Dobrze bawiłem się na pierwszej części i pomimo ogromnego obniżenia poziomu, śmiałem się na drugiej. Humor prezentowany przez serię nigdy nie był wysokich lotów, ale udawało się go sprzedać w smacznej formie, okraszając wszystko nutką uroku. W trzeciej części mamy zmianę w ekipie scenarzystów, z której odchodzą osoby odpowiedzialne za sukces "jedynki". Zamiast nich scenariusz napisali reżyser oraz Craig Mazin, człowiek odpowiedzialny za poziom dwójki oraz serię "Straszny film". Takie połączenie zwiastowało tragedię.
W ostatnich latach poziom komedii z Hollywood jest straszliwie niski, ale nawet w najsłabszych produkcjach zdarzają się momenty zabawne. Kac Vegas 3 wzbudza po seansie konsternację, ponieważ nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałem komedię, podczas której nie zaśmiałbym się ani razu. Ba, nawet nie było scen, które wzbudziłyby uśmiech na mojej twarzy. Może mam wybrakowane poczucie humoru, ale momenty nieprzyjemnego zabijania zwierząt, które według twórców miały być zabawne, dla mnie takie nie są. Pod tym względem kuleje wszystko, a najgorzej jest z postacią Alana. Zawsze był on człowiekiem dziwnym i specyficznym, ale w jego szaleństwie była metoda owocująca wybuchami śmiechu. Teraz dostajemy Alana-Nieśmiesznego-Wariata, który w większości działa na nerwy żenującymi wstawkami.
Zaskakujące jest to, że Kac Vegas 3 radzi sobie o wiele lepiej jako przeciętny akcyjniak. Przygoda Watahy jest pełna pościgów i zwariowanych wydarzeń, które skutecznie umilają czas. W tych chwilach twórcy nie próbują nas rozbawiać i wówczas daje się to oglądać bez zgrzytania zębami. Prawdopodobnie największym plusem jest to, że nie jest to kalka poprzednich części. Udaje się wymyślić nową historię, która mimo wszystko, nie jest najlepsza, ale chwała za odrobinę oryginalności. W pierwszych dwóch częściach przypadkowe szalone przygody miały jakiś sens, a teraz jest to jedynie mnożenie niesprzyjających okoliczności w życiu bohaterów, które nie mają większego znaczenia. Twórcy celowali w pełen rozmachu finał, zapominając, że to nie sama akcja napędzała popularność Watahy, ale urok tych postaci wrzuconych w bardzo nietypowe i zarazem przypadkowe sytuacje.
Toddowi Phillipsowi należy się jednak uznanie za jedną, jedyną rzecz - świetnie potrafi wykorzystywać muzykę. Praktycznie od pierwszych minut, gdy słyszymy orkiestrowe brzmienie stworzone przez Christophe'a Becka, można odnieść wrażenie, że celowano w score na poziomie hollywoodzkich widowisk. W połączeniu z dziwacznymi wydarzeniami rozgrywającymi się na ekranie tworzy to specyficzną mieszankę. Dodatkowo nieźle wykorzystuje piosenki - nigdy nie sądziłem, że w hollywoodzkim filmie usłyszę balladę Danziga.
Kac Vegas 3 nie jest komedią. To marna sensacja, nasycona żenującymi próbami wywołania uśmiechu u widza. Co prawda, udaje się przyzwoicie zatoczyć koło i nawiązać do "jedynki", ale seans może nam jedynie zagwarantować kaca moralnego spowodowanego zmarnowanym czasem, potencjałem i pieniędzmi. Jak na razie, najgorszy film 2013 roku.