2. sezon serialu The Deuce zbliża się ku końcowi, więc można pozwolić sobie na niewielkie podsumowanie tego, co do tej pory widzieliśmy. Produkcja Pelecanosa i Simona to niezmiennie jeden z tych seriali, które nie cieszą się tak wielką popularnością, na jaką zasługują. Na ten stan rzeczy wpływa między innymi dokumentalistyczna forma, zawiła treść i nagromadzenie wątków fabularnych. Jeśli widzowi uda się jednak przebić przez tę pozorną nieprzystępność, nie będzie już w stanie uciec z Times Square, dokładnie tak jak główni bohaterowie serialu. Mroczna strona Nowego Jorku wciąga, wikła i uzależnia. Wie o tym dobrze Vinnie, który porzuca swoje marzenia o wyprowadzce i staje z bronią w ręku obok lokalnych mafiosów. Boleśnie przekonuje się o tym Lori, która mimo gwiazdorskiego statusu, otrzymuje nieprzyjemną lekcję życia od swojego, byłego już, alfonsa. Dobrze sobie z tego zdaje sprawę również Candy, jednak ta świadomie wybiera Wielkie Jabłko jako miejsce, w którym rozkwitnie artystycznie. Każdy z bohaterów – od walczącej ze swoją przeszłością Ashley, po zmęczonego pracą Chrisa Alstona, cierpi na coś w stylu syndromu sztokholmskiego, niepozwalającego zerwać im całkowicie z ciemną stroną tego miasta.
fot. HBO
Powyższe doskonale koresponduje z odpychającym Baltimore z The Wire. George Pelecanos i David Simon jak nikt inny potrafią wyciągnąć to co najgorsze z dużych aglomeracji, pokazując patologię i wynaturzenia żyjących w biedzie skupisk ludzkich. Dlatego też właśnie Kroniki Times Square zasługują na większy szacunek. Mało który serial tak sprawnie ubiera prawdę o naszej rzeczywistość w fabularne ciuszki. Realizm jest tutaj fundamentem każdego wątku, nieważne czy w danej chwili śledzimy losy prowadzącego rozwiązłe życie homoseksualisty czy robiących pierwsze kroki w showbiznesie mafiosów. Dlatego też część widzów odrzuca tę produkcję. Znajduje się tutaj zbyt mało ozdobników fabularnych, kokietujących naszą uwagę. Oglądający, traktujący seriale telewizyjne jako czasoumilacz i medium mające dostarczyć jedynie rozrywki, mogą szybko poczuć się znużeni taką formą. Nie oznacza to oczywiście, że chwytających za serce, emocjonalnych momentów nie ma tu w ogóle. W zeszłym epizodzie mieliśmy dramatyczny segment z policjantem popełniającym samobójstwo. Teraz najmocniejszym momentem wydaje się gorzkie rozstanie CC i Lori. Obserwując poczynania alfonsa w drugim sezonie Kronik Times Square, można było spodziewać się, że zgotuje prawdziwe piekło swojej podopiecznej, podczas ich ostatniej wspólnej nocy. Dało się również przewidzieć, że CC za swoje poczynania zostaje ukarany. Alfons staje się ofiarą temperamentu Bobby’ego, a widz zastanawia się czy CC rzeczywiście zasługuje na swój los. Nie da się zaprzeczyć, że między CC i Lori istniało głębokie uczucie. Toksyczne i wielce patologiczne, ale jednak. CC kochał swoją podopieczną, ale uwarunkowania społeczne i konieczność utrzymania dominującej pozycji, nie pozwalały mu traktować jej właściwie. Ta z kolei, wiedziona mieszanką wspomnianego wcześniej syndromu sztokholmskiego i wdrożonego jej siłą bezwzględnego oddania, uzależniła się od swojego oprawcy. Dostosuj się albo zgiń. Przed takimi ewentualnościami stanął nowojorski seksbiznes na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Losy poszczególnych bohaterów są symbolami toczących się przemian. Podczas gdy CC wybiera śmierć, Lori czy Larry dostrajają się do nowej rzeczywistości. Również Candy nieprzerwanie prze do przodu. Postęp jest nieunikniony. O tym właśnie opowiada serial Pelecanosa i Simona. Kolejna wspaniała kronika naszych czasów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj