemiańskiego, a i logiki przy opisywaniu przygód oddziału czasami nieco brakuje. Wady te można położyć na karb niedoświadczenia autora i oczekiwać poprawy w następnych książkach.
Szare Płaszcze: Komandoria 45 Marcina A. Guzka nie jest lekturą odkrywczą i oryginalną, ale jest ciekawym czytadłem. Życia nikomu (poza autorem) raczej nie zmieni, będzie za to miłym towarzyszem w wakacyjnych i powakacyjnych wojażach.