Piąty odcinek rozczarował na każdej płaszczyźnie, prezentując coś, czego w tym serialu nie chciałbym oglądać - schematyczność i straszliwą przewidywalność. W poprzednich odcinkach dało się odkryć mało subtelną sugestię, że Natalia, córka Carmen, będzie chciała nawiązać intymną relację z malarzem. Cały czas miałem nadzieję, że twórcy nie pójdą w tę stronę, ale niestety jednak zdecydowali się na ten wariant. Można było się tego spodziewać, gdy widzieliśmy Natalię w wyzywającym stroju, a późniejszy pocałunek tylko to udowodnił. Już odkrycie jej artystycznej duszy nie przekonywało, ale skierowanie jej wątku na tory kiczu, to całkowita przesada. Jedynie najstarszy syn Carmen, Franek sprawia dobre wrażenie - jako jedyny zachowuje się najbardziej normalnie, z lekką nutką buntu, ale zarazem odpowiedzialności. Wygląda to prawdziwiej, aniżeli wykorzystywanie schematów psychologicznych w ukazywaniu radzenia sobie z tragiczną śmiercią bliskich.

[image-browser playlist="602582" suggest=""]fot. Robert Palka/Fotos-Art

Zastanawia mnie postać policjanta, który zaczyna być przesadnie przerysowany. Czemu ten człowiek w każdej scenie mówi chamskim tonem, nasyconym brakiem szacunku? I to wszystko jedno, czy rozmawia z bandytą, takim jak Anton, czy ze zwyczajną obywatelką, która o nic nie jest oskarżona, jak Carmen. Przecież za brak dobrego wychowania Carmen równie dobrze mogłaby złożyć na niego skargę i pozwać za obrazę. Miała męża zamieszanego w nielegalne interesy, ale sama nie miała z tym nic wspólnego, nie jest też o nic oskarżona, więc po prawdzie z dobrym prawnikiem pozbyłaby się natrętnego gliniarza w oka mgnieniu.

Problem był też z wątkiem gangsterskim, który w tym odcinku bardzo źle poprowadzono. Impreza w klubie Antona przewidywalna do bólu - naturalnie należało wcisnąć tam obraz, co by żona Stefana zrobiła scenę. Chciano tutaj również wykorzystać pewien schemat z "Ojca chrzestnego" - ukazanie bohaterki zajmującej się prywatnymi sprawami przemieszane z gangsterskim porachunkiem. W tym przypadku po raz kolejny sprano Stefana, który z ciekawie zapowiadającej się postaci stał się chłopcem do bicia i płaczącym ćpunem. Szkoda, że potencjał Łukasza Simlata jest tak marnowany.

Wyczyny Carmen, by przekupić pracownika portu także były ślamazarnie pokazane. Przeczuwałem, że same pieniądze nie pomogą i wszystko zakończy się seksem. Z jednej strony, prosty sposób na ukazanie tego, że Carmen zrobi wszystko, by ratować rodzinę. Z drugiej natomiast, zbyt proste i przewidywalne rozwiązanie. Bardziej przekonałoby mnie morderstwo, szantaż niż mało wiarygodne oddanie się mężczyźnie, który zamiast pieniędzy na pokaźne długi, wolał sobie wykorzystać kobietę.

[image-browser playlist="602583" suggest=""]fot. Robert Palka/Fotos-Art

Po raz kolejny niezrozumiałe jest zachowanie ojca Carmen. W zapowiedziach mówiono, że ma być to potężny gangster, który od lat prowadzi organizację. A w istocie jest nikim - zwykłym starcem, który przeczy sam sobie. Mówi Carmen, że jak będzie potrzebowała pomocy, to ma mu o tym powiedzieć, choć sam jest świadom jej układów z niebezpiecznym Antonem oraz tego, że jego wnuki są w niebezpieczeństwie. Jedyne, co robi, to wysyła Luthera. Ktoś tutaj nieźle pogubił się w pisaniu scenariusza.

Sama końcówka odcinka atakuje nas brakiem logiki. Natalia ucieka z domu i od razu zostaje porwana przez zamaskowanych zbirów. Czyżby byli oni jasnowidzami, że czekali w ciężarówce aż ta w środku nocy wyjdzie z domu? Innego wytłumaczenia tej dziwacznej sytuacji nie znajduję.

Krew z krwi nadal prezentuje jakość techniczną, ale tym razem pod względem fabularnym bardzo rozczarowuje. Pozostaje ciekawość, jak to wyglądało w oryginalnej "Penozie" - ile z tych błędów było już w tamtym serialu, a za ile odpowiadają polscy scenarzyści. Szkoda, że Krew z krwi jest tak nierówną produkcją, która fantastyczne odcinki miesza z bardzo słabymi. Oby w kolejnych było lepiej.

Ocena: 4/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj