W premierowym odcinku brakowało większej liczby postaci. Twórcy musieli odpowiednio naprowadzić bohaterów na nowy kierunek historii – pracę w szpitalu, w którym atakuje morderca – dlatego można było im wybaczyć tę niedoskonałość. Tydzień później już mogli wytoczyć pełne działa, wprowadzając do akcji znane nam z poprzedniej serii charaktery. Zrobili to w świetnym stylu. Każdy powrót wiąże się z dużą dawką zabawnego absurdu, który jest cechą charakterystyczną Scream Queens. Co najważniejsze, rozwinięciu ulegają wszystkie wątki. Bliżej poznajemy nowe postacie oraz ich groteskową przeszłość, a bohaterowie już zaczynają prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw. Rozbudowa jest wyraźna, zwłaszcza w sporej ilości informacji, które trochę zmieniają postrzeganie niektórych osób i fabuły. Tym samym oparcie drugiego sezonu na wykorzystanym rok temu schemacie wcale nie rzutuje na seans. Widać, że twórcy mieli pomysły, które dowodzą ich kreatywności i są należycie wykorzystywane. Nie jest to ten poziom szaleństwa, z którym kojarzy mi się serial (pamiętacie scenę z Chadem na cmentarzu?), ale na pełne popuszczenie hamulców jeszcze przyjdzie czas. Grunt, że historia już wciąga i ani na chwilę nie powodując znużenia. Pojawiają się  pierwsze teorie na temat mordercy, które obowiązkowo są tak nieprawdopodobne i barwne, że można się zastanawiać, jakim cudem ktokolwiek na nie wpadł. Występują też poszlaki obiecujące niejedno zaskoczenie w przyszłości. Ogólnie Warts and All jest przykładem naprawdę ciekawego odcinka, w którym wszystko zostało wykonane na najwyższym poziomie. Na uwagę zasługuje również sam szpital – jego oświetlenie i szybkość, z jaką staje się ciemny i ciasny, przyczynia się do kreowania przyciągającego, strasznego klimatu. Oczywiście wciąż nie brakuje wpadających w ucho utworów z ubiegłego wieku, będących znakomitym dodatkiem do scen. Popkulturowe nawiązania? Też są – i to na jeszcze lepszym poziomie, skoro występują w postaci motywów wplecionych do fabuły. Jednak nie da się ukryć, że wyśmienity odcinek to w dużej mierze zasługa genialnego chirurga i powrotu Chada. Ten duet bawi doskonale, wywołując uśmiech na twarzy. Chce się jak najdłużej oglądać go na ekranie, ponieważ podobnie humorystyczne i przerysowane interakcje między bohaterami to znaczący atut serialu. Odcinek wyróżnił się jeszcze jednym elementem – scenami akcji. Są odpowiednio przerysowane, jak na połączenie horroru i komedii przystało, i wyglądają zaskakująco efektownie. Nie można się przyczepić do ich realizacji, bo realizmu od tej produkcji nikt nie powinien oczekiwać. To powoduje, że ci, którzy dotychczas nie przekonali się do Królowych krzyku, nie zmienią swojego nastawienia, ale fani serialu nadal będą patrzyli na produkcję przychylnym okiem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj