Finałowy odcinek przebiegł w charakterystycznym dla tego serialu tempie. Twórcy, David Simon i George Pelecanos, porozumiewają się z widzem za pomocą skrótów. Biała kobieta, gospodyni domowa przyjeżdża do wielkiego miasta i chce zacząć grać w filmach porno, ponieważ razem z mężem doszła do wniosku, że nie tylko sobie poradzi, ale także osiągnie w tej branży spory sukces. Twórcy nie muszą tracić czasu na ekspozycję, odwołują się do znajomości kina i otaczającego widzów świata, którzy od razu powinni dostrzec, że kręcenie filmów dla dorosłych, to coraz większy profesjonalizm i prestiż. The Deuce imponuje także tym, jak subtelnie traktowane są bardzo ważne tematy obecne także w dzisiejszych czasach. Zadają pytania o granicę intymności i wyzysku oraz tego, co tak naprawdę jest moralne. To wszystko ogląda się bardzo dobrze, ponieważ nie jest to specjalnie przez twórców komplikowane, ale też nie jest wykładane łopatologicznie. Weźmy na ten przykład wątek alfonsów, który poprowadzony został w dość zaskakujący sposób. Wydawało się, że będą pełnić w serialu zupełnie inną rolę, jednak pod sam koniec, kiedy branża porno zaczyna wjeżdżać na właściwe tory, zaczynają pojawiać się pytania natury egzystencjalnej, o sens pracy alfonsa. Wniosek, jaki płynie z finału, jest taki, że nawet jeśli wygrywasz, to nigdy nie masz pewności, że twoje zwycięstwo jest całkowite. Sandra wreszcie przekonała redaktora naczelnego do opublikowania jej artykułu, ale tylko w formie ocenzurowanego reportażu, w którym nie ma ani sowa o korupcji w policji. Vincent zdecydował się ograniczyć kontakty z mafią, ale kiedy ma do załatwienia osobiste sprawy, korzysta z ich pomocy. Zabicie jednego z alfonsów przez Leona w poprzednim odcinku także nie przyniosło żadnych korzyści. Dziewczyna, której chciał pomóc, znalazła sobie miejsce u innego alfonsa. W My Name Is Ruby, także Eileen nie może ostatecznie powiedzieć, że jej życie się unormowało. Radzi sobie coraz lepiej przy pracy nad tworzeniem filmów, ale wciąż nęka ją przeszłość. Jest to z pewnością postać wielowymiarowa i niejednoznaczna, a świetna gra aktorska Maggie Gyllenhaal czyni z tej bohaterki kogoś naprawdę ważnego nie tylko dla tego serialu, ale w ogóle całej telewizji. Złośliwcy twierdzą, że to krok w tył dla jej kariery, że musi występować nago w bardzo odważnych scenach, ale to własnie te odważne sceny i świetna historia Eileen sprawiają, że będzie to z pewnością jej jedna z lepszych ról w karierze. Nie dostajemy zatem zwieńczenia wszystkich wątków. Wciąż są one do opowiedzenia, a bohaterowie dalej będą próbować realizować swoje mniejsze lub większe marzenia. Finał sezonu jest też świetną podbudową pod kolejny sezon. Oglądając The Deuce, prócz zachwycania się nad poziomem serialu, jest też uczucie zbliżone do żalu, że tak nie wielu twórców potrafi w ten sposób prowadzić swoje historie i bohaterów. Pełne uznanie dla Simona i Pelecanosa, bo jest to z pewnością jeden z lepszych seriali, które można było i będzie w tym roku zobaczyć. Do perfekcji naprawdę dużo nie brakuje. Problemy z początku sezonu szybko przestały mieć znaczenie, a całość, począwszy od warstwy narracyjnej po świetne oddanie realizmu i epoki, to poziom z najwyższej półki. Można się wciąż czepiać do mało satysfakcjonującej historii dziennikarki. Tak samo nie do końca wykorzystano potencjał Frankiego, będącego zawsze w cieniu brata, który powinien dostać złoty medal za cierpliwość. Można jednak na to wszystko przymknąć oko, a podczas seansu nie ma nawet czasu, by się nad tym zastanawiać, bo minuty uciekają bardzo szybko i przyjemnie. Z wielką ochotą poczekam na kolejny sezon, nie tylko dlatego, by zobaczyć dalsze losy bohaterów i branży porno, ale po to także, by podziwiać świetną realizację, reżyserię i doskonale napisany scenariusz.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj