Skontrastowanie dwóch kompletnie różnych od siebie rodzin z lat 80. ma w sobie specyficzny klimat i dawkę humoru, której oczekuję po tym serialu. Ma w sobie nutkę tego "czegoś", co było typowe dla serialu Suburgatory czy filmu "Żony ze Stepford". Mowa oczywiście o rodzince, która wprowadza się naprzeciwko.
W centrum twórcy osadzają krucjatę pani Goldberg, która nie potrafi znieść faktu, że ktoś może jej nie lubić. Dąży do tego, by pani Kremp była jej koleżanką. Tylko że obie kobiety nie mogły być bardziej różne - jedna krzykliwa, konfliktowa i bojowa; druga stonowana, spokojna, tchórzliwa. Nic więc dziwnego, że Kremp boi się pani Goldberg, która sprawia czasem takie wrażenie - zwłaszcza gdy sobie soczyście przeklnie w towarzystwie dzieci, kiedy ją poważnie wkurzą. Próby zaprzyjaźniania się mają w sobie sporo dobrego humoru. W paru momentach można się porządnie pośmiać, na przykład podczas wspólnego grilla.
[video-browser playlist="633862" suggest=""]
Sytuacja pomiędzy Goldbergami i Krempami jest także naturalnie związana z emocjonalnym morałem, który staje się charakterystyczną cechą The Goldbergs. Tym razem obywa się bez infantylności i udaje się przekonać do efektu zastosowanego w odcinku. Obie rodziny wzajemnie czegoś się od siebie uczą i do tego wszyscy zaczynają odkrywać zalety czegoś, co nie było im wcześniej dane - przyjaźni.
Fantastycznie wygląda pokazanie charakterystycznych motywów kinowych z tej epoki. Zabawy w bohaterów filmu Tron to coś, co wyraźnie nam mówi, jak takie wyjątkowe produkcje działały w tamtych czasach na widzów, szczególnie tych młodszych. Znakomicie wygląda także scena recytacji na żywo sentencji Dartha Vadera z filmu Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back.
The Goldbergs w tym odcinku podkreśla swoje zalety - dużo dobrego humoru oraz nostalgię. To tworzy mieszankę osadzoną w tak charakterystycznej epoce, że momentami może sprawiać wrażenie czegoś niezwykle odległego, a przecież minęło zaledwie 30 lat.