Jo Nesbo zasłynął dzięki serii kryminałów z Harrym Hole w roli głównej, ale na koncie ma też wiele innych powieści. Kolejną niezależną powieścią jest jego najnowsza książka, czyli Królestwo. Chociaż bohaterowie są nowi, to odnajdziemy w tej opowieści wiele charakterystycznych elementów dla norweskiego autora.
Królestwo przenosi czytelników na norweską prowincję, niewielką miejscowość pośród gór. Mieszkający w niej Roy wiedzie spokojne życie, aż do momentu, gdy do miasteczka powraca jego brat. Przywozi ze sobą wspaniałe plany wyrwania okolicy ze stagnacji, ale wraz z nim pojawiają się nowe problemy, a także ożywają demony przeszłości. W tle pojawiają się morderstwa, wykorzystywanie seksualne, zaginięcia, kolejne komplikacje przy budowie luksusowego hotelu czy wreszcie zdrady.
Norweski autor przyzwyczaił czytelników do odkrywania mrocznych stron z pozoru spokojnej i uporządkowanej Norwegii. Ten kontrast, ukazywanie tajemnic tkwiących za zamkniętymi drzwiami, jest dobrze widoczny w Królestwie. I nie jest to sympatyczny obraz.
W Królestwie autorowi udaje się przez dłuższy czas wodzić czytelnika za nos, ukrywając prawdziwy przebieg wydarzeń z przeszłości. Każe nam myśleć jedno, później dodaje kolejne szczegóły każące zmienić nasze przypuszczenia, a potem jeszcze raz. Wątki z przeszłości wymieszane są z teraźniejszymi, przeplatają się w przemyślany sposób, by jak najdłużej trzymać nas w niepewności i skłaniać do spekulacji.
Paradoksalnie jednak jest to także opowieść o winie, wstydzie i braterskiej miłości, która niekoniecznie prowadzi do czegoś dobrego. Nesbø udaje się wywołać silne emocje u czytelnika. Postępowanie braci, a także okoliczności, w jakich się wychowywali, budzą fascynację wymieszaną z niechęcią, a nawet obrzydzeniem. Nie są to postaci, którym chciałoby się kibicować, a jednak norweski autor rysuje je tak interesująco, że jednak czytelnik trzyma ich stronę.
Królestwo to udany thriller, która budzi emocje, a nawet miejscami chorą fascynację postaciami i ich poczynaniami. Jedyne zastrzeżenie można mieć co do finału, choć to może efekt raczej oczekiwań niż błędu autora, który konsekwentnie stawia na jedną kartę. Tak czy inaczej: wrażenia gwarantowane podczas lektury.