Debiut komiksu Kosmiczna Odyseja na polskim rynku to wydarzenie szczególne. Rodzimi czytelnicy mają bowiem okazję zapoznać się z opowieścią, której autorami są legendarni Jim Starlin (scenariusz) i Mike Mignola (rysunki). Na przełomie 1988 i 1989 roku stworzyli oni historię, która znakomicie wpisywała się w ówczesny trend zabierania fanów powieści graficznych w dalekie rejony wszechświata - tego typu zabiegi cieszyły się naprawdę dużą popularnością, przy okazji rozbudowując kosmiczne części uniwersów obu największych wydawnictw komiksowych. Nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać, że na tym polu Starlin jest mistrzem niedoścignionym; to w końcu on kilka lat później napisał dla Marvela słynną Rękawicę Nieskończoności. Jego praca w DC, nawet po przeszło 30 latach od premiery Kosmicznej Odysei, wciąż wydaje się kwintesencją pojęcia superbohaterskiej "klasyki". Tym bardziej, że fabularny rozmach i narracyjna zamaszystość pełnią tu de facto rolę ornamentu dla historii, która w pierwszej kolejności skupia się na trykociarzach i ich zmieniającej się mentalności. Fani monumentalnych przygód, kosmicznych starć z krwi i kości czy miłośnicy twórczości Jacka Kirby'ego, któremu Starlin i Mignola składają subtelny hołd, z całą pewnością będą mieli powody do zadowolenia.  Motorem napędowym Kosmicznej Odysei jest ikoniczne Antyżycie; choć przed tysiącami lat doprowadziło ono do zagłady wielu planet i zastopowało cywilizacyjny rozwój Nowej Genezy i Apokolipsu, słuch o nim zaginął. Wszechpotężny Darkseid zdaje sobie jednak sprawę, że niszczycielska siła powraca - tym razem nawet nie pod postacią równania, a żyjącej i obdarzonej świadomością istoty. Skala zagrożenia jest tak ogromna, że niegdysiejszy złoczyńca zrobi wszystko, aby powstrzymać Antyżycie. W tym celu zawiera on nieoczekiwany sojusz z bogami Nowej Genezy i najsłynniejszymi herosami Ziemi z Batmanem i Supermanem na czele. Tylko czy wystarczy to do skutecznego stawienia czoła mocy, która jawi się jak uosobienie niczym nieograniczonej destrukcji? 
Źródło: Egmont
Dzieło Starlina i Mignoli znacznie różni się od opowieści, które dzisiejsi czytelnicy chcą wrzucać do szuflady opatrzonej napisem "ramotki". Sposób prowadzenia narracji jest na tyle przemyślany, że cała historia nabiera ponadczasowego charakteru. Artyści dwoją się i troją, by ukazać piękno kosmosu spod szyldu DC - ten ostatni zdaje się tętnić i pulsować życiem, nawet jeśli na horyzoncie widać już nadchodzącą zagładę. Pobyt w wymyślonej przez Kirby'ego części uniwersum to jednak nie tylko ekspansywność świata przedstawionego i sprawnie rozpisana dynamika wydarzeń; ambicje Starlina są znacznie większe, co udowadnia on w sekwencjach poruszających problem relacji najważniejszych postaci. W tej materii niezwykle trudno o porozumienie, dawne waśnie nieustannie dają o sobie znać, a przerośnięte ego i partykularne cele niejednokrotnie są stawiane ponad dobro wspólne. Do walki z Antyżyciem musi dojrzeć tak Droga Mleczna, jak i jej poszczególni mieszkańcy. To właśnie dlatego obserwowanie zmieniających się bohaterów i systematyczne przesuwanie akcentów w siatce ich zależności ma tak wielką moc sprawczą. Na deser zostają jeszcze epickie bitwy, doskonale wypadające na tle magnetyzującego swoją pustką wszechświata. 
Odpowiedzialny za warstwę graficzną Mignola pod koniec lat 80. XX wieku nadal poszukiwał własnego stylu, lecz stworzone przez niego przy pracy nad Kosmiczną Odyseją ilustracje wydają się o niebo dojrzalsze od jego wcześniejszych dokonań. W kadrach znajdziemy więc tak charakterystyczne dla późniejszego autora Hellboya motywy i ekspozycje postaci, jak i inspiracje pomysłami Kirby'ego. Ta unikalna mieszanka potęguje wyrazistość przekazu; Mignola fenomenalnie balansuje przecież na granicy symboliki związanej z życiem czy nadzieją i wszędobylskiego, próbującego unicestwić jakiekolwiek istnienie zagrożenia.  Kosmiczna Odyseja to pozycja obowiązkowa dla wszystkich tęskniących za superbohaterską klasyką w jej najlepszym wydaniu. Z jednej strony uchyla ona drzwi do magicznego świata stworzonego przez Jacka Kirby'ego, z drugiej dokumentuje ewolucję dwóch fundamentalnych dla sztuki komiksowej stylów: scenariuszowego Jima Starlina i rysowniczego Mike'a Mignoli. To również doskonała okazja na poszerzenie swojej wiedzy o kosmicznej części uniwersum DC, w której Liga Sprawiedliwości jest tylko jednym z wielu kluczowych graczy. Fabularny rozmach tej opowieści może momentami przytłoczyć, lecz skoro w centrum historii ulokowano przygodę, z tej wędrówki wyjdziecie cało. I najprawdopodobniej poprosicie o kolejną tego typu podróż. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj