W bieżącym epizodzie jest wiele świetnych momentów, będących wyznacznikiem stylu Pelecanosa i Simona. Niby naturalistyczna estetyka, niby bezkompromisowy realizm, a opowieść wciąż zachwyca atrakcyjnością. Dokumentalistyczna maniera pozwala nam spojrzeń na ówczesny świat z wielu perspektyw, ale to dzięki owym „momentom” całość nabiera wyrazu. Świetne jest również to, gwiazda pokroju James Franco nawet nie próbuje zdominować opowieści. Jego bohaterowie są jedynie elementami składowymi całości, nie ważniejszymi niż pozostałe postaci. To wszystko sprawia, że The Deuce jawią się jako serial idealnie zbalansowany pod każdym względem. W omawianym odcinku jest to doskonale widoczne. Z jednej strony dostajemy opowieści o ludziach takich jak CC, Lori czy Bobby Dwyer, z drugiej możemy przyjrzeć się zmianom społecznym, śledząc wątki Dorothy, Abby czy Chrisa Alstona.  Kwestie osobiste i obyczajowe pozwalają nam naprawdę głęboko wejść w mentalność poszczególnych postaci, a rys historyczny i pieczołowite oddawanie realiów tamtych czasów gwarantuje szeroką perspektywę przy śledzeniu kolejnych wydarzeń. Idealnym przykładem jest tutaj relacja łącząca alfonsa CC i jego podopieczną Lori. Mężczyzna, któremu grunt usuwa się spod nóg, jest sfrustrowany i niezadowolony. Kobieta natomiast stoi przed szansą na wielką karierą , będąc szczęśliwą jak nigdy dotąd. Dwójka ta jest na kolizyjnym kursie, a dynamiczne zmiany zachodzące w branży porno tylko go zaostrzają. Świetna historia podszyta psychologicznym sznytem, ze społeczno-historycznym tłem.
fot. HBO
Charakter serialu po raz kolejny doskonale obrazuje scena otwierająca odcinek, będąca symbolem trwających metamorfoz. Odlatująca do krainy winem i miodem płynącej prostytutka, zostawia swojego alfonsa w nowojorskim bagnie. Mężczyzna, trzymający ją niegdyś w garści, teraz okazuje się bezsilny w konfrontacji z nadchodzącą przyszłością. Jego lęk przed lataniem można odczytywać jako niezaradność silnego mężczyzny w nowej rzeczywistości, gdzie trzeba patrzeć szerzej. Czas alfonsów przemija, z czego CC zaczyna zdawać sobie sprawę. Dlatego też reaguje tak impulsywnie na wieść o tym, że jego podopieczna osiągnęła sukces w Hollywood. Pobyt trójki bohaterów w Los Angeles to jeden z najlepszych momentów Kronik Times Square. Od niesamowitej sceny, kiedy Lori, jak gwiazda filmowa, staje na balkonie swojego apartamentu, przez niespodziewany triumf Harveya, jako reżysera filmów dla dorosłych, po Candy, sprzedającą się za finansowanie filmu. Każdy z tych motywów jest bezbłędnie osadzony w historii, pełniąc fundamentalną rolę dla całej opowieści. Prostytutki stające się gwiazdami czy reżyserzy filmów XXX zyskujący uznanie na wielkich galach nie zmienią tego, że wciąż mamy tu do czynienia jedynie ze sprzedażą swojej seksualności. Decyzja Candy po propozycji nie do odrzucenia jest znamienna, podobnie jak moment zastanowienia przed jej podjęciem. Bohaterka finalnie pojmuje, że nieważne, jak daleko zajdzie, jej branża zawsze będzie się rządzić tymi samymi prawami, a ona nie ucieknie od swojej przeszłości.
fot. HBO
Gala w Los Angeles oraz jej pokłosie dominują opowieść z bieżącego odcinka. Oprócz tego segmentu warto pochwalić historię Ashley/Dorothy, która w bardzo finezyjny sposób zostaje połączona z wątkiem CC.  Po raz kolejny dramatyzm, wynikający z motywów obyczajowych, ma swoje odniesienie w warstwie społecznej. Trochę mniej ciekawie jest tym razem u Vincenta i jego brata oraz detektywa Alstona, choć u tego ostatniego widać gigantyczny potencjał na ciekawą historię. Podobnie jak w The Wire, poszczególne wątki pozostają w cieniu tylko po to, aby w kolejnym odcinku uderzyć ze zdwojoną mocą. Kroniki Times Square zaserwowały nam jeden z lepszych odcinków w historii serialu, bardzo dobitnie komentując ówczesną rzeczywistość. Mimo że branża porno to wielkie bagno, nie da się ukryć, że świat jest w przededniu rewolucji społecznej. Gdy uliczna prostytutka może poczuć się przez chwilę jak gwiazda pokroju Marilyn Monroe, wiedz, że coś się dzieje. Kolejne odcinki pokażą, jak brudna nowojorska rzeczywistość zareaguje na podmuch świeżości, rodem z Hollywood.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj