Piotr Konieczny to agent warszawskiej placówki ABW, człowiek idealnie nadający się do postawionego zadania, a Andrzej Zapolski jest policjantem, który wraz rodziną żyje na amerykańskiej ziemi. Tych dwóch nigdy o sobie nie słyszało. Dlaczego więc ich losy wydają się być nierozłączne? Kiedy okazuje się, że tożsamość Piotra została odkryta przez wrogi wywiad, musi on natychmiast uciekać. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że podczas gdy on przebywa w bezpiecznym miejscu, pewien policjant z małego miasteczka Grey zostaje porwany razem z żoną i synkiem, a co więcej zupełnie nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Pytania mnożą się szybciej, niż przybywa odpowiedzi, a tragiczne zakończenie wydaje się być nieuniknione.

Andrew Ross zabiera czytelnika w podróż do świata szpiegostwa i tajemnic wagi państwowej, ale niestety czyni to bardzo nieumiejętnie. Od pierwszej do ostatniej strony konstrukcja fabuły pozostawia wiele do życzenia i na pewno nie ma w niej obiecywanego napięcia. Najgorzej jest na samym początku, który jest tak trudny do przebrnięcia, że kilkakrotnie chciałam dać za wygraną. W części drugiej, i przede wszystkim w trzeciej, jest trochę lepiej; akcja staje się bardziej dynamiczna i ukierunkowana na konkretne działania. Nadal nie jest to jednak zaskakująca, wartka fabuła, która wbijałby w fotel z każdą kolejną przeczytaną stroną.

Duże rozczarowanie stanowią kreacje bohaterów i świata przedstawionego. Zarówno Piotr Konieczny, jak i Andrzej Zapolski nie wzbudzają większych emocji, a ich rys psychologiczny jest nieopracowany i mało wiarygodny. Bardzo trudno z nimi sympatyzować i przejmować się ich losami. Pozostali bohaterowie są na tak dalekim tle, że w ogóle nie funkcjonują w wyobraźni czytelnika, a ich nazwiska bardzo szybko zacierają się w pamięci. Trzeba przyznać, że sam pomysł Andrew Rossa był całkiem interesujący, niestety jednak jego realizacja rozczarowuje. Wydaje się, że autor za wszelką cenę chciał rozwiązać intrygę w sposób jak najbardziej zaskakujący, ale wyszło sztucznie i płasko.

Dublerowi na pewno nie pomaga fakt, że książka wygląda tak, jakby nie przeszła porządnej korekty redakcyjnej - zdarza się sporo błędów, literówek czy zapomnianych końcówek. Wraz z krótkimi i prostymi zdaniami nie tworzy to zachęcającej warstwy językowej i sprawia, że powieść czyta się z trudem i momentami trzeba ja odłożyć, bo nuży i męczy. Zdecydowanie nie jest to czytanie łatwe i przyjemne, i nie mam tu na myśli skomplikowanej fabuły czy tematyki, bo ta opiera się na bardzo prostym koncepcie fabularnym i niczym nie zaskoczy czytelnika, który ma za sobą przygodę z twórczością chociażby Dana Browna.

Powieść sensacyjna Andrew Rossa to typowy przykład zmarnowanego potencjału. Pomysł polskiego pisarza (posługującego się amerykańsko brzmiącym pseudonimem) był bardzo dobry, więc jestem przekonana, że można było go zrealizować o wiele lepiej. Tak się jednak nie stało i Dubler pozostaje daleko w tyle, jeśli chodzi o swój gatunek, i na pewno nie trafi na listę niezapomnianych powieści, które na długo pozostają w umyśle czytelnika. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj